Lewa kasa w NFZ i Ministerstwie Zdrowia

Udostępnij:
Urzędnicy państwowi chętnie stroją się w piórka ludzi zarabiających źle. Oficjalnie podają sumę swojej stałej zapłaty, a ta jest rzeczywiście niska. Nie podają natomiast dodatkowych apanaży. Często jak ustalił „Super Express” równych lwiej części wynagrodzenia zasadniczego. Dotyczy to urzędników NFZ i Ministerstwa Zdrowia. W dwie godziny można zarobić trzy tysiące złotych.
Za co? -Taka fucha to istny dar niebios! Jak ustalił "Super Express", pracownicy Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia w 2013 r. dostali dodatkowo blisko 2 mln zł za udział w posiedzeniach komisji ekonomicznej. Za jedno spotkanie dostają od 2,5 tys. do 3 tys. zł. Żyć nie umierać! – pisze „Super Express”.

Jak podaje gazeta w jej składzie jest m.in. Artur Fałek, dyrektor departamentu polityki lekowej, jego zastępca Grzegorz Bartolik i inni ważni urzędnicy resortu zdrowia. W komisji znalazło się też miejsce dla Wojciecha Giermaziaka, dyrektora Głównej Biblioteki Lekarskiej. W sumie dwunastu przedstawicieli MZ i pięciu NFZ.

Co na to eksperci? –Nie żałowałbym tych pieniędzy, zaoferowałbym nawet trzy razy więcej. Bo dobry negocjator w komisji ekonomicznej może przyczynić się do wielkich oszczędności w wydatkach budżetu refundacyjnego – mówi Krzysztof Łanda, prezes fundacji Watch Health Care. –Ale kontrowałbym: czy uczestnik posiedzenia ma odpowiednie kwalifikacje, z zakresu EBM, z zakresu negocjacji. Wymagałbym szkolenia, zdawania egzaminów. Dziś tak nie jest i obawiam się, że pieniądze nie zawsze, ale niestety często, trafiają do ludzi przypadkowych – dodaje.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.