Skończyły się łóżka polowe, dzieci leżą na materacach

Udostępnij:
- Mój oddział przygotowany jest na 28 osób, a mamy 43 pacjentów. Skończyły się łóżka polowe, dzieci leżą na materacach. To są warunki oburzające, nie mogę na to spokojnie patrzeć - powiedziała dr Lidia Popek, ordynator Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Przyznała, że w tej chwili ma około 40 pacjentów na liście rezerwowej. - Sytuacja jest tragiczna. Ciągle muszę komuś odmawiać. Te dzieci, które czekają w kolejce, to też są osoby potrzebujące pomocy, ale "na ich szczęście" nie chcą się zabić - dodała.
- Problem, który nas dotyczy, jest ogólnopolski - wyjaśniła Lidia Popek w rozmowie z "Gazetą.pl".

- W tej chwili mamy około 40 pacjentów na liście rezerwowej. Te dzieci, które czekają w kolejce, to też są osoby potrzebujące pomocy, ale "na ich szczęście" nie chcą się zabić. To jedyna zmienna, która w tej chwili decyduje o tym, czy kogoś przyjmiemy, czy nie. Niekiedy dzieci muszą czekać nawet kilka miesięcy na pobyt w szpitalu. I to nie są zdrowe dzieci, bo ja czytam ich skierowania. Dla tych, którzy mają myśli samobójcze, też już brakuje miejsc w szpitalu - podkreśliła Popek. Przyznała, że zaledwie 20 procent dzieci i młodzieży potrzebujących pomocy z zakresu zdrowia psychicznego ją otrzymuje.

- Reszta musi sobie jakoś poradzić. To w oczywisty sposób wpływa negatywnie na rozwój tych osób i może skończyć się tragicznie - podsumowała Popek.

Jeden psychiatra dziecięcy na 25 tys. Polaków
O psychiatrii dziecięcej "Menedżer Zdrowia" pisał w listopadzie. - W Polsce na 100 tys. pacjentów przypada nieco ponad 4 lekarzy o specjalności psychiatria dzieci i młodzieży – powiedziała Barbara Remberk, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia". Przyznała wprost, że jest źle.

Z kolei Agata Szulc, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wyliczyła, że w naszym kraju jest zarejestrowanych niewiele ponad 400 psychiatrów dzieci i młodzieży. W niektórych regionach sytuacja jest niebezpieczna. - W województwie podlaskim działa tylko jeden oddział dzienny, a psychiatrów dziecięcych jest zaledwie kilku. Pacjenci są zmuszeni do szukania pomocy w innych, większych miastach, na przykład w Warszawie, gdzie trzeba czekać na wizytę po kilka miesięcy albo nawet dłużej – dodała i podkreśliła, że Polskie Towarzystwo Psychiatryczne wielokrotnie alarmowało o braku specjalistów. Bez efektów. - Sytuacja dojrzała do tego, aby się nią zająć. I to na poziomie ministerialnym – podkreśliła Barbara Remberk, a Paweł Mierzejewski, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych, strategii i rozwoju Instytutu Psychiatrii i Neurologii, dodał: - Psychiatria dziecięca jest dyscypliną zaniedbywaną przez wiele lat. Obserwujemy wzrost, wręcz epidemię, zaburzeń psychicznych u dzieci, co w powiązaniu z brakiem kadry, niewystarczającą liczbą miejsc udzielania świadczeń oraz niedofinansowaniem usług z zakresu psychiatrii dziecięcej może doprowadzić do zapaści systemu. Sytuacja jest patowa. Konieczne są radykalne działania rządu, być może na poziomie Rady Ministrów. Należy wdrożyć działania kompleksowe w szkołach, poradniach, opiece społecznej, sądach i szpitalach.

Przeczytaj także: "Jeden psychiatra dziecięcy na 25 tys. Polaków".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.