Radziwiłł do tablicy, czyli oceniamy dwa lata pracy ministra

Udostępnij:
Rząd PiS wystawił sobie laurkę oceniając dwa lata swoich rządów. Konstanty Radziwiłł przyznał, że ustawa zwiększająca nakłady na opiekę zdrowotną jest historycznym osiągnięciem. Za sukces uznał też wprowadzenie sieci szpitali i ustawę o POZ. Spytaliśmy ekspertów, czy zgadzają się z taką oceną. Odpowiedź? Wystawili mu "czwórkę", "jedynki" i przyznali tytuł "wielkiego likwidatora". Ale też docenili pewność siebie i... zimną krew.
Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali:
- Ministra Konstantego Radziwiłła trzeba pochwalić za chęć kontaktu z ekspertami i specjalistami. Jest zaangażowany w rozmowy i konsultacje. Minister słucha, często notuje główne punkty wypowiedzi swoich rozmówców i odnosi się do ich stwierdzeń. Widać to choćby na konferencjach. Minister wysyła projekty ustaw i rozporządzeń do konsultacji ze środowiskiem. To dobre postępowanie. Jednak trzeba przyznać, że jeszcze lepiej byłoby, gdyby rozmawiał z uczestnikami systemu już na etapie pomysłu i wstępnych faz tworzenia aktów prawnych. To pozwoliłoby na uniknięcie części błędów i znacznie ułatwiło by wprowadzanie uzgadnianych zmian.

Atutem ministra Radziwiłła jest systematyczność. Minister konsekwentnie podążą wyznaczoną drogą dążąc do realizacji zapowiedzianych planów. Mam na myśli przede wszystkim wprowadzenie sieci szpitali oraz prace nad ustawą o POZ. Minister potrafi zdecydowanie bronić swojego stanowiska wobec innych uczestników systemu, choć nie mam wystarczającej wiedzy aby potwierdzić taką podstawę wobec innych członków rządu, szczególnie wobec nadzorujących finanse państwowe.

Ministra wypada mi pochwalić również za pozytywne wypowiadanie się i wspieranie rozwoju koordynowanej opieki zdrowotnej oraz tworzenia oddziałów wieloprofilowych w naszych bardzo pofragmentowanych szpitalach. KOZ i reorganizacja pracy szpitali to przyszłość systemu ochrony zdrowia w naszym kraju, więc jako szef Polskiego Towarzystwa Koordynowanej Ochrony Zdrowia popieram ten kierunek. Mam nadzieję, że uda się nam stworzyć konsorcja KOZ wykorzystując także potencjał sektora prywatnego, co postulowała PFSz. Pozytywnym zjawiskiem jest także postawa wiceministrów oraz szefostwa NFZ, którzy aktywnie uczestniczą w konferencjach, konsultacjach oraz innych wydarzeniach i całkiem dobrze komunikują się z uczestnikami systemu.

Zauważam jednak kilka spraw, które minister Radziwiłł mógłby inaczej "rozegrać". Wydaje się, że - w przypadku, kiedy w Polsce mamy wzrost gospodarczy - powinien być w stanie przekonać rząd, że w zdrowie musimy zainwestować dużo szybciej znacznie więcej publicznych pieniędzy. Byłoby świetnie, gdyby minister stale przypominał wszystkim, że ochrona zdrowia to dobra inwestycja, a nie "worek bez dna". Minister, w obliczu znacznego niedoboru lekarzy i pielęgniarek, ale też w obliczu nadmiernego obciążenia tych deficytowych grup zawodowych, mógłby bardziej skutecznie działać na polu wprowadzania nowych zawodów medycznego personelu pomocniczego oraz zmniejszania raportowania i biurokracji. Strategia polegająca na wspieraniu kształcenia większej liczby lekarzy wydaje mi się niewystarczająca. Liczyłbym na większą kreatywność w tym obszarze, chociażby poprzez wspólne przygotowanie ustawy o zawodach "okołomedycznych".

Jako profesor uniwersytecki w ocenie ministra powinienem posługiwać się skalą akademicką, jednakże minister nie jest moim studentem, dlatego też powiem krótko: może być lepiej.

