123RF

NFZ wysyła zawiadomienia tym, którzy stracili kontrakty

Udostępnij:
Dramatyczny jest brak zaufania płatnika do lekarzy rodzinnych. Kilkadziesiąt placówek od 1 lipca nie będzie miało kontraktów za zbyt dużą liczbę teleporad, a po za tym, po aptekarsku, będą musiały z każdej się wytłumaczyć, by nie stracić pieniędzy.
Minister zdrowia Adam Niedzielski przyjechał 25 czerwca do Białegostoku, do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, aby przekazać symboliczny czek, mówiący o kwocie inwestycji, jaka zostanie wykonana w ośrodku w Białymstoku. – Te pieniądze – 36 mln zł – zostaną przekazane na remont i renowację – powiedział Niedzielski, podkreślając zasługi szpitala. Później nie było już tak miło, bowiem na pytanie dziennikarza potwierdził, że z 70 placówkami płatnik nie podpisze kontraktu. Co z pacjentami? – Mogą sobie znaleźć innych lekarzy – przecież jest wolny wybór, a poza tym trwają pertraktacje z dużymi podmiotami, m.in. LUX MED, chcącymi przejąć pacjentów – tłumaczył minister.

24 czerwca śląski oddział NFZ opublikował listę ukaranych. Znalazło się na niej sześciu lekarzy rodzinnych, którzy mają osiem poradni podstawowej opieki zdrowotnej. Od 1 lipca nie będą już miało kontraktu na leczenie. Ich pacjentów mają przejąć inne poradnie POZ, a w jednym przypadku szpital. Chodzi o poradnie w Pyskowicach, Gliwicach (11 tys. zapisanych pacjentów), Chorzowie, Skoczowie, Rybniku (10,5 tys. zapisanych pacjentów) i Pruchnej.

Poszło o teleporady. Z jednej strony resort zdrowia nigdy nie określił jaka jest granica, z drugiej dawał do zrozumienia, że w skali kraju jest ich za dużo, szczególnie, gdy prawie cały personel medyczny jest już zaszczepiony i można było szerzej otworzyć drzwi. Próbowano wprowadzać ograniczenia, np. w marcu zakazano teleporad dla dzieci do szóstego roku życia. Nie zahamowało to teleporad, więc minister zapowiedział, że te przychodnie, które mają ponad 90 proc. wizyt na odległość mogą zapomnieć o pieniądzach z NFZ. Ukaranych miało być nawet kilkaset placówek, ostatecznie zapowiedziano, że kontrakty nie zostaną przedłużone 70 podmiotom, wszystkie są z Porozumienia Zielonogórskiego.

Jest to pierwszy poważny spór o kontrakty między lekarzami zrzeszonymi w Porozumieniu Zielonogórskim, a NFZ i ministerstwem. Poprzedni trwał na przełomie roku 2014 i 2015, kiedy resortem kierował Bartosz Arłukowicz. Chodzi nie tylko o pieniądze zbyt łatwe, zdaniem ministra, bo z teleporad, ale i o podstawę kapitacyjną. W maju odbyło się spotkanie dotyczące wygasających umów. Lekarze zażądali od NFZ podwyżki podstawy kapitacyjnej – stawka za jednego zapisanego pacjenta – o 14 groszy. Prezes NFZ nie zgodził się.

Kiedy minister zapowiedział kary dla nadużywających teleporad, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki podkreślił, że przychodnie zostają ukarane bez wcześniejszych kontroli czy pouczeń. Poza tym porozumienie jest przekonane, że ta decyzja jest zasłoną dymną dla innych problemów systemu ochrony zdrowia.

