Sprzęt stoi i rdzewieje. Dlaczego polskie szpitale nie potrafią inwestować?

Udostępnij:
Nawet 10 proc. PKB na zdrowie nie pomoże, jeżeli nie nauczymy się rozsądnie wydawać pieniędzy na zakup sprzętu. Idą na to olbrzymie sumy, a sprzęt wykorzystywany jest po dwie godziny dziennie, a w skrajnych – w ogóle.
Niedawno Najwyższa Izba Kontroli podważyła zasadność dotacji celowych Ministerstwo Zdrowia na zakup sprzętu dla dwóch olsztyńskich szpitali. Blisko 16,5 mln zł dostał od resortu Uniwersytecki Szpital Kliniczny (USK) w Olsztynie na zakup dwóch rezonansów magnetycznych. Sprzęt w ogóle nie został rozpakowany i uruchomiono.

W komentarzu pod naszym materiałem na ten temat czytelnicy wskazywali, że takich perełek jest więcej. Dlaczego?

Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting w Poznaniu oraz wykładowca i ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku:
- Każdy podmiot tworzący, każdy dyrektor placówki medycznej czy ordynator oddziału chce mieć swój szpital wyposażony w najnowocześniejszą aparaturę i sprzęt medyczny. Jednak megalomania menedżerów niektórych podmiotów leczniczych przerasta granicę absurdu.

W swojej karierze zawodowej widziałem wiele szpitali wyposażonych w najnowocześniejszą, bardzo drogą i często zdublowaną ilościowo aparaturę, której nikt nie używał z oczywistych powodów, łatwych do przewidzenia na etapie planowania i realizacji zakupów, ale nie branych wówczas pod uwagę lub ignorowanych na zasadzie „kupimy a potem jakoś to będzie". Widziałem liczne nowoczesne i kosztowne bloki operacyjne pracujące po 2 - 3 godziny na dobę a potem stojące pusto. Znam miejscowości, w których obok siebie funkcjonują szpitale należące do różnych organów tworzących, które w żaden sposób ze sobą nie współpracują, a wręcz przeciwnie – ostro rywalizują, również w zakresie dokonywania zakupów podobnego sprzętu i aparatury, które następnie wykorzystywane są w niewielkim procencie.

We wszystkich tych przypadkach wydano – i przy okazji zamrożono na wiele lat – olbrzymie pieniądze publiczne. Winnych tego stanu jest wielu, jednak głównym winowajcą wydaje się być Ministerstwo Zdrowia, które jako urząd administracji państwowej obsługujący ministra zdrowia nie potrafiło do tej pory opracować, skoordynować i nadzorować należycie procedur związanych z planowaniem inwestycji i zakupów, a następnie z zapewnieniem efektywności wydatkowania środków publicznych i ich racjonalizacji w ochronie zdrowia.

Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Te nadmierne zakupy szpitali tylko po części można zrozumieć. Przecież one między sobą konkurują, NFZ bierze przy wycenie kontraktów pod uwagę wyposażenie szpitali w sprzęt, preferując te, w których jest to wyposażenie jest lepsze.

Mówiłam o częściowym zrozumieniu. Bo sposób, w jaki szpitale usiłują uzyskać tą przewagę konkurencyjną woła o pomstę do nieba. Sporą winę ponosi tu Ministerstwo Zdrowia, które dotuje zakupy sprzętu. Skoro dają – to brać: szpitale ustawiają się w kolejce po dotacje niezależnie od tego, czy sprzęt się przyda i zwróci, czy nie. Dalej idą dary od fundacji. Te zbierają pieniądze na konkretne cele – np. geriatrię. W efekcie w szpitalu pojawia się co prawda sprzęt przydatny, ale relatywnie rzadko. I wreszcie dochodzą ambicje szefów oddziałów i klinik.

Zwracam przy tym uwagę na to, że polskie szpitale są biedne, najczęściej nie stać ich na inwestowanie w sprzęt ze środków własnych. Pieniędzy szukają nie we własnym budżecie, a metodą poszukiwania sponsora. W efekcie w szpitalu często nie pojawia się sprzęt najbardziej potrzebny, a ten dla którego takiego sponsora udało się znaleźć.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.