Harują po 400 godzin w miesiącu

Udostępnij:
Młodzi lekarze z Warszawy opowiadają o tym, jak wyglądają początki kariery lekarskiej. Mówią, że kiedy dostaną się na rezydenturę to zarabiają niecałe 3 tysiące złotych. Przedstawiają swoje rekordy pod względem czasu pracy - czyli 320 godzin przepracowanych w miesiącu - i skarżą się, że "zły system wypycha ludzi z kraju."
Historie młodych lekarzy można przeczytać na portalu "Warszawa.wyborcza.pl". W sprawie swojej pracy wypowiedzieli się między innymi: Karol, Maciej i Filip Dąbrowski.

Karol: - Marzyłem o ortopedii od połowy studiów. Na tej specjalizacji zawsze jest więcej chętnych niż miejsc. Nabory są dwa razy w roku, raz jest 50 miejsc, potem 3. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego państwo wydaje 300 tys. zł na wyszkolenie lekarza, a później nie zapewnia warunków, by się specjalizował i pracował w Polsce. Zły system wypycha ludzi z kraju. [...] Teraz pracuję w szpitalu pod Warszawą. Biorę kilka dyżurów w miesiącu. Wolę mniej zarobić i spokojniej żyć. Mój rekord to 320 godzin przepracowanych w miesiącu. Miałem wesele, potrzebowałem pieniędzy. Pracowałem na okrągło, zarobiłem 8 tys. zł. Bywało, że ze szpitala nie wychodziłem przez trzy doby. Kończyłem pracę na jednym oddziale i szedłem piętro wyżej na dyżur, a nad ranem wracałem na swój oddział. Po takim maratonie lekarz jest jak zombi, nie widzi pacjenta, tylko kolejny przypadek medyczny. Wiem, że przy takim zmęczeniu łatwiej o błąd, ale jakie jest wyjście, skoro dostaję 20 zł za godzinę pracy?

Maciej: - Często zostaję w szpitalu po godzinach. Zakładam historię choroby, planuję badania. W dzień nie mam na to czasu, bo muszę zbadać dziewięciu pacjentów, rozpisać pięć chemioterapii, zrobić pięć przyjęć na oddział, cztery wypisy, wystawić kilka recept i dwa zwolnienia.

Filip Dąbrowski: - Dostałem stypendium doktoranckie i dzięki temu mam 1700 zł miesięcznie. To za mało, by się utrzymać, dlatego biorę dyżury w weekendy, a w tygodniu przyjmuję na umowie śmieciowej w przychodni rejonowej. Moi koledzy, lekarze ze specjalizacją, w szpitalu zarabiają ponad 3 tys. zł. Każdy od godz. 17 do 21 przyjmuje prywatnie. W Warszawie jest gdzie dorobić, klinik i sieci przychodni jest dużo, za godzinę płacą od 50 do 100 zł, nieco więcej specjalistom. Przyjął się model, że zarabia się "po pracy" w szpitalu. Z badania przeprowadzonego przez Naczelną Izbę Lekarską w 2012 r. wynikało, że w więcej niż jednym miejscu pracuje 63 proc. lekarzy. Ale konkurencja jest duża - gabinety w stolicy otwierają lekarze z Łodzi, Kielc i Płocka.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.