– Ministerstwo zdrowia rozpaczliwie szuka wytłumaczenia dla nadumieralności pacjentów w okresie pandemii – stwierdził prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski. – Nie mówimy tu o chorych na COVID-19, tylko o pacjentach, którzy nie mieli szans na rozpoczęcie lub kontynuację leczenia różnych innych chorób. Ministerstwo nie chce mówić o wydawanych poleceniach odwoływania zabiegów planowych, o odraczaniu leczenia onkologicznego i kardiochirurgicznego, o braku karetek, o braku anestezjologów, o zamkniętych na cztery spusty poradniach specjalistycznych. Niewygodnie jest mówić o wszystkich tych kumulujących się od lat niedociągnięciach, które pandemia bezlitośnie obnażyła. Trzeba wskazać winnego a tym winnym będzie teleporada – dodał.

Krajewski tłumaczył, że już dzisiaj w wielu miejscach do jednego lekarza zapisanych jest 4-5 tys. pacjentów. Są takie gminy gdzie lekarzy nie ma wcale, gdzie wójt oferuje godziwą płacę i mieszkanie, a chętnych nie widać. Zdaniem PZ oburzający jest też fakt niezbadania przyczyn dużej liczby udzielonych teleporad w karanych przychodniach. Proponowano również kompromis – przedłużenie umów na dwa tygodnie (do 15 lipca), do czasu podpisania umów w ostatecznym kształcie. Taka propozycja została skierowana do wszystkich wojewódzkich oddziałów NFZ.

Tymczasem ze strony płatnika jest kij, ale jest także marchewka – przynajmniej w rozumieniu NFZ.

25 czerwca weszła w życie nowelizacja zarządzenia prezesa NFZ dotyczącego warunków i realizacji umów w POZ. Za diagnozowanie i leczenie pacjentów bezpośrednio w gabinecie lekarza POZ, poradnie zyskają wyższe wynagrodzenie. W okresie przejściowym, czyli w lipcu i sierpniu, stawka kapitacyjna lekarza POZ będzie zależna od sztywnych progów udziału teleporad w ogólnej liczbie udzielonych świadczeń. W przypadku lekarza POZ, który udziela mniej niż 25 proc. świadczeń zdalnie, np. przez telefon, podstawowa stawka kapitacyjna wzrośnie ze 171 do 179,55 zł. Natomiast jeśli ten udział przekroczy 75 proc., wtedy stawka kapitacyjna wyniesie 153,90 zł. Od 1 września zasady premiowania będą oparte na medianie udziału teleporad w stosunku do ogólnej liczby świadczeń. Na wyższe wynagrodzenie mogą liczyć placówki, w których udział porad zdalnych będzie dwukrotnie niższy niż próg wskazany przez NFZ w danym miesiącu, obliczony w skali kraju.

Wszystko odbywa się szybko, nerwowo i na kilka dni przed wygaśnięciem kontraktów. Ale już od wielu tygodni tlił się spór. Teleporad było rzeczywiście bardzo dużo, ale obie strony trzymały się swoich racji. Lekarze – że pacjenci są zadowoleni a oni nie lekceważą poważnych sytuacji, płatnik – że leczenie na odległość jest nadużywane, przeciągane i będą kary.

Na stronie mazowieckiego oddziału NFZ ukazał się komunikat: „Twoja poradnia POZ udzielała powyżej 90 proc. teleporad. Jej umowa z NFZ wygasa 30 czerwca, Fundusz nie zamierza przedłużać współpracy z poradnią, ale Ty nie zostaniesz bez opieki. Koniecznie sprawdź, gdzie otrzymasz niezbędną pomoc medyczną. (...) Możesz skorzystać ze świadczeń medycznych w najbliższych poradniach POZ w Twoim miejscu zamieszkania, w sąsiedniej gminie lub w swoim powiecie”.

Co teraz? Siłowe zmniejszenie liczby teleporad to najsmutniejsze rozwiązanie. Powstał obraz lekarza, któremu trzeba zabrać kontrakt albo wydzielać pieniądze (patrz: nowe rozporządzenie), żeby zechciał zaprosić chorego do gabinetu.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.