Jarosław Pinkas: W zdrowiu nigdy nie było tak dużych pieniędzy jak te na NPZ

Udostępnij:
- 140 milionów złotych to ogromne pieniądze, których do tej pory z zdrowiu publicznym nie było, więc chcielibyśmy je wydać racjonalnie – mówi wiceminister zdrowia o Narodowym Programie Zdrowia. Jarosław Pinkas opowiada także o tym, co spowodowało opóźnienia w przygotowaniu NPZ i o tym, dlaczego dopisał do programu cel prokreacyjny w postaci edukacji seksualnej.
Jarosław Pinkas o Narodowym Funduszu Zdrowia opowiedział w wywiadzie z "Rzeczpospolitą".

Na pytanie, co spowodowało, że NPZ został podpisany dopiero we wrześnie odpowiedział: - To pytanie nie do mnie, bo rok temu obejmowałem stanowisko w resorcie bez Narodowego Programu Zdrowia za to z ustanawiającą go ustawą, która weszła w życie jesienią 2015 r., tuż przed zmianą rządu. I już wtedy jej autorzy chcieli, by NPZ ruszył w sierpniu 2016 r. 140 mln zł to ogromne pieniądze, których w zdrowiu publicznym nigdy dotąd nie było, więc chcieliśmy je wydać racjonalnie. Musiałem stworzyć program, opisać cele operacyjne i – jako że mam też swoją wizję – dopisałem jeden: edukację w zakresie prokreacji. Na NPZ składa się wiele zadań informacyjno-edukacyjnych, profilaktycznych itp., a część z nich będą wdrażały instytuty zdrowia.

- Jeśli ktoś mówi, że miał za mało czasu, to być może nie powinien startować w konkursach na realizację NPZ, bo nie wie co chce zrobić. Od dawna było wiadomo czego mają dotyczyć konkursy – powiedział wiceminister pytany przez "Rzeczpospolitą" o krótkie terminy na przygotowanie ofert. - Przedłużając termin, uniemożliwilibyśmy podpisanie umów, realizację zadań merytorycznych i rozliczenie ich w tym roku. Realizacja NPZ nie rozpoczęłaby się w tym roku, do czego nie mogliśmy dopuścić – wyjaśnił wiceminister.

Pinkas do NPZ dopisał cel prokreacyjny w postaci edukacji seksualnej.

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" ten fakt skomentował następująco: - Edukacja prokreacyjna jest bardzo ważna, bo leczenie niepłodności wyłącznie przez zapłodnienie in vitro, które jest skuteczne, ale po właściwej diagnostyce i dla dość ograniczonej liczby par, to błąd. Od 40 do 50 proc. mężczyzn ma problemy z płodnością, których mogliby uniknąć, gdyby zachowywali podstawowe zasady higieny i odżywiania. Materiały z całego świata wskazują, że właściwa terapia gwarantuje sukces prokreacyjny, dlatego warto rozwijać andrologię. Moim zadaniem w resorcie zdrowia jest ograniczenie liczby par, które mają problemy z płodnością, za pomocą budowy racjonalnego systemu diagnostyki oraz terapii. Zostawiliśmy przestrzeń dla in vitro, które jednak nie jest finansowane ze środków publicznych.

Przeczytaj również: "Pinkas: W sprawie aborcji rząd nie prowadzi żadnych prac".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.