Krzysztof Hałabuz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów:
- W skali sześciostopniowej moja ocena ministra Radziwiłła to "dwójka". Wszystkie zmiany przeprowadzane w systemie ochrony zdrowia nie są wynikiem jego wizji systemu, lecz efektem zewnętrznych uwag oraz nacisków. Także całkowita zmiana poglądów ministra po objęciu stanowiska źle świadczy o jego etyce zawodowej. Dlaczego nie "jedynka"? Trzeba pochwalić pewność siebie w wypowiedziach oraz zimną krew w trudnych momentach. Te cechy wykorzystane w odpowiedni sposób mogą panu ministrowi pomóc w przyszłych działaniach, jeśli będą tylko ukierunkowane na odpowiednie cele. Trzymam kciuki!

Robert Mołdach, współtwórca Instytutu Zdrowia i Demokracji:
- Jeżeli oceniać dwa lata ministra Radziwiłła z perspektywy kierunków i zadań sformułowanych w programie PiS, to ta ocena musiałaby być co najmniej dobra. Czy jednak faktycznie działania ministra zdrowia należy oceniać po tym, jak realizuje program partii?

Rozumiem kwestię obietnicy wyborczej i prawo ugrupowania, które wygrało wybory, do realizacji swojej wizji państwa. Ale to nie oznacza, że nad rozwiązaniami zawartymi w programie nie należy dyskutować, pomijać głos partnerów społecznych, czy tłumaczyć presją czasu brak konsultacji. Zdrowie wymaga szerokiego konsensusu. Z tej perspektywy dwa lata ministra Radziwiłła mnie rozczarowuje.

Wdrożenie sieci szpitali przed systemem jakości, dekompozycja w miejsce regulacji sektora prywatnego, koncentracja usług zamiast koordynacji, zignorowanie problemu niemotywujących systemów wynagrodzeń przy staraniach o lepsze wykorzystanie infrastruktury publicznej, nieuzasadniona wiara w siłę i odpowiedzialność państwa poprzez koncentrację władzy – to tylko przykłady, gdzie konsensus przyniósłby zdecydowanie lepsze rozwiązania, nie łamiące na dodatek programu PiS. Ocena szkolna tu nie pasuje – to klasa o innym profilu.

Bartosz Arłukowicz, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, były minister zdrowia, poseł Platformy Obywatelskiej:
- Minister Radziwiłł zasłużył w skali szkolnej na ocenę niedostateczną i tytuł "wielkiego likwidatora". W ciągu dwóch lat obecny minister zdrowia nie wprowadził żadnej zmiany, która polepszałaby sytuację pacjentów. Można natomiast wymieniać bez końca obszary, w których minister Radziwiłł zlikwidował dobre rozwiązania wypracowane na przestrzeni wielu lat w środowisku medycznym, we współpracy z pacjentami.

Zlikwidowany rządowy program in vitro, z którego urodziło się osiem tysięcy dzieci, zlikwidowane standardy opieki okołoporodowej, antykoncepcja awaryjna na receptę, setki oddziałów szpitalnych poza tzw. siecią szpitali, wielokrotne podwyżki na przykład cen leków po przeszczepach, fikcyjne "darmowe" leki dla seniorów i wreszcie absurdalny spot z królikami w roli głównej. To są najważniejsze dokonania Konstantego Radziwiłł na stanowisku ministra zdrowia.

Anna Janczewska-Radwan, minister do spraw systemu ochrony zdrowia w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC:
- Dwa lata w Ministerstwie Zdrowia pod rządami pana ministra Radziwiłła to niewątpliwie bardzo pracowity okres w ministerstwie. Pracowity nie oznacza jednak efektywny dla polskiego systemu ochrony zdrowia i pacjentów. Reorganizacje w systemie ochrony zdrowia jakie się dokonały w ciągu tych dwóch lat nie wynikają z przemyślanej i skonsultowanej ze środowiskiem wizji i strategii ochrony zdrowa, jaką powinien mieć rząd i minister, tylko z potrzeby realizacji kilku obietnic wyborczych.

