Unia ma dość marnotrawienia środków na polską ochronę zdrowia

Udostępnij:
Komisja Europejska ma dość chaosu w szpitalnych inwestycjach w Polsce. Oczekuje od samorządów współpracy, a od rządu koordynacji wydatków. – Pieniądze muszą być wydawane efektywnie. Nie może być tak, że każdy sobie rzepkę skrobie, a sąsiadujące ze sobą placówki np. kupują taki sam bardzo drogi sprzęt, który potem jest w niewielkim zakresie wykorzystywany – mówi nam Janusz Lewandowski, komisarz europejski ds. programowania finansowego i budżetu.
Które placówki medyczne mają wiele zyskać w nowej perspektywie finansowej UE na lata 2014–2020, a kto może stracić? Jakie będą priorytety w wydatkowaniu pieniędzy na zdrowie?

Lokalne ambicje i dezorganizacja

Odnieśliśmy sukces: w ramach polityki spójności z budżetu unijnego na lata 2014–2020 otrzymamy 82,5 mld euro. 23 maja KE zawarła z Polską umowę partnerstwa określającą kierunki i zasady ich inwestowania. – Polska jest największym beneficjentem funduszy UE i przykładem dla innych, jeśli chodzi o wykorzystanie pieniędzy – mówił przy tej okazji Johannes Hahn, komisarz UE ds. polityki regionalnej. To w dużej mierze prawda, a nie kurtuazja, ale rząd, samorządowcy i szefowie placówek medycznych muszą zdawać sobie sprawę, że to nie będą kolejne w miarę proste lata, gdy trzeba było tylko wymyśleć projekt, zgromadzić wkład własny i z reguły później wszystko już jakoś szło.

Metodą kija i marchewki unia chce zmusić polskie instytucje do współpracy i racjonalizacji działań i wydatków, nie tylko w dziedzinie zdrowia. Na celowniku znalazły się inwestycje samorządowe. „Oskubywanie Brukselki”, choć przyniosło naszemu krajowi wiele korzyści, nie zawsze było realizowane z sensem. Na utrzymanie części obiektów już nie ma pieniędzy, a w wypadku sprzętu kłopotem jest chociażby jego serwisowanie. Kolejne kamyczki do szpitalnego ogródka wrzuca Najwyższa Izba Kontroli. Przykład to choćby kontrola 10 podlaskich projektów szpitalnych finansowanych przez UE. Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie oceniła tylko jeden. Kontrolerzy twierdzą, że ZOZ-y nagminnie podawały nieprawdziwe dane we wnioskach, by zwiększyć szanse na dofinansowanie zakupów aparatury medycznej. Zawyżały spodziewane efekty swoich działań, obiecując np. nierealny wzrost liczby i dostępności świadczeń medycznych.
– Można już na początku ustalić, że sprzęt będzie wykorzystywał nie tylko szpital, ale też inne placówki. Pieniądze będzie łatwiej pozyskać, jeśli wykazany zostanie element współpracy różnych środowisk, np. kilku samorządów lub różnych beneficjentów. Z Brukseli będą i naciski, i zachęty, by iść w tym kierunku – mówi komisarz Lewandowski.

„W ramach projektów wzmacniających infrastrukturę ochrony zdrowia w perspektywie finansowej 2007–2013 realizowano w większości inwestycje punktowe, uwzględniające potrzeby poszczególnych podmiotów leczniczych, niezorientowane jednak na niwelowanie konkretnych obszarów deficytowych. Doświadczenia wskazują też na konieczność wzmocnienia koordynacji poziomu regionalnego i centralnego oraz wprowadzenia mechanizmu racjonalizacji przedsięwzięć inwestycyjnych, tj. oceny celowości podejmowania nowych inwestycji w infrastrukturę medyczną” – czytamy w umowie z KE.

Poziom rządowy
Pierwsze problemy z rozdzieleniem i wykorzystaniem unijnych funduszy mogą się pojawić na poziomie rządowym. Przed nami jeszcze miesiące gorączkowych dyskusji i tarć wokół szczegółowych rozwiązań. Pod naciskiem Brukseli musieliśmy obiecać, że uporządkujemy kompetencje i skoordynujemy działania w ochronie zdrowia, dotychczas często podyktowane nie tyle merytoryką i dobrem obywateli, ile polityką, ambicjami, potrzebą przecinania wstęg.
Komisja Europejska straciła cierpliwość i jest na tyle wyczulona na polską dezorganizację, że może się zdarzyć, że wstrzyma wypłaty. Kulisy negocjacji dotyczących pozyskania pieniędzy na zdrowie na lata 2014–2020 pokazują, że nie zbędziemy KE ogólnikowymi wypowiedziami o grupach roboczych i życzeniowymi deklaracjami.

