Jakub Szulc: żadna reforma emerytalna się nie uda się bez reformy ochrony zdrowia

Udostępnij:
Jeżeli nie będzie reformy ochrony zdrowia – nie uda się żadna reforma emerytalna. Nic nie da wydłużenie formalnego wieku emerytalnego, bo pracę tracimy na ogół na skutek utraty zdrowia, nie zapisów ustawowych. Gdy stanie się to przed formalnie zapisanym wiekiem, pacjenci przechodzą na renty, czyli inną formę świadczenia społecznego. A czy bez reformy ochrony zdrowia coś da obniżenie wieku? Prezentujemy felieton Jakuba Szulca.
Nieunikniony wydaje się powrót do dyskusji nad wiekiem emerytalnym. Ostatnie dni kampanii prezydenckiej zaowocowały obietnicą obniżenia wieku emerytalnego przez prezydenta elekta i projektem ustawy dającym prawo do emerytury po 40 latach pracy.

Ten ostatni pomysł jest oczywiście skierowany do osób rozpoczynających pracę stosunkowo wcześnie. Oznacza to, że głównymi beneficjentami będą pracownicy mniej wykwalifikowani, wykonujący prace fizyczne. Nie rozwodząc się zbyt długo nad zaletami (słabsze wykształcenie = gorsza praca = mniejsze zarobki = krótsza oczekiwana długość życia w momencie przejścia na emeryturę) bądź wadami takiego rozwiązania (system zabezpieczenia emerytalnego jest systemem solidarnościowym, w którym pracujący składają się na wypłaty dla emerytów), warto zwrócić uwagę na problem stanu zdrowia i możliwości wykonywania pracy zawodowej.

Nie trzeba bardzo głębokiej analizy, żeby stwierdzić, że aktywność zawodowa istotnie zależy od stanu zdrowia. Oczywiście przyczyny mogą być różne: utrata pracy, przejście na rentę, brak próby podjęcia pracy przez osoby po dłuższej chorobie etc. Mimo to zależność jest bardzo wyraźna. Jeżeli spojrzeć na dane dotyczące naszych sześćdziesięciolatków, okaże się, że pracuje ok. 40 proc. osób o dobrym stanie zdrowia, o połowę mniej niezgłaszających istotnych problemów zdrowotnych i tylko 1 na 10 osób ze złym lub bardzo złym stanem zdrowia.

Żyjemy coraz dłużej, co roku średnia oczekiwana długość życia wzrasta o kilka miesięcy (chociaż od kilku lat przestaliśmy doganiać Europę), wydłużenie wieku emerytalnego wydaje się więc czymś naturalnym. Dynamika zmian demograficznych jest oczywista i trudno się z nią kłócić. Tylko co z tego, że mamy obowiązek pracować dłużej, skoro zapadamy na choroby przewlekłe cały czas w podobnym wieku, a najczęstszą konsekwencją uszczerbków na zdrowiu jest utrata pracy?

Dyskusja o wieku emerytalnym w oderwaniu od zdrowia jest dyskusją pozorną. Jeżeli uznamy, że podstawowymi przyczynami przyjęcia „reformy 67 lat” były: wysokość stopy zastąpienia związanej z wydłużającym się czasem życia i wzrastające obciążenie demograficzne, to okazuje się, że zamierzona poprawa sytuacji zarówno przyszłych emerytów, jak i ZUS zależy przede wszystkim od naszego stanu zdrowia i możliwości wykonywania pracy zarobkowej. Jeżeli większość z nas nie będzie w stanie pracować przez ostatnie lata aktywności zawodowej, nasze emerytury będą o wiele niższe. Oznacza to, analogicznie, brak wpływów do ZUS, koniecznych do wypłaty emerytur. Koło się zamyka...

Chyba że oprócz forsowania najprostszych rozwiązań: wiek w górę – wiek w dół, zaczniemy się zajmować realnymi problemami, czyli pogorszeniem stanu zdrowia w późnym wieku produkcyjnym, podnoszeniem zatrudnienia mimo niepełnosprawności, lepszym dostępem do leczenia i rehabilitacji – jednym słowem: ochroną zdrowia. Może w końcu się uda?

Pełny tekst felietonu Jakuba Szulca ukaże się w najbliższym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.