Rzecznik Praw Obywatelskich: mamy kłopoty z Ministerstwem Zdrowia

Udostępnij:
Monitujemy Ministerstwo Zdrowia, zwracamy uwagę, jak trudno ludziom dochodzić swoich praw, a w odpowiedzi – albo cisza, albo odpowiedź ogólnikowa i wymijająca – mówi Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
Treść rozmowy z Ireną Lipowicz

Czy prawa pacjenta, obywatela w sektorze ochrony zdrowia są w Polsce przestrzegane?

Niestety, nie zawsze. Bardzo mnie to martwi, myślę o tym z wielką troską. Dotyczy to zresztą przestrzegania nie tylko praw pacjentów, lecz także praw lekarzy. W tym obszarze zmian wymaga zarówno prawo, jak i praktyka. Tymczasem współpraca mojego urzędu z organem koordynującym działanie całego systemu opieki zdrowotnej, czyli Ministrem Zdrowia, nie zawsze przebiega pomyślnie. Oczywiście problemy odnotowujemy także w kontaktach z innymi resortami, np. w obszarach pozostających w gestii ministrów sprawiedliwości, administracji czy spraw wewnętrznych, ale z ich strony widzimy większą chęć współpracy, dialogu. Z resortem zdrowia, mimo upływu czasu, zbyt często trudno jest nam znaleźć porozumienie i doczekać się właściwych reakcji, czyli takich, które znalazłyby odzwierciedlenie w praktyce i pomogły funkcjonować lekarzom i pacjentom.

Na czym to polega? To zła wola?

Nie zakładam złej woli. A na czym to polega? Chciałabym to objaśnić na przykładzie dyrektywy transgranicznej i przepisów dotyczących komisji do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych. Jeśli chodzi o tę pierwszą sprawę, od października ubiegłego roku powinny obowiązywać przepisy implementujące dyrektywę w Polsce. Nasze biuro interweniowało w tej sprawie wielokrotnie. Przypominaliśmy, że przepisów nie ma, choć dawno powinny być. Argumentowaliśmy też, że w pracach nad nimi najpierw należy się koncentrować na ochronie praw pacjenta. I nic, cisza albo odpowiedzi niekonkretne, w stylu „podjęto prace legislacyjne”. Minęło dziewięć miesięcy, przepisów jak nie było, tak nie ma. Cierpią na tym pacjenci, którzy mają prawo do skorzystania z zapisów dyrektywy, a opieszałość ministerstwa im to utrudnia lub wręcz uniemożliwia, ale także polskie szpitale, które bez przepisów implementujących nie mają odpowiedniego instrumentarium do pozyskiwania i rozliczania pacjentów z zagranicy. Same straty, na dodatek spowodowane niewywiązywaniem się z obowiązków resortu oraz brakiem odpowiedniej troski o dobro obywatela i pacjenta.

A gdy chodzi o komisje do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych?

Tu także gołym okiem widać, że przepisy wymagają zmian. Monitujemy, zwracamy uwagę, jak trudno ludziom dochodzić swoich praw, a w odpowiedzi – podobnie jak w wypadku dyrektywy transgranicznej – albo cisza, albo odpowiedź ogólnikowa i wymijająca, co nie zawsze jest chyba zgodne z prawem. Przyglądamy się sprawie, analizujemy skargi.

Jak często interweniuje pani w sprawach dotyczących ochrony zdrowia?

Tylko w tym roku w sprawach związanych z tym obszarem skierowaliśmy 20 tzw. wniosków generalnych, czyli adresowanych do ministra zdrowia lub do prezesa NFZ. Lecz to jedynie wierzchołek góry lodowej. Mamy kilka, jeśli nie kilkanaście razy więcej wniosków dotyczących konkretnych szpitali, pacjentów, przychodni, oddziałów NFZ. W 2011 r. takich wystąpień odnotowaliśmy 740, w 2012 r. już 1011. To mnóstwo spraw, za którymi stoją często ludzkie tragedie. Człowiek, którego dotknęła choroba lub śmierć bliskiej osoby, staje często przed murem urzędniczej obojętności, arogancji lokalnej władzy czy beztroski podmiotu leczniczego

Mówiliśmy dotychczas o Ministerstwie Zdrowia. Czy Narodowy Fundusz Zdrowia wypada na jego tle lepiej?

Daleka jestem od podobnych ocen, nie chcę zresztą porównywać obu instytucji. Ale skoro pytać o konkretne sprawy – mocno zapadła mi w pamięć kuriozalna sprawa Centrum Onkologii w Bydgoszczy, będącego w konflikcie z miejscowym oddziałem NFZ. Obie instytucje pozostawały przez długi czas w sporze. Szpital udzielał świadczeń ratujących życie – w onkologii to rzecz nietrudna do udowodnienia. Wystawiał więc NFZ rachunki za tzw. nadwykonania. Fundusz wzbraniał się przed płaceniem, toczyły się sprawy sądowe, batalie prawne. W którymś momencie NFZ wymyślił naszym zdaniem niegodny trik. W Centrum Onkologii działa elektroniczna dokumentacja medyczna (EDM). Fundusz zażądał, aby centrum wydrukowało jej wszystkie rekordy. Placówka obliczyła, że koszt takiej operacji wyniósłby około 1,5 mln zł. Horrendalnie duże pieniądze wydane niepotrzebnie, bo EDM stanowi wystarczająco mocny dowód sądowy, równoprawny z drukowanym dokumentem. Trzeba było interweniować. Naszym zdaniem, instytucja publiczna, a taką jest NFZ, nie powinna w sporach uciekać się do podobnych trików prawnych. Skończyło się na tym, że sąd zaproponował rozpatrywanie losowo wybranych dokumentów EDM. I w każdym wypadku potwierdził racje Centrum Onkologii.

Narodowy Fundusz Zdrowia stawia też coraz to nowe warunki zaostrzające reguły obowiązujące w ochronie zdrowia. Czy słusznie?

Nie mogę oceniać całej polityki NFZ, ale wiele tych warunków jest przynajmniej mocno wątpliwych. Ostatni przykład to premiowanie w opiece długoterminowej firm i instytucji posiadających certyfikat ISO. Nie do końca jesteśmy pewni, na ile ta norma jest przydatna w tego rodzaju działalności. Natomiast w takim wyraźnym preferowaniu firm i instytucji z ISO widzimy zagrożenie dla całego polskiego ruchu hospicyjnego.

Pełny tekst wywiadu ukaże się w najbliższym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.