Do dzisiaj nie została przedstawiona zapowiadana w maju ustawa o Narodowej Służbie Zdrowia, która miała być swoistą wizją i strategią, tak ważnego dla każdego obywatela, systemu ochrony zdrowia. Od tej właśnie ustawy powinny się rozpocząć dwa lata temu prace w resorcie. W lipcu 2016 pan minister zaprezentował wprawdzie dokument Narodowa Służba Zdrowia, jednak nakreślona w nim strategia była zbyt ogólna, poszczególne rozwiązania niespójne i niekorzystne dla systemu, a czasami sprzeczne ze sobą. Nie przedstawiono w niej też wizji, a z niej powinna dopiero wynikać strategia.

Ustawa o sieci szpitali nadal budzi wiele obaw i trudno przewidzieć skutki jej wprowadzenia, w szczególności wpływ na długość kolejek, zmarginalizowania już dobrze funkcjonującej prywatnej ochrony zdrowia, wyłączenia z sieci 360 szpitali, w tym wielu prywatnych, specjalistycznych i jednoprofilowych, czy braku samodzielnych oddziałów geriatrycznych. Podobnie fundamentalna dla systemu zdrowia ustawa o POZ jest przedmiotem wielu kontrowersji. Na przykład ze względu na brak ważnych zapisów dotyczących jej finansowania, mało realistycznych zapisów w zakresie opieki koordynowanej, czy zagrożeń wynikających z braku kadr.

Narastający konflikt z rezydentami, lekceważenie obywatelskiego projektu ustawy o minimalnych wynagrodzeniach i dotychczasowe efekty prac w Radzie Dialogu Społecznego to między innymi potwierdzenie kłopotów pana ministra w zakresie prowadzenia dialogu społecznego. Mam duży niedosyt, jeżeli chodzi o wagę, jaka przywiązuje pan minister do bardzo ważnych zagadnień zdrowia publicznego, w tym do profilaktyki, promocji i edukacji zdrowotnej, podjęcia dyskusji na temat innych niż budżetowych źródeł finansowania ochrony zdrowia czy roli innowacji w ochronie zdrowia. Decyzja rządu o stopniowym wzroście nakładów na ochronę zdrowia w perspektywie 10 lat do 6 proc. PKB nie wynika z żadnych wyliczeń finansowych, a bezwzględnie powinna.

Program 75+, o ile lista leków bezpłatnych będzie odpowiadać potrzebom adresatów, zaliczam do dobrych decyzji, w sytuacji problemów finansowych osób starszych i wyzwań związanych ze starzejącym się społeczeństwem.

Reasumując, dwuletnie dokonania pana ministra oceniam na "trójkę" w sześciostopniowej skali ocen. A gdybam miała wsiąść jeszcze pod uwagę, skądinąd bardzo sympatyczne króliki z nieprzemyślanego spotu reklamowego, w którym pan minister nie widzi nic bulwersującego to ta ocena spadłaby o jeden stopień niżej.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
- Nie oceniam dobrze działań obecnego ministra zdrowia w zakresie naprawiania systemu opieki zdrowotnej. Najgorszą decyzją ministra była – moim zdaniem – jego pierwsza decyzja, czyli to, że zgodził się być ministrem w warunkach, które w oczywisty sposób nie pozwalają mu na naprawę publicznej ochrony zdrowia. Te warunki to utrzymanie dwóch podstawowych „dogmatów” obowiązujących w publicznej ochronie zdrowia w naszym kraju od lat czyli:
- wszystkie świadczenia zdrowotne mają ma być „za darmo”
- nakłady na publiczną ochronę zdrowia mają być jak najmniejsze.

Godząc się na funkcję ministra w takich warunkach pan doktor Radziwiłł zgodził się autoryzować zmiany z góry skazane na porażkę. Reszta to już tylko konsekwencje tej pierwszej decyzji.

Dodatkowym czynnikiem, który utrudni funkcjonowanie publicznej ochrony zdrowia w warunkach skrajnego niedoboru środków będzie zapowiadana „deekonomizacja”, która w praktyce sprowadza się do rezygnacji z (ułomnej, ale jednak) konkurencji między podmiotami i do uprzywilejowania publicznych placówek, które – z reguły – są mniej efektywne.

Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego:
- Pan minister wprowadzając ustawowe zmiany przyjął na siebie olbrzymią odpowiedzialność za sektor zdrowia. Zawsze stałem na stanowisku, że taką odpowiedzialnością należy się dzielić, wtedy można osiągnąć większe sukcesy. Wstępne zapowiedzi o zwiększeniu nakładów na zdrowie, niestety nie spełniły się, co za pewne spowodowane jest zbyt małym zrozumieniem istoty problematyki zdrowia Polaków przez partię rządzącą i zbyt słabym oddziaływaniem ministra Konstantego Radziwiłła na swoje otoczenie polityczne.

Wystarczy tylko wyciągnąć wnioski z ostatnich protestów lekarzy rezydentów i protestu medyków, których celem jest zwiększenie nakładów na sektor zdrowia. Szkoda bardzo, że minister Zdrowia nie wykorzystuje tych argumentów z zabieganiu o to, aby zdrowie faktycznie stało się priorytetem w polityce państwa. Wprowadzenie w trybie pilnym rozporządzenia regulującego płace dla rezydentów, niestety oceniam także krytycznie, bowiem skutki takiego punktowego działania bez zwiększenia wyraźnego nakładów na zdrowie, mogą być katastrofalne dla całego systemu. Zagrożenie istniejące dziś w postaci wypowiadania klauzuli opt-out, i dramatycznej sytuacji, jakie może to wywołać w całym systemie, to także "osiągnięcia" pana ministra. Niestety, krytycznie odnoszę się do działań resortu zdrowia w kontekście wprowadzonych zmian o sieci szpitali, w których nie uwzględniono wielu uwag i doświadczeń dobrych rozwiązań regionalnych, skutki których będą dotkliwe już w najbliższej perspektywie. Szkoda, że założenia polityki rozwoju państwa prezentowane przez premiera Morawieckiego dotyczące zachęcania do inwestowania w naszym kraju kapitału, stanęły w sprzeczności z działaniem resortu zdrowia i tworzeniem sieci szpitali.

Osobiście miałem sposobność uczestniczenia w kilku kameralnych spotkaniach z panem ministrem Radziwiłłem i nie ukrywam, że w wielu sprawach zgadzaliśmy się, a tam, gdzie mieliśmy inne zdanie, prowadzony dialog był na wysokim poziomie merytorycznym, bez używania powszechnego w aktualnym dialogu politycznym stylu agresji. Ostatnie działania, które firmuje minister zdrowia, czyli słynny klip filmowy zachęcający do prokreacji, wywołał wiele kontrowersji i bez wątpienia pogorszył notowania ministra.

Podsumowując, pan minister trafił na wielkie pole minowe, gdzie bez współdziałania saperów z innych resortów i współpracy polityków wszystkich opcji, nie ma szans na sukces! Moja ocena dawałaby promocję do wyższej klasy, ale niestety tylko na poziomie dostatecznym.

Maciej Murkowski, wykładowca akademickim Wyższej Szkoły Inżynierii i Zdrowia w Warszawie i Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie:
- Minister objął pracę w rządzie, który, jak żaden inny, cieszył się zaufaniem i nadzieją na przeprowadzenie gruntownej zmiany (w tym w opiece zdrowotnej) ze strony większości naszych rodaków. Niestety, rząd i minister to całkowicie zawiódł i od wielu miesięcy jest jednym z najgorzej ocenianych ministrów. Poza konkretem dotyczącym leków dla seniorów, minister nie ma na swoim koncie żadnego sukcesu. Ma same porażki, zaczynają do od kuriozalnej ustawy o "sieci szpitali", która przecież z żadną siecią nie ma nic wspólnego, a kończąc na uchwalonej niedawno ustawą o POZ.

Minister przez dwa lata nie przeprowadził ani jednej pozytywnej i odczuwalnej zmiany dla pacjentów. Zraził do siebie nawet największych optymistów, a co najważniejsze, nie przedstawił spójnej i klarownej wizji dla systemu opieki zdrowotnej, podzielanej przez większość zainteresowanych. Wielka szkoda tych straconych dwóch lat i najwyższy czas na zmianę. Moja ocena to "jedynka".

