Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta

Nie gwiazda, tylko emisariusz wiedzy

Udostępnij:
– Nie jestem gwiazdą, nie występuję po to, by zabłysnąć. Jestem emisariuszem wiedzy medycznej, a najważniejszy jest dla mnie odbiorca. Jeżeli źle przekażę wiedzę, np. w sposób niezrozumiały, bo chcę błysnąć mądrym zwrotem, to po prostu jest stracony czas – mój i odbiorcy – mówi dr n. med. Paweł Grzesiowski, „Lider Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – Media – Osobowość Medialna” w konkursie „Sukces Roku 2020”.
Jest pan osobą medialną w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Takie są opinie czytelników, widzów i słuchaczy. Czy zdradzi pan receptę, jak należy przekazywać wiedzę medyczną, żeby zasłużyć na tak pozytywne oceny? Jednym zdaniem – jak pan to robi?
– Moje kontakty z mediami trwają od dawna, stopniowo dochodziłem do wprawy. Poza doświadczeniem przydaje się wiedza o mediach. Na początku starałem się jak najwięcej dowiedzieć od dziennikarzy – jak mówić, żeby być dobrze zrozumianym przez odbiorców. Niezmiennie pamiętam o tym, że podmiotem jest czytelnik czy widz, a nie ja. Nie jestem gwiazdą, nie występuję po to, by zabłysnąć. Jestem emisariuszem wiedzy medycznej, a najważniejszy jest dla mnie odbiorca. Jeżeli źle przekażę wiedzę, np. w sposób niezrozumiały, bo chcę błysnąć mądrym zwrotem, to po prostu jest stracony czas – mój i odbiorcy. To chyba jest podstawowa recepta.

Druga sprawa to umiejętność, której nie da się nauczyć, chyba mam to po rodzicach, mianowicie żyłka edukacyjna. Szukam prostych porównań, staram się zobrazować to, co mówię, bo nie ma nic gorszego niż mówienie o medycynie bez zobrazowania fachowych zwrotów. Sam skrót RNA nic nie znaczy dla 95 proc. Polaków. Trzeba ten skrót rozwinąć, wytłumaczyć i zobrazować. Wiedzę trzeba przybliżyć odbiorcy, a nie oddalić przez używanie mądrych, niezrozumiałych dla niego słów.

Dzięki ekspertom takim jak pan, otwartym na kontakty z mediami, wzrasta skuteczność profilaktyki i świadomość zdrowotna. Niestety część społeczeństwa jest wciąż oporna na wiedzę płynącą z wiarygodnych źródeł. Co może być tego przyczyną?
– Jest wiele przyczyn denializmu, bo tak można nazwać postawę polegającą na zaprzeczaniu popartym naukowo faktom i teoriom. Denializm jest modny w dzisiejszych czasach. Proszę zauważyć, że w trakcie rozmowy słowo „nie” często pada pierwsze z ust adwersarza. To dyżurne słowo bardzo często nie oznacza zaprzeczenia, tylko stanowi próbę zdobycia czasu na przemyślenie albo odrzucenie stwierdzeń rozmówcy na zasadzie: „Nie chcę więcej słuchać o tym, czego nie znam, nie rozumiem”. Jest to sposób na zachowanie bezpieczeństwa. Ja mówię, że szczepionka jest bezpieczna, ktoś mówi „nie” i zaczyna szukać uzasadnienia postawy negującej. Jeżeli bez komentarza pominę to „nie”, mam szansę na zmianę sądów oponenta, mogę uzyskać jego akceptację czy nawet wywołać dyskusję, jeżeli nie zareaguję złością, agresją. Ja tak postępuję w gabinecie. Pytam dziecko, czy mogę je zbadać. Ono mówi „nie” i zaczyna płakać. To ja mówię: „Dobrze, nie badam cię” i zaczynam je badać. Dziecko jest wtedy kompletnie zdumione, bo z jednej strony mówię „nie”, czyli odpowiadam na jego negację pozytywnie, a z drugiej strony robię swoje. To samo trzeba zrobić z ludźmi, którzy wykonują taki manewr w rozmowie. Jeśli ktoś mówi: „Ta szczepionka jest niebezpieczna”, ja odpowiadam: „Dobrze, nie zmuszam cię do szczepień, nie musisz się dzisiaj szczepić, nie ma presji, ale posłuchaj, co chcę powiedzieć o tej szczepionce, podyskutujmy o tym”. Bardzo często takie zachowanie pozwala zmienić postawę oponenta, który jest zdziwiony, że nie wchodzę z nim w otwarty spór, tylko przyznaję rację.

Czy uważa pan, że informacje, jakie można znaleźć w naszych mediach na temat szczepionek przeciw COVID-19, a także forma przekazu zachęcają społeczeństwo do szczepień?
– Nie mogę tak do końca powiedzieć. Media podzieliły się na z zasady negujące szczepionki i bezkrytycznie promujące. Obie opcje są niewłaściwe, również ta promująca. Nam bardziej zależy na wyjaśnianiu niż na promocji. Ktoś może oczywiście powiedzieć, że pokazanie przed kamerami szczepiącego się premiera to jest promocja szczepień. Z jednej strony tak, ale mnie się to nie po doba. Jeżeli jednak premier powie, jakie były motywy jego decyzji, to mamy już nie tylko promocję, lecz także edukację. Trzeba bardzo uważać, żeby w zachęcaniu do szczepień nie popaść w promocję, czyli w coś, co jest teraz przez społeczeństwo odrzucane.

Nie ma nic gorszego niż reklama szczepień, bo ludzie się ich boją. Zadaniem naszym – lekarzy, i waszym – mediów, jest oswojenie tych lęków, ale nie w sposób nachalny, tylko pośrednio, czyli przez pokazanie osób zaszczepionych – że nic złego się im nie dzieje, że nie mają NOP, poważnych działań niepożądanych, że normalnie funkcjonują. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli coraz więcej dowodów na to, że ludzie zaszczepieni nie chorują. Należy pisać o tym, że zdarzają się nieprawidłowości, jak choćby niewłaściwe przechowywanie szczepionek czy omyłkowe podanie pięciokrotnej dawki w Niemczech. Nie po to, żeby ludzi straszyć, tylko uzmysłowić, że błędy się zdarzają, a szkolenia, spokój, czytanie instrukcji i wytycznych przez personel medyczny pozwolą ich uniknąć. Nie robimy sensacji z błędu, ale mówimy, że się zdarzył, może się zdarzyć każdemu i że trzeba uważać na tego rodzaju pomyłki. Napisanie o tym uczula następnych.

A jak do szczepień powinien zachęcać lekarz w bezpośrednim kontakcie z pacjentem czy podczas teleporady? Mam na myśli szczepienia w ogóle.
– Pierwsza sprawa – lekarz nie może wywierać presji. Absolutnie nie wolno stosować szantażu emocjonalnego: „Nie zaszczepisz się, to zachorujesz i umrzesz”. Należy wyjaśnić, co pacjent zyska dzięki szczepieniu. Podkreślamy pozytywne aspekty szczepienia, a nie mówimy o tym, co się stanie, jeśli ktoś się nie zaszczepi. Ludzie nie lubią być przymuszani, nie lubią być pod presją. Warto mówić o samej szczepionce, podawać przykłady potwierdzające jej bezpieczeństwo, czyli budować zaufanie do szczepienia, a tego się nie uzyska, strasząc czy zmuszając. Czyli rzetelna informacja, brak presji i gotowość odpowiedzi na każde pytanie, dosłownie na każde.

Jest pan doradcą Naczelnej Izby Lekarskiej ds. zwalczania pandemii COVID-19. Jakie są pana zadania?
– Jestem doradcą, czyli robię wszystko, co wymaga wiedzy eksperckiej. W Naczelnej Izbie Lekarskiej nie zasiadają sami wakcynolodzy i jestem bardzo dumny z tego, że z mojej wiedzy korzystają lekarze różnych specjalności, chociażby prezes NRL prof. Matyja, który jest chirurgiem. On bardzo często podkreśla, że nie powinien wypowiadać się na temat szczepień bez wcześniejszego przygotowania, bo przecież to nie jest jego domena. Bardzo to szanuję i jednocześnie ubolewam, że wielu ludzi mówi publicznie o szczepionkach, choć nie ma o nich bladego pojęcia. Niestety często przekazują informacje, delikatnie mówiąc, co najmniej nieprawdziwe.

Rozmawiamy w związku z ogłoszeniem wyników konkursu „Sukces Roku 2020”. Dlatego pozwolę sobie zapytać – co uważa pan za swój największy sukces w minionym roku?
– Wydaje mi się, że zbudowanie pozycji nauki i medycyny – jeżeli mogę się tak górnolotnie wyrazić – w przestrzeni publicznej. Największym sukcesem jest to, że przychodzi do mnie pacjent na szczepienie i mówi: „Mam 80 lat, uwielbiam pana oglądać, słuchać, bo rozumiem, co pan mówi, prosto i mądrze”. To jest chyba największy mój sukces – że moje wypowiedzi skierowane do pacjentów są przez nich rozumiane. Jednocześnie buduję zaufanie do wiedzy i nauki. Wiele osób mówi, że słucha moich wypowiedzi, ufa mi i zamierza zastosować się do moich słów. To jest niesamowicie ważne, że dzięki mediom można stać się przewodnikiem dla części ludzi. Doceniam to i traktuję media bardzo poważnie, nawet te najmniej poważne.

Osobistym sukcesem jest też utrzymanie i rozwój webinariów, które odbywają się co tydzień od początku pandemii w ramach Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa. Udało się skupić grupę znakomitych lekarzy praktyków, którzy komentują na bieżąco wszystko, co dzieje się w nauce i medycynie i jest związane z COVID-19. Robią to całkowicie pro publico bono. Widzowie, którymi są głównie medycy, czerpią z tego wiedzę praktyczną i to jest moim zdaniem bardzo ważne. Chciałbym się pochwalić, że kilka lat temu Stowarzyszenie Higieny Lecznictwa otrzymało nagrodę „Sukces Roku” za działalność edukacyjną.

Przeczytaj także: „Czasami człowiek musi – inaczej się udusi” i „Kuźnia dobrych rozwiązań” i „Prof. Andrzej Matyja: Praca społeczna mnie pochłania”.

Lista nagrodzonych w konkursie „Sukces Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – Liderzy Medycyny” znajduje się na stronie internetowej: www.termedia.pl/SukcesRoku/wyniki.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.