Nieaktualne, niepełne, szkodliwe. Zdaniem NIK mapy potrzeb zdrowotnych są do bani

Udostępnij:
Tagi: mapy potrzeb
Miały uporządkować system, a spowodowały więcej szkód niż pożytku. Mowa o mapach zdrowotnych. Ich jakość sami autorzy uznali za wątpliwą i nie skorzystali z nich planując reformy. Szkoda, że znaleźli się urzędnicy, którzy uwierzyli w ich moc, bo oni właśnie spowodowali złe zakontraktowanie całych grup świadczeń.
- Wszystko przez to, że tworząc mapy potrzeb zdrowotnych, pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia korzystali z niekompletnych bądź przestarzałych danych zawartych w rejestrach. I tak mapy na rok 2016 oparte były na wynikach z lat 2012–2013. Efekt? W części województw w ogóle nie zapewniono dostępu do leczenia części schorzeń – pisze „Rzeczpospolita”.

Wnioski z pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarła „Rzeczpospolita", nie zostawiają suchej nitki na autorach map i metodologii. NIK nie ma wątpliwości, że NFZ korzystał z przedstawionych przez autorów map przestarzałych i niekompletnych danych, a Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny nie monitorował aktualności map.

Te zaniedbania miały fatalne skutki. Na przykład - w ośmiu województwach w 2016 r. nie odnotowano ani jednej hospitalizacji z urologii dziecięcej, podczas gdy na Mazowszu było ich ponad 4,5 mln. Aż w dziewięciu województwach nie hospitalizowano dzieci chorych diabetologicznie. Ciężar przejęło na siebie głównie Mazowsze, na którym odnotowano ponad 7,1 mln hospitalizacji. Na Śląsku, gdzie mieszka podobna liczba pacjentów było ich blisko trzy razy mniej.

Ze względu na luki w Krajowym Rejestrze Nowotworów analitycy musieli dokonywać szacunków. Te okazały się niewystarczające i wywołały lawinę krytyki ze strony onkologów.

Mapy otwarcie krytykowali też samorządowcy. - Wojewoda świętokrzyski uznał, że zawarta w mapach diagnoza, oparta na danych statystycznych, niewiele wniosła do planowania potrzeb zdrowotnych, a wojewoda pomorski zauważył, że mapy istotnie rozmijają się z prognozą demograficzną. Z kolei wojewoda małopolski stworzył własny raport o stanie zasobów ochrony zdrowia – wylicza „Rzeczpospolita”.

NIK zauważa, że mapy tworzyli niemający kwalifikacji do takiego zadania pracownicy resortu zdrowia, którzy do czerwca 2017 r. wypracowali 6,3 tys. godzin nadliczbowych. Za mały był za to udział zewnętrznych ekspertów, w tym konsultantów krajowych i wojewódzkich w danych dziedzinach, których często nawet nie zapraszano do prac.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.