Dariusz Madera, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu:
- Patrząc z pozycji osoby zarządzającej szpitalem działalność ministra Radziwiłła oceniam pozytywnie. Ministrowi Radziwiłłowi udało się przeprowadzić między innymi wprowadzanie systemu podstawowego zabezpieczenia szpitalnego świadczeń opieki zdrowotnej. Choć inaczej wyobrażałem sobie funkcjonowanie tego systemu to i tak wprowadza on korzystne rozwiązania. Daje szpitalom stabilność finansowania, ale również, a może i przede wszystkim, zostały w nim określone wskaźniki jakościowe w systemie ryczałtowym, w którym pierwszy raz szpitale będą mogły otrzymać dodatkowe środki za posiadanie akredytacji. A więc będą niejako premiowane za podejmowanie działań na rzecz jakości. Zyskają na tym też pacjenci.

Należy zaznaczyć, że minister Radziwiłł podjął się także rozwiązania problemu niewystarczających środków finansowych na ochronę zdrowia czy też uregulowania kwestii ustalania minimalnych wynagrodzeń pracowników wykonujących zawody medyczne, zatrudnionych w podmiotach leczniczych, które do tej pory nie były uregulowane.

Oczywiście życzyłbym sobie, aby środki na ochronę zdrowia były znacznie wyższe niż proponuje minister. Wyższe, aby przyśpieszyć wprowadzanie zmian, ponieważ obecny stan naszego systemu ochrony zdrowia jest naprawdę jest bardzo zły. Żądania różnych środowisk wskazują na wiele problemów, których nie da się rozwiązać bez odpowiednich środków finansowych.

Uważam, że ocena dobra jest jak najbardziej odpowiednia.

Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci:
- Na pewno nie można zarzucić ministrowi Radziwiłłowi braku pracowitości i opieszałości. Tak dużej dynamiki prac mury przy ulicy Miodowej nie zaznały od dawna. Dotyczy to także wszystkich, którzy starają się komentować inicjatywy legislacyjne i brać udział w konsultacjach społecznych. Mamy co robić, także organizacje pacjentów, które w większym stopniu zostały włączone w recenzowanie propozycji zmian. Widoczna jest sprawczość resortu zdrowia. Powstaje pomysł, jest procedowany i wdrażany. Machina legislacyjna działa szybko i sprawnie. A jakie są jej owoce?

Bezsprzecznie dobre są dwie inicjatywy zmian. To ustawa o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta oraz ustawa o medycynie szkolnej. Jeśli zostaną uwzględnione zgłaszane w konsultacjach poprawki, można uznać je za zgodne z trendami, potrzebne społecznie i poprawiające sytuację pacjentów zmiany.

Ustawa o sieci nie pokazała jeszcze swojego prawdziwego oblicza. Finansowanie budżetowe w rękach sprawnego dyrektora szpitala może przybliżyć nas do dobrego modelu, w którym dochodzi do integracji i koordynacji opieki przed i poszpitalnej w regionie, zmienia się rola szpitala z miejsca leczenia na miejsce organizacji opieki, celem opieki staje się unikanie hospitalizacji a uczestniczące w opiece podmioty dzielą się zyskiem z generowanych oszczędności. To model Accountable Care, który daje pozytywne rezultaty i sprawia, że zmienia się model opieki szpitalnej z interwencyjnej na prewencyjną. To w rękach sprawnego menadżera może stać się szansą na zlikwidowanie nadmiernej liczby łóżek szpitalnych. Czy tak się stanie? Ilu menadżerów szpitali wykorzysta tą okazję w taki sposób?

Z troską patrzę na ustawę o POZ. Niewiele ona zmienia, betonuje POZ w obecnym kształcie opartym na tradycyjnym zespole lekarz – pielęgniarka – położna, nie wychodząc naprzeciw zgłaszanym przez pacjentów potrzebom dopuszczenia do POZ innych zawodów medycznych – dietetyków, psychologów, fizjoterapeutów, farmaceutów. Mało prawdopodobne, żeby ten tradycyjny zespół z tradycyjnym podziałem zadań zmierzył się skutecznie z głównym zadaniem POZ jakim jest profilaktyka czy ruchy antyszczepionkowe. Tu też nadzieja w sprawnych menadżerach, którzy będą potrafili wykorzystać lepsze finansowanie POZ dla dobra lokalnej społeczności.

