Rozsypany system płac

Udostępnij:
– Nie sposób nie docenić pozytywnych zmian dotyczących ochrony zdrowia, jakie dokonały się w ostatnich latach. Jednak istotnym cieniem, kładącym się na te osiągnięcia, jest doprowadzenie do rozsypania się systemu płac w służbie zdrowia, którym w dużej mierze i my, jako lekarze, zostaliśmy w sposób niekorzystny dotknięci – twierdzi Szczepan Cofta.
Artykuł dr. hab. n. med. Szczepana Cofty z Katedry i Kliniki Pulmonologii, Alergologii i Onkologii Pulmonologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, przewodniczącego Unii Szpitali Klinicznych, lekarza naczelnego Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu i byłego dyrektora Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu:
– W ostatnich latach, a szczególnie w ostatnich miesiącach, doszło do zwiększenia nakładów na służbę zdrowia i – słusznego – zwiększenia płac. Niestety na skutek dokonywanych administracyjnych regulacji, chaotycznie przyznawanych dodatków poszczególnym grupom zawodowym i wprowadzanym regulacjom preferującym niektóre, wybrane grupy pracownicze w służbie zdrowia z pominięciem innych doszło do ewidentnego rozsypania i pomieszania systemu płac. Doprowadziło to do kuriozalnych sytuacji. Przykładem tego jest chociażby podwyższenie od 1 lipca płac sekretarkom, rejestratorkom medycznym, diagnostom laboratoryjnym, które przyćmiło płace dużej części innego personelu szpitali. Różnica płac pomiędzy magistrem farmacji, fizjoterapii, analityki medycznej – diagnostą laboratoryjnym (którzy muszą posiadać prawo wykonywania zawodu) a rejestratorką medyczną i technikiem (farmacji, analityki) wynosi około 400 zł. Doszło do dramatycznego rozwarstwienia w zarobkach pielęgniarskich. Pielęgniarka bez wyższego wykształcenia będąca oddziałową – mimo np. trzydziestoletniej pracy – zarabia o mniej więcej 2 tys. zł podstawy brutto mniej niż jej młoda koleżanka z wykształceniem wyższym. Na szarym końcu płac są pozostali pracownicy administracyjni. Konstrukcja przekazywania dodatkowych środków powoduje, że zapewne nikt nie będzie przyznawał podwyżek wyższych, niż nakazuje ustawa. Bo skoro NFZ finansuje różnicę pomiędzy wynagrodzeniem aktualnym i minimalnym, to z punktu widzenia pracodawcy „im gorzej, tym lepiej”. Gdyż im mniej płaci pracownikom, tym więcej pieniędzy otrzyma z zewnętrznych źródeł.

Wprowadzona zmiana siatki płac spowodowała chaos w szpitalach. Taka sama minimalna podstawa dla sekretarek medycznych, rejestratorek medycznych jak dla pielęgniarek ze średnim wykształceniem i techników wydaje się patologią. I nie jest żadnym tłumaczeniem, że są to stawki minimalne i szpitale mogą płacić więcej. Szpitale dostały wyłącznie środki na wyrównanie płac do minimalnych. Od 1 lipca nie było żadnych dodatkowych środków na zmiany w kontraktach, choć ustawa nakazywała dokonać odpowiednich zmian w wynagrodzeniach pracowników innych niż zatrudnionych w ramach działalności podstawowej. Jak można było to zrobić bez dodatkowych funduszy?

Sprawa rozsypania się systemu dotyczy także lekarzy. Oczywiście bardzo łatwo ministrowi – płatnikowi przerzucić odpowiedzialność za niedostateczne podwyżki na dyrektorów, ponieważ to oni podejmują ostateczne decyzje, jednakże nie zostali wyposażeni w znaczące dodatkowe kwoty, jakie umożliwiłyby wspomożenie zarobków tych grup. Ważne wydaje się szczególnie niemal całkowite pominięcie personelu lekarskiego pracującego w zakresie umów o pracę, ale także – zupełnie całkowicie – kontraktów.

Nie przeznaczono żadnych szczególnych środków na płace dla lekarzy kontraktowych. A także podwyżki dotyczące lekarzy w ramach umów o pracę okazały się znacząco niższe w porównaniu z innymi grupami pracującymi w ochronie zdrowia. Płace części pielęgniarek kontraktowych w wielu obszarach, w związku z brakami kadrowymi, wywindowane są tak wysoko, że bywają porównywalne ze stawkami lekarskimi lub nawet je przewyższają.

Oczywiście istotną rolę odgrywają mechanizmy rynkowe – zarabiają więcej lekarze pracujący w specjalnościach, w których brakuje personelu lekarskiego czy też w wybranych obszarach związanych z działalnością zabiegową, operacyjną, endoskopową, zabiegową związaną z wymiernie korzystnymi procedurami, na których szpitale zyskują. Pozostaje jednakże całe grono lekarzy z niezwykle niskimi zarobkami. Nie są oni winni nierentownych procedur, jakie w swej pracy zawodowej wykonują. Przerzucenie na dyrekcje szpitali odpowiedzialności za niskie wartości zarobków często wydaje się niesprawiedliwe. Niskie zarobki wcale nie wynikają zasadniczo z nieumiejętności zarządzających szpitalami, lecz z wadliwej dyslokacji środków i braku desygnowania specjalnych funduszy. Okazuje się, że lekarze pracujący w szpitalach w większości będą zarabiali mniej niż lekarze rodzinni, pracujący w pomocy doraźnej czy lekarze pracujący w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. To staje się faktem.

Rozchwianie systemu płac lekarskich jest faktem niezwykle trudnym, z którym nikt z zarządzających pewnie nie będzie w stanie sobie poradzić. Trudno jest przewidzieć, jakie ruchy płacowe przyniesie przyszłość. I jakie powstaną napięcia w szpitalach i między grupami zawodowymi.

Bardzo bolesne jest także to, że dodatki do płac przyznawane szpitalom wydają się niezwykle kontrowersyjne, promujące szpitale, które utrzymywały niskie płace. Natomiast gorzej traktujące te szpitale, w których dokonano wcześniej podwyżek. W rozgardiaszu poszczególnych decyzji dotyczących preferowania płac poszczególnych grup zawodowych sprawy lekarskie zostały niemalże zupełnie zagubione. A życzymy dobrych płac wszystkim grupom zawodowym, doceniając ich kompetencje i wkład pracy.

Kto sobie w takiej sytuacji poradