Fot. Jakub Orzechowski/Agencja Gazeta

Kolejki to efekt nieracjonalnego podziału pieniędzy przez NFZ

Udostępnij:
Witold Bieleński, dyrektor Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpitala Klinicznego im. Degi w Poznaniu, wyjaśnia, dlaczego na operację w jego placówce trzeba czekać nawet kilka lat, a w kolejce jest 30 tys. chorych.
Chce pan przerwać milczenie i powiedzieć pewne rzeczy wprost. Zapytam więc o to, o czym dyrektorzy nie chcą rozmawiać. O kolejki, z którymi muszą borykać się pacjenci w państwa szpitalu. Czas oczekiwania na wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego i na artroskopię kolana to nawet kilka lat. Dlaczego trzeba czekać tak długo?
Z dwóch powodów, które są z sobą ściśle powiązane.

Po pierwsze, ze względu na to, że nasza placówka jest ceniona wśród chorych. To u nas chcą się leczyć pacjenci z poważnymi schorzeniami, którym w innych placówkach nie potrafiono pomóc. Jesteśmy też jedynym ośrodkiem w Wielkopolsce wykonującym kosztowne i bardzo trudne operacje rewizyjne, czyli takie, które poprawiają poprzednie zabiegi. To nam ufają chorzy. Dzisiaj mamy 30 tys. oczekujących, a kolejka wcale się nie skraca.

Po drugie, dlatego, że mamy limity NFZ-owskie, których nie możemy przekroczyć i… nie chcemy przekroczyć, bo w przypadku, kiedy byśmy to zrobili i operowalibyśmy wszystkich potrzebujących, to zbankrutowaliśmy w ciągu kilku miesięcy. Taka jest bolesna prawda. A gdybyśmy zbankrutowali, pomocy nie otrzymałby już nikt.

Ilu pacjentom rocznie państwo pomagacie?
Jest to od pięciu do sześciu tysięcy chorych.

Załóżmy, że kontrakt nie obowiązuje albo jest zdecydowanie większy. Ilu wtedy osobom moglibyście państwo pomóc?
Mówiąc kolokwialnie, pracujemy na pół gwizdka. Jesteśmy w stanie wykonywać operacji i zabiegów o sto procent więcej. Byłoby to od 11 do 12 tys. wyleczonych. A to oznaczałoby, że kolejki zniknęłyby w kilkanaście miesięcy.

Jakie pan widzi rozwiązanie tej sytuacji?
Kłopotem jest nieracjonalny podział pieniędzy i błędna selekcja ośrodków, które dostają fundusze na zabiegi specjalistyczne. Przytoczę ministra Wojciecha Maksymowicza, który mówił o tym, że pieniądze powinny iść za pacjentem, a nie odwrotnie. Dzisiaj ta zasada nie obowiązuje, a szkoda. Nieadekwatnie dużo pieniędzy trafia do placówek, do których nie powinny trafić. Wiele szpitali powiatowych otrzymujących fundusze na ortopedię, w szczególności na zabiegi specjalistyczne, nie spełnia wymagań koniecznych do profesjonalnego wykonania takich zabiegów. Mowa tutaj o wydzielonych salach operacyjnych oraz salach chorych, gdzie w odpowiednich warunkach mogą przebywać pacjenci po zabiegach np. wszczepienia endoprotez. Zaplecze szpitala to także jego wykwalifikowany personel, taki jak nasi lekarze z olbrzymim doświadczeniem w rozmaitych zabiegach ortopedycznych. Przypomnę tylko, że zabiegi rewizyjne polegające często na poprawianiu zabiegów wykonanych w innych placówkach są przeprowadzane tylko w naszej placówce, zaś ich koszty oraz koszty leczenia są dwu lub trzykrotnie wyższe od tradycyjnego zabiegu wszczepienia endoprotezy. Równie istotne jest przedłużające się cierpienie pacjenta w takich przypadkach. To nieracjonalne.

Zdaje sobie pan sprawę, że pozbawienie pieniędzy oznacza dla niektórych zakładów bankructwo?
Jak wspomniałem: to pieniądze powinny iść za pacjentem, a nie odwrotnie. Pacjent wybiera najodpowiedniejszą dla siebie placówkę. Niewątpliwie szkoda, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie postępuje tak samo.

Potencjał naszej placówki jest niewykorzystywany. Mamy 25 proc. łóżek ortopedycznych w Wielkopolsce, jedyny ortopedyczny oddział dziecięcy w Wielkopolsce oraz jedyny specjalistyczny oddział chirurgii ręki w Polsce, jednakże otrzymujemy finansowanie wystarczające na przeprowadzenie około 18 proc. zabiegów ortopedycznych w całej Wielkopolsce. Mowa tutaj o kontraktacji prowadzonej przez wielkopolski NFZ, który ostatnim ruchem rozdzielił dodatkowe pieniądze mające zredukować kolejki między wszystkie 34 jednostki. Po raz kolejny zamiast przeznaczyć fundusze, zgodnie z wcześniejszą obietnicą, na wysoko wyspecjalizowane jednostki – aby zlikwidować kolejki – otrzymali je wszyscy. W efekcie kolejki zapewne wzrosną, a pieniędzy na zabiegi będzie mniej.

Chciałbym, żeby przy podpisywaniu kontraktów na przyszły rok NFZ uwzględnił potrzeby pacjentów, a co za tym idzie, zwiększył kontrakty dla ośrodków, które w rzeczywistości ich potrzebują. Obawiam się jednak, że tak się nie stanie.

Jak dowiedział się nieoficjalnie "Menedżer Zdrowia", nadzieja dyrektora była płonna. Umowa ze szpitalem na 2016 r. jest mniejsza o dwa miliony złotych!
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.