Siła i słabość zarazem
Naszą siłą i słabością jest daleko idąca decentralizacja w zarządzaniu funduszami. – Wśród nowych państw członkowskich jesteśmy jedynym, które już drugi raz będzie w sposób zdecentralizowany realizować programy z wykorzystaniem funduszy UE. Nawet w krajach będących dłużej w UE jest to rzadkość – wyjaśnia eurodeputowana Danuta Hübner, była komisarz ds. polityki regionalnej. A komisarz Lewandowski dodaje, że dla Brukseli to też problem – zamiast jednego centralnego partnera programów ma aż 16 regionalnych.

Samorządy, choć dobrze radziły sobie z wykorzystaniem unijnych funduszy – w takim sensie, że pula pieniędzy była wykorzystywana, nie koordynowały inwestycji. Komisja w umowie z Polską określiła, że pieniądze mają być wydawane efektywniej, w skoordynowany centralnie sposób, zapełniać luki w systemie, a nie zaspokajać ambicje samorządowców i szefów placówek medycznych.

Centrala kontra teren

Jak pogodzić samorządność i centralne koordynowanie inwestycji? Ze zobowiązań podjętych przez Polskę wynika, że w resorcie zdrowia powstanie centrum koordynacyjne o ponadresortowym charakterze. – Chodzi o to, by decyzje o inwestycjach współfinansowanych przez UE wpisywały się we wcześniej ustalony plan działań, a przede wszystkim pieniądze wydawane były na cele strategiczne – mówi Andrzej Ryś, dyrektor ds. zdrowia publicznego w Dyrekcji Generalnej Zdrowia i Konsumentów Komisji Europejskiej. Za koordynację odpowiadać będzie minister zdrowia w porozumieniu z ministrem rozwoju regionalnego i marszałkami województw.

„Głównym narzędziem koordynacji interwencji podejmowanych w sektorze zdrowia z pieniędzy UE jest komitet sterujący ds. koordynacji interwencji EFSI w sektorze zdrowia. (…) W jego skład wchodzą w szczególności przedstawiciele ministra właściwego ds. rozwoju regionalnego, ministra właściwego ds. cyfryzacji, ministra właściwego ds. pracy i polityki społecznej oraz samorządy regionów, a także inni partnerzy właściwi w zakresie ochrony zdrowia” – czytamy w umowie z Polską podpisanej przez Komisję Europejską 23 maja.

Ministerstwo Zdrowia stałoby się więc superresortem nadzorującym w pewnym zakresie politykę społeczną rządu. To może być nie w smak nie tylko samorządom niższego szczebla, ale i innym ministerstwom. Wspólnie to nowe ciało ma mieć realny wpływ na to, w jakim kierunku idą inwestycje w zdrowie, ale także – co wywoła pewnie największą burzę – gdzie będą realizowane.

„Warunkiem koniecznym do interwencji w sektorze zdrowia jest ich zgodność z uzgodnionym przez komitet sterujący planem działań podejmowanych w sektorze zdrowia z funduszy unijnych na poziomie krajowym i regionalnym” – czytamy w umowie. Komisja zastrzega, że spełnienie tych warunków umożliwi uruchomienie funduszy na lata 2014–2020 w tym obszarze. „Do czasu wypełnienia przez Polskę tego warunku KE może zawiesić całość lub część płatności” – precyzuje KE.

Nadzór Unii Europejskiej
Podobne zmiany zajdą również na poziomie rządowym, gdzie zespół kierowany przez wicepremier Elżbietę Bieńkowską, w którego skład wchodzą wiceministrowie wszystkich resortów odpowiedzialnych za wydatkowanie funduszy UE, ma nadzorować, a nie tylko zatwierdzać decyzje o wydatkowaniu pieniędzy. Tu też może dojść do zgrzytów, bo zwiększa się podporządkowanie ministerstw Bieńkowskiej.

Więcej czytaj:kliknij tutaj
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.