iStock

Bezpieczeństwo lekowe równie ważne jak militarne ►

Udostępnij:
Krzysztof Kopeć i Barbara Misiewicz-Jagielak z Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego apelują o powołanie rządowego lekowego sztabu antykryzysowego. – Równie ważne jak regularne dostawy energii i stabilna sytuacja militarna jest to, by leki docierały do hurtowni, aptek oraz polskich i ukraińskich obywateli – mówią w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że resort zdrowia prosi firmy farmaceutyczne o zwiększenie zapasów nawet o 15 proc.

„Menedżer Zdrowia” pyta, jak komentuje to branża.

Prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego Krzysztof Kopeć zaczyna od wyjaśnień.

– 15 marca podczas spotkania organizacji zrzeszających producentów leków przedstawiciel każdej z nich poinformował, że Ministerstwo Zdrowia nie zwracało się do żadnej w sprawie zwiększenia zapasów – mówi prezes Kopeć, dodając od razu, że „osoby związane z polskim przemysłem farmaceutycznym zrozumiałyby taką prośbę resortu, ale konieczne jest jej sprecyzowanie”.

– Możemy tworzyć zapasy, ale nie wszystkiego – twierdzi wiceprezes zarządu PZPPF Barbara Misiewicz-Jagielak, zaznaczając, że „prosi resort o konkrety”.

– Apelujemy o strategiczne podejście do kwestii bezpieczeństwa lekowego. Jest potrzeba skoordynowanej współpracy z resortem zdrowia. Nie powinniśmy dowiadywać się o planach ministerstwa z „Dziennika Gazety Prawnej” i „Menedżera Zdrowia”. Prosimy resort o przygotowanie prognozy zwiększenia popytu na poszczególne leki i informowanie nas na bieżąco o zmianach w zapotrzebowaniu na konkretne produkty – podkreśla wiceprezes Misiewicz-Jagielak.

– Przygotowywanie zapasów ma sens w wybranych kategoriach. Jest wiele terapii, których nie wolno przerywać, bo grozi to pogorszeniem się stanu zdrowia chorego, a nawet śmiercią. Dlatego warto też taki wzrost zapotrzebowania analizować pod kątem priorytetów zdrowotnych, z odpowiednim wyprzedzeniem, abyśmy mogli się przygotować – twierdzi Barbara Misiewicz-Jagielak, zwracając uwagę na to, że „zwiększenie produkcji nigdy nie następuje z dnia na dzień”.

Jak zatem przedstawiciele branży farmaceutycznej oceniają koordynację i pracę Ministerstwa Zdrowia w zakresie polityki lekowej – w szczególności tej związanej z wojną w Ukrainie?

– O tym także rozmawialiśmy 15 marca br. Zgodnie oceniliśmy, że takiej koordynacji po prostu brakuje. Przedstawiciele organizacji zrzeszających producentów leków od początku wojny – od 24 lutego br. – zdążyli się już kilkakrotnie spotkać. W tym czasie reprezentant resortu rozmawiał z nami raz – w pierwszym tygodniu wojny. Od tamtej pory nie mamy kontaktu – zauważa Kopeć.

Jak wojna w Ukrainie wpłynie na sektor farmaceutyczny w Polsce i Europie – czy jest zagrożenie dla bezpieczeństwa lekowego naszego kraju?

– Tego, niestety, nikt nie wie – przyznaje Kopeć, deklarując, że „krajowy przemysł farmaceutyczny zrobi wszystko, aby nie zabrakło leków ani dla Polaków, ani dla przyjeżdżających do nas Ukraińców”. – Daliśmy radę podczas pandemii, damy i tym razem – dodaje.

Zwraca jednak uwagę na coś innego.

– Według szacunków i zapowiedzi do Polski może przybyć nawet kilka milionów uchodźców. Wielu z nich to osoby przewlekle chore, które będą potrzebowały leków. Dlatego apelujemy do Ministerstwa Zdrowia, aby teraz nie zmieniać ustawy refundacyjnej i nie wprowadzać korytarzy cenowych. To utrudni nam działania związane ze zwiększaniem produkcji – mówi Kopeć, wyjaśniając, czym są korytarze cenowe.

