Rząd opóźnia zmianę prawa w sprawie leczenia za granicą

Udostępnij:
Swoboda pracy, uczenia się i zamieszkania to prawa, do których obywatele UE zdążyli się przyzwyczaić. Kolejnym etapem integracji jest uproszczenie i ujednolicenie zasad korzystania z usług medycznych we wszystkich krajach wspólnoty. Zgodnie z przepisami, ubezpieczony pacjent będzie mógł otrzymać zwrot kosztów leczenia w innym państwie, według stawek w swoim kraju. Jednak politycy postanowili wprowadzić kilka usprawnień, które mogą zniechęcić Polaków do korzystania z tego rozwiązania.
Aby otrzymać refundację, chory będzie musiał zwrócić się z wnioskiem do właściwego oddziału wojewódzkiego NFZ. Podstawą będzie rachunek wystawiony przez zagraniczny podmiot wykonujący działalność leczniczą. Uprawnienie to będzie dotyczyć jedynie świadczeń gwarantowanych.

Projekt wskazuje, że nie będzie możliwe uzyskanie zwrotu kosztów za obowiązkowe szczepienia ochronne, przeszczepy i oraz świadczenia w dziedzinie opieki długoterminowej.

Dyrektywa weszła w życie 25 października 2013 roku w całej Unii Europejskiej. Polska miała od tego momentu dwa lata na dostosowanie swojego systemu prawnego do zmian. Minęło pół roku, a Polacy wciąż nie mogą cieszyć się nowymi przywilejami. O to na jakim etapie jest ustawa, zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia.

- Projekt ustawy implementującej dyrektywę jest obecnie na etapie prac sejmowych, a konkretnie na etapie prac w podkomisji nadzwyczajnej, powołanej specjalnie do rozpatrzenia tego projektu - odpowiada portalowi Money.pl biuro prasowe resortu.

Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce wypowiadać się na temat transgranicznej opieki medycznej do czasu uchwalenia przepisów. - To tylko propozycja - zastrzega Sylwia Wądrzyk z NFZ. - Do czasu wejścia w życie ustawy implementującej postanowienia dyrektywy transgranicznej, Fundusz nie ma żadnych podstaw do podejmowania jakichkolwiek czynności. Bardzo chętnie udzielimy komentarza w momencie gdy ustawa wejdzie w życie.

Kiedy to nastąpi? Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann powiedział w Salonie politycznym Trójki, że według niego ustawa będzie uchwalona do końca wakacji sejmowych. Na posiedzeniu komisji zdrowia wiceminister nie ukrywał, że rząd celowo opóźniał wdrożenie ustawy w życie.

Ewa Borek, prezes fundacji My Pacjenci zauważa, że projekt ustawy transgranicznej nie jest wierny założeniom unijnej dyrektywy. - Unia chciała ułatwić leczenie za granicą, ale implementacja dyrektywy w Polsce jest karykaturą i ogranicza pacjentom możliwość takiego leczenia - podkreśla w rozmowie z Money.pl.

Jakie są podstawowe różnice? Projekt ustawy przewiduje limity na zagraniczne leczenie. Po ich wyczerpaniu Narodowy Fundusz Zdrowia do końca roku będzie wstrzymywał wypłacanie zwrotów. Na refundację środków pacjent będzie mógł liczyć dopiero po uwolnieniu budżetu w kolejnym roku lub latach.

Limity na zagraniczne leczenie
Rok Limit
2013 - 191,803 mln zł
2014 - 1002,061 mln zł
2015 - 1039,310 mln zł
2016 - 1082,051 mln zł
2017 - 1121,465 mln zł
2018 - 1161,660 mln zł
2019 - 1202,056 mln zł
2020 - 1242,651 mln zł
2021 - 1283,648 mln zł
2022 - 1324,743 mln zł
Źródło: mz.gov.pl

W 2014 roku NFZ nie będzie mógł wydać więcej niż nieco ponad miliard złotych. Informacja o wysokości tej kwoty ma być zamieszczana na stronach internetowych centrali NFZ i oddziałów wojewódzkich Funduszu. Refundacja powinna być równa cenie opieki w ojczyźnie. Projekt polskiej ustawy przewiduje zwrot średniej ważonej kosztów danej procedury, wyliczoną dla danego województwa na podstawie danych z kontraktów NFZ ze świadczeniodawcami.

Ponadto pacjent musi dołączyć wymagane dokumenty (skierowania, dokumentację medyczną). Przepisy unijne tego nie wymagają. Każdy oddział NFZ będzie indywidualnie przeprowadzał kalkulacje, przez co pacjent przed wyjazdem nie będzie wiedział na zwrot jakich kosztów będzie mógł liczyć.

Podstawową różnicą pomiędzy dyrektywą a implementacją jest publikowanie przez ministra zdrowia listy świadczeń, które będą wymagały uzyskania zgody Narodowego Funduszu Zdrowia. W projekcie listy znajdują się między innymi programy lekowe, badania izotopowe, genetyczne, radioterapia, tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny.

- To mniej więcej tak jakby 30 lat temu prosić o zgodę na wykonanie badania USG - zauważa Ewa Borek. - W większości przypadków nie ma diagnostyki chorób bez tomografii komputerowej. To nieporozumienie.

Dzisiaj Polacy również mogą korzystać z leczenia za granicą. Warunkiem jest uzyskanie zgody NFZ. Fundusz zgadza się na takie finansowanie, gdy zabiegu nie można przeprowadzić w Polsce. Wymagane dokumenty składa się do prezesa Funduszu, który ocenia je w ciągu pięciu dni.

W rezultacie zgodę otrzymuje niewielu rodaków. W 2013 roku starało się o nią 170 osób. Ostatecznie NFZ wydał 152 upoważnienia, których łączna wartość wyniosła 14,7 mln zł. Najwięcej wniosków dotyczyło:

genetyki klinicznej - 38
radioterapii onkologicznej - 35
ortopedii i traumatologii narządu ruchu - 20.

Niemal połowa wydanych w zeszłym roku wniosków dotyczyła leczenia w Niemczech - 48 proc. O leczenie w Wielkiej Brytanii starało się 19 proc., a w trzeciej w kolejności Belgii 9,2 proc.

Według wyliczeń rządu, koszt wdrożenia dyrektywy transgranicznej w pierwszym roku jej obowiązywania wyniesie 370 mln złotych. Wejście ustawy w życie będzie wiązało się z powstaniem 70 nowych etatów w ministerstwie zdrowia. Ponadto powstaną punkty kontaktowe dla pacjentów z zagranicy.

Według Romualda Krajewskiego, wiceprezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, niewykluczone, że w wyniku nałożonych limitów pojawią się kolejki do leczenia za granicą. - Zapewne jakaś kalkulacja wskazuje, że pomimo wszystkich proponowanych ograniczeń, spora grupa pacjentów zechce skorzystać ze świadczeń za granicą i mogłoby to zachwiać finansami NFZ - zauważa w rozmowie z Money.pl. - Z perspektywy Funduszu określenie limitu wydatków na ten cel wydaje się potrzebne, ale jak przy każdym niedostatku, powstanie kolejek jest w efekcie bardzo prawdopodobne.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.