Nie wiem, czy można powiedzieć, że udał się ministrowi dialog społeczny, ale można powiedzieć, że pod koniec roku udał się dialog społeczny z udziałem pacjentów. Włączenie ich do prac spec zespołu sprawiło że na agendę prac trafił projekt sytemu nowoczesnego, pacjentocentrycznego i efektywnego kosztowo, który przebija się do rekomendacji dotyczących transformacji systemowej. Pracują nad tym wspólnie i mówią jednym głosem organizacje pacjentów, które do tej pory nie miały okazji do integracji. Może się okazać, że pacjenci wnoszą tyle istotnych treści do dialogu społecznego, że nikt już nie będzie próbował organizować go bez nich. I to by był największy dorobek tej kadencji. Udział pacjentów w planowaniu zmian zmniejsza ryzyko, że w przyszłości zmiany będą chybione.

Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagielońskiego do spraw zdrowia, dyrektor Instytutu Studiów Interdyscyplinarnych w Uczelni Łazarskiego:
- Pan minister Radziwiłł obejmując stery resortu zapowiadał wprowadzenie radykalnych zmian w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia. Zmian, które miały przywrócić realną odpowiedzialność państwa za ten obszar. Ogłaszając powrót do idei solidaryzmu społecznego w kształtowaniu polityki zdrowotnej Pan Minister wzbudził nadzieje na to, że położy kres nazbyt popularnej w ostatnich latach metodzie zarządzania biedą sektora publicznego poprzez spychanie problemów i kosztów na najsłabszych uczestników systemu: pacjentów, ale też i kiepsko opłacany biały personel.

Niestety, panu ministrowi nie udało się w pierwszych miesiącach urzędowania zabezpieczyć wystarczającego finansowania, które pozwoliłoby na realizację takich śmiałych wizji. Siłą rzeczy wprowadzane później rozwiązania, takie jak darmowe leki dla seniorów, dostęp do technologii ratunkowych, czy ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w służbie zdrowia, nawet jeśli w zamyśle stanowiły przyczynek do realizacji programu solidarnościowego, w zestawieniu z szumnymi zapowiedziami musiały wypadać dość blado. Zbyt szybko także dyskusje wokół reform zeszły na tory szczegółowych rozwiązań technicznych, rozpalających do czerwoności spory wewnątrz sektora, a zarazem mało zrozumiałych dla przeciętnego obywatela (doskonałym przykładem jest tu sieć szpitali). Jednocześnie zabrakło wyjaśnienia docelowej wizji systemu ochrony zdrowia, w szczególności zaś wskazania szerokiemu odbiorcy, jak wprowadzane zmiany organizacyjne wpłyną na kwestie dla pacjentów zasadnicze. Z jednej strony poprawę dostępu do świadczeń, z drugiej zaś - ich jakości.

Dopiero w ostatnich tygodniach podjęta została przez rząd decyzja o stopniowym zwiększaniu nakładów na publiczną ochronę zdrowia do 6 proc. PKB. I choć trudno nie przyznać racji panu ministrowi, gdy podkreśla bezprecedensowy charakter tego posunięcia, to – paradoksalnie - w oczach opinii publicznej rysuje się ono bardziej jako porażka, aniżeli sukces. Jak to jest możliwe? Decyzja ta została podjęta zbyt późno, w kontekście protestu rezydentów, którzy poprzeczkę ustawili już znacznie wyżej. W rezultacie ruch, który jeszcze pół roku temu uznano by za spektakularny sukces, dziś komentowany jest jako niezadowalający kompromis.

Gruntowne zmiany w niezwykle złożonym systemie ochrony zdrowia wymagają nie dwóch, a kilkunastu lat, dlatego zamiast wystawiać Panu Ministrowi ocenę lepiej chyba zalecić odrobienie zadania domowego z komunikacji społecznej. Bez jasnej wizji i odbudowy zaufania do systemu publicznego pozbawieni poparcia reformatorzy nie dostaną mandatu na koniec końców nieunikniony wzrost danin na ochronę zdrowia, ugrzęzną bowiem w próbach rozwiązania złożonych konfliktów interesów, które w sposób naturalny i nieunikniony muszą w procesie transformacji dojść do głosu.

Przeczytaj także: "Radziwiłł oceniony przez "Rzeczpospolitą" na "jedynkę".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.