– To rozwiązanie, które ma wprowadzić procedowana tzw. duża nowela ustawy refundacyjnej. Polega na tym, że ceny leków refundowanych będą odnoszone do najtańszego leku w danej grupie produktów, który zwykle jest produkcji azjatyckiej, co w skrócie oznacza, że ceny krajowych leków będą musiały zostać zrównane z cenami produktów z Azji. W efekcie wykluczy to z rynku krajowych dostawców. W konsekwencji pacjenci przyzwyczajeni do swoich leków stracą do nich dostęp. Dziś pacjent ma wybór – może kupić lek najtańszy lub nieco droższy, ale nie wychodzi z apteki z pustymi rękoma. Tymczasem korytarze spowodują braki leków. Oczywiście Ministerstwo Zdrowia ma rację, że trochę zaoszczędzi, ale koszt społeczny będzie ogromny. Poza tym to rozwiązanie pogłębi nasze uzależnienie od dostaw leków z Chin – podkreśla.

– Czy w obecnej sytuacji geopolitycznej chcemy opierać się na chińskich dostawach? – pyta prezes Kopeć.

Mówi, że to byłby błąd.

– To nie są żarty – apeluję o to, aby powstał rządowy lekowy sztab antykryzysowy. Zapotrzebowanie na leki się zwiększy. Chodzi o nasze bezpieczeństwo. Dziś tak samo ważne jak regularne dostawy energii, stabilna sytuacja militarna jest to, żeby leki docierały do hurtowni, aptek oraz polskich, a także ukraińskich obywateli – zaznacza wiceprezes Misiewicz-Jagielak.

– Większość krajów europejskich już zdała sobie z tego sprawę. Dbają o swoje bezpieczeństwo lekowe, które wydawało się zapewnione w czasach przedpandemicznych i pokoju. Wiedzą o tym Niemcy, Francja, Austria i Hiszpania, które przygotowują się do tego, aby zwiększyć wytwarzanie leków w swoich krajach. Tylko lokalna produkcja jak największej liczby farmaceutyków jest gwarancją – kiedy granice państw się zamykają, a kilka krajów zaczyna rywalizować o konkretny produkt – dostępności leków dla swoich obywateli – mówi wiceprezes.

Porusza również temat Chin – to od dostaw substancji czynnych między innymi z tego kraju jesteśmy uzależnieni.

– W Europie powstaje dziś około 20 proc. wszystkich substancji wykorzystywanych do produkcji leków. Pozostałe 80 proc. pochodzi z Azji, a większość z Chin – wylicza.

– Pamiętajmy, że Chińczycy – niezależnie od umów handlowych – w sytuacjach kryzysowych sprzedają leki tym, którzy zapłacą więcej – ostrzega Barbara Misiewicz-Jagielak, dodając, że rządzący powinni zrobić wszystko, aby ułatwić produkcję substancji czynnych i leków w Polsce.

Krajowe firmy farmaceutyczne zrzeszone w Polskim Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego angażują się także w pomoc Ukrainie – przekazały prawie milion opakowań leków o wartości ok. 15 mln zł.

– Są to produkty lecznicze, na które ukraiński resort zdrowia zgłaszał zapotrzebowanie, a więc przede wszystkim stosowane w szpitalach, w medycynie ratunkowej, konieczne do prowadzenia operacji, również antybiotyki, środki przeciwzapalne, przeciwbólowe, a także leki stosowane w chorobach kardiologicznych, neurologicznych, pulmonologicznych i zakaźnych oraz w leczeniu cukrzycy – opisuje prezes Kopeć, dodając, że „leki przekazano Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która zobowiązała się dostarczyć je Ukrainie, transportując w odpowiedni dla produktów farmaceutycznych sposób do miejsc, gdzie będą najbardziej potrzebne”.

– Czekamy na informacje dotyczące zapotrzebowania na brakujące leki i będziemy starać się organizować kolejne transporty – mówi Krzysztof Kopeć.

Na tym pomoc krajowych firm dla Ukrainy się nie kończy.

– Firmy przekazują też darowizny pieniężne na rzecz organizacji niosących pomoc w tej kryzysowej sytuacji. Swoje wysiłki koncentrują również na zapewnieniu bezpieczeństwa swoim pracownikom w Ukrainie, pomagając im oraz ich bliskim w relokacji do Polski oraz gwarantując potrzebne wsparcie w kraju. Wewnątrz swoich organizacji pracownicy koordynują zarówno zbiórki potrzebnych rzeczy, jak i pomoc wolontariacką – informuje prezes Kopeć.

Rozmowa w całości do obejrzenia poniżej.



Przeczytaj także: „Firmy farmaceutyczne mają zwiększyć zapasy” i „FARMACJA POLSKA chce pomóc Ukraińcom – pilne rozwiązania potrzebne od zaraz”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.