Tradycja noworoczna: karpik i bałagan w służbie zdrowia, a karta zielona wciąż biała

Udostępnij:
Zbliża się nowy rok, także w służbie zdrowia. W domach, firmach małych i dużych świąteczne porządki, a w resorcie tradycyjne... karpik i bałagan. Bo nikt nie wie o co chodzi, a porozrzucane karty ustaw, projektów rozporządzeń i innych aktów prawnych przypominają krajobraz po przejściu tornada. Pakiet antykolejkowy ma wejść od 1 stycznia, ale z chwilą jego wejścia część lekarzy rodzinnych ma... wyjść, a właściwie w ogóle nie przyjść. Jak to będzie np. na Pomorzu, gdy pacjenci zastaną zamknięte przychodnie?
Większość lekarzy rodzinnych, tych zwykłych szeregowych żołnierzy tej lobbystyczno politycznej wojenki, czeka nadal w okopach i leczy rany tych, którzy dostają rykoszetami nieudanych debat, nieskonsultowanych projektów ustaw i rozporządzeń - pacjentów. Leczyli, leczą i leczyć będą, niezależnie od tego, co powie prezes porozumienia lub nieporozumienia. Dlaczego? Bo ani strona resortowej nie chce się wyjść do nich z konkretami, ani tych konkretów nie dostarczają im ich wielcy obrońcy. Mało tego, i w ich szeregach coraz to pojawiają się podwojenki, które prowadzą jedynie do tego, że lekarz małej przychodni odpowiada z ironicznym uśmiechem:

- A co mnie to obchodzi, niech sobie błyszczą na dywanach Miodowej, ja muszę pracować. - W takim tonie odpowiada wielu lekarzy rodzinnych. - A co ma się zmienić? Przecież to wszystko przerabialiśmy i nagle mam to przyjąć jako rewolucję, która co może zrobić? Zmienić system? Może i tak, ale pacjent, ten onkologiczny, czy każdy inny, nie będzie mniej chory, a od zielonej karty ani nie zmieni koloru, ani nie wyzdrowieje - dodaje jedna z kierowniczek małej przychodni POZ.

Tradycyjny resortowy bigos już zaczyna się przypalać, a to niedobrze wróży, bo nawet jeśli udamy siadając do świątecznego stołu, że smaczny, to i tak dostaniemy niestrawności i skończy się królewskim pawiem. Niektórzy już nawet gazet nie czytają, nie słuchają radia i tv nie oglądają, a część to nawet boi się lodówki otwierać, bo i tam może być coś o pasztecie-pakiecie onkologiczno-kolejkowym. To raz pojawia się informacja, że 170 przychodni na Pomorzu będzie zamkniętych, bo lekarze do pracy nie przyjdą, co oznajmiają uroczyście lekarze rodzinni z Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia, członka Federacji Porozumienie Zielonogórskie. A to wszystko w troskę o pacjentów ubrawszy, do podchoinkowego prezentu dodają:

"Korzystny dla pacjentów, przynajmniej w założeniach, tzw. pakiet onkologiczny, który ma być wprowadzony w życie od Nowego Roku, w praktyce utrudni diagnozowanie i leczenie chorych na raka i wyrządzi im więcej szkody" - alarmują.

Takich alarmów teraz bez liku i jest ich już nadto i doprowadzają do sytuacji, kiedy pacjenci z obawy o siebie i swoje zdrowie pędzą do przychodni na łeb na szyję, by zdążyć z rejestracją do okulisty i dermatologa, bo to nie jest tak, że wszyscy nagle, to półmózgi i czytać nie umieją, tylko tak rozbieżne informacje dostają, że nie ufają już nikomu - ani swojemu lekarzowi rodzinnemu, ani jego zwierzchnikom, ani nawet najbardziej wytłuszczonym medialnym komunikatom. Przykład z przed kilku dni opisywany i u nas, jak to na alarm PPOZ bije, żeby informować, bo się i pacjenci, i lekarze mylą, a przecież informowali, pisali i radzili, że do okulisty i dermatologa dopiero od stycznia obowiązek skierowań będzie. Tak, ale w natłoku tych nawzajem wykluczających się komunikatów, to ten biedny pacjent już naprawdę nie tylko nie widzi, ale i gęsiej skórki dostaje.

Teraz znowu od kilkunastu godzin krąży informacja, że się nie dogadali, negocjacje zerwali, ale jednak już je wznawiają i nawet szansę na porozumienie widzą strony obie, czyli Ministerstwo Zdrowia i Porozumienie Zielonogórskie.

Pamiętamy ten rok, kiedy problemy mnożyły się a to w pakiecie, czy w ogóle będzie, a to w ustawach, czy zdążymy np. z transgraniczną, czy choćby teraz nagle zorientowaliśmy się, że proceder zwany odwróconym łańcuchem prowadzi do tego, że pacjenci mają trudności z dostępnością do leków ratujących życie. Do tego dołóżmy ustawę o ratownictwie medycznym, o pielęgniarkach i położnych i świąteczny bigos resortowy jawi nam się w bardzo niekomfortowej tonacji.

Cóż zatem nowy rok przyniesie, a co zabierze - na pewno od nowa trzeba będzie pacjentom tłumaczyć coś, co jeszcze jest w sferze negocjacji, a ma wejść jako gotowy produkt, który Ministerstwo beztrosko zapewnia modyfikować w trakcie użytkowania. I dalej robi się tak niestrawnie, że wszystko robi się zielone jak karta onkologiczna, która będzie biała... w dosłownym i przenośnym znaczeniu.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.