Kodeks etyki - bubel pseudoprawny, czy konieczność akredytacyjna.

Udostępnij:
Coraz więcej szpitali wprowadza kodeksy etyki, chociaż lekarzy obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej. Po co? Twierdzą, że w ten sposób chcą poprawiać jakość świadczeń i spełnić wymogi akredytacyjne. Ale czy to jak ktoś się ubiera do pracy ma na to wpływ?
Ostatnio kodeks wprowadził Szpital Kliniczny im. Mielęckiego w Katowicach. Dyrektor nie chce się na ten temat już wypowiadać. Odsyła do lekarza naczelnego oraz do głównej księgowej. Lekarze zostają postawienie w trudnej sytuacji, bo z jednej strony przełożony obliguje do podpisania dokumentu, z drugiej strony prezes Naczelnej Rady Lekarskiej jest temu przeciwny. Naczelna lekarz szpitala była nieuchwytna mimo wielokrotnych prób kontaktu.

- Każdego lekarza obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej i mam wątpliwości czy tworzenie dodatkowych wewnątrzszpitalnych kodeksów etyki ma sens. Wydaje się, że ma to swoje korzenie w staraniach podmiotów o uzyskanie akredytacji i to właśnie rodzi bardzo wiele dziwnych pomysłów Wprowadzenia dodatkowych kodeksów chcą dyrektorzy i są one tworzone przez urzędników, a nie przez lekarzy, dla samorządu zawodowego najważniejsze jest, aby lekarze stosowali zasady kodeksu stworzonego przez lekarzy. Wszystkie zapisy dotyczące postępowania lekarskiego muszą być zgodne z etyką we właściwym rozumieniu tego słowa. A nawet w pojęcie etyki wprowadza się zapisy deprecjonujące, takie jak nie wychodzenie z pracy przed czasem, mycie rąk, noszenie krawatów przez mężczyzn i nienoszenie krótkich spódnic przez kobiety. Wielu lekarzy odmawia podpisania tych dokumentów – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

- Wprowadzenie kodeksu etyki było zasadnym posunięciem, bo wynikało z konieczności spełniania postanowień akredytacyjnych – mówi Ewa Mołek, główna księgowa Szpitala Klinicznego im. Mielęckiego w Katowicach – Ten dokument mógł się różnie nazywać. Zasady w szpitalu obowiązywały od wielu lat i zostały spisane jako praca kilku osób. Chcemy w ten sposób osiągać cele nadrzędne, takie jak budowanie wizerunku profesjonalnej jednostki medycznej, podniesienie jakości świadczonych usług i dbałość o bezpieczeństwo pacjenta oraz o spełnienie zobowiązań akredytacyjnych. Nie rozumiem zainteresowania tematem, ponieważ nikt z pracowników od momentu wprowadzenia zarządzenia nie składał żadnej skargi.

- Standard akredytacyjny nic nie mówi o konieczności wprowadzania kodeksów etyki – mówi Halina Wąsikowska z Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia – Trzeba wdrażać mechanizmy rozwiązywania problemów etycznych w szpitalach, przy czym najpierw je należy zdefiniować, potem można utworzyć zespół, czy komitet i na ten temat rozmawiać, aby je rozwiązać.

Na pytanie o koszty wprowadzenia kodeksu Ewa Mołek powiedziała, że nie było żadnych, ponieważ kodeks przygotowywało kilka osób w ramach swoich obowiązków.

Pozostaje wciąż pytanie, po co kilka osób, zamiast wykonywać swoje obowiązki, musi marnować swój czas pracy i tworzyć coś, co nie podnosi ani wspomnianego prestiżu, ani nie ma uzasadnienia akredytacyjnego, a wręcz przeciwnie – stawia lekarzy w niekorzystnym świetle, bo skoro potrzebny jest dodatkowy kodeks, jakiego koloru skarpetki należy ubrać, to znaczy, że leczyć potrafią, ale mają problemy ze schludnością. I pozostaje jeszcze jedno pytanie – jak krótkie spódniczki wpływają na bezpieczeństwo pacjenta. Bo dla niskociśnieniowców, to wręcz mogą działać zdrowotnie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.