Lekarze protestują

Udostępnij:
„Powstrzymajmy ich! Brońmy naszego prawa do zdrowia” – to hasło pikiety lekarzy, która odbyła się dzisiaj przed gmachem Ministerstwa Zdrowia. Protest został zorganizowany przez Europejską Federację Związków Zawodowych Lekarzy (FEMS) i OZZL i odbył się w 16 krajach Europy.
W Polsce lekarze protestowali przeciwko „oszukiwaniu Polaków, że za środki w kwocie 4,2 % PKB można zapewnić nieograniczony zakres świadczeń bezpłatnych wszystkim obywatelom bez ograniczeń, traktowaniu służby zdrowia jako elementu gry politycznej i prymitywnej walki propagandowej, zrzucaniu winy za dysfunkcjonalność systemu publicznej opieki zdrowotnej na lekarzy i innych pracowników służby zdrowia, przeciwko skłócaniu pacjentów i lekarzy między sobą” – napisali w swojej odezwie związkowcy.
- W kontekście tego, co się dzieje, słów premiera, to jest taki kliniczny obraz tej filozofii, że my chcemy dobrze, ale jak nam nie wyjdzie, to winni będą lekarze, którzy stawiają opór – mówił dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Protestujący zwrócili uwagę, że że lekarze polscy pracują szczególnie intensywnie i długo. Liczba lekarzy w Polsce w przeliczeniu na 1000 mieszkańców jest najmniejsza wśród krajów UE (2 /1000, przy średniej 3,4/1000). Natomiast liczba udzielanych świadczeń jest podobna lub ją przewyższa. Liczba hospitalizacji w latach 2000-2010 wzrosła w Polsce o 39%. Liczba porad lekarskich na mieszkańca w roku 2010 wyniosła w naszym kraju 6,6, a w 24 krajach unijnych – 6,3. Ponadto, co wynika z szacunków PIP, lekarze pracują miesięcznie zwykle ok. 300 godzin, a rekordziści nawet 400.
Podczas pikiety został wręczony list do ministra zdrowia, w którym protestujący napisali m.in.: „Stan publicznej opieki zdrowotnej w naszym kraju – od pewnego czasu – stale się pogarsza. Podstawową tego przyczyną jest głęboka nierównowaga między publicznymi nakładami na lecznictwo a koszykiem bezpłatnych świadczeń zdrowotnych. Skutkuje to limitowaniem świadczeń i zaniżaniem ich cen przez NFZ, co przekłada się wprost na ograniczenie dostępu chorych do leczenia i pogorszeniem jego jakości. Rząd ma wszelkie narzędzia, aby tę sytuację zmienić. Zamiast je wykorzystać, ucieka się do propagandowych działań, a winę za dysfunkcjonalność publicznej służby zdrowia zrzuca na lekarzy i innych pracowników medycznych. (…) Zamiast tych pozornych i niegodnych rządu RP działań proponujemy konstruktywny dialog wszystkich sił politycznych, środowisk medycznych i pacjentów, prowadzony z poszanowaniem prawdy".
To nie tylko pikieta związkowców, popiera takie działania większość środowiska medycznego, twierdząc, że nikomu, nawet rządowi, nie uda się ich skłócić i doprowadzić do stanu podobnego do wojny domowej.
- To wyraz niepokoju, tego że nie działają wszystkie inne formy – komentuje protest Bożena Janicka, prezes PPOZ. – To głos środowiska i sygnał, że naszej grupy nie da się skłócić, mówimy jednym głosem, to nie my sobie nie radzimy, ale rządzący nie zdają sobie sprawy i nie radzą sobie z problemami systemu zdrowia – dodaje.
Pikieta pokazuje, jak bardzo niewłaściwy wydźwięk mają działania tych, którzy powinni dążyć do jak najszybszego rozwiązania problemów i starać się zagrożone tak wieloma czynnikami środowisko zjednać do wspólnego działania, bo choroby są ponadpolityczne i jeśli uczestniczą w kampaniach wyborczych, to dotykają wszystkich, niezależnie od liczby głosów, koneksji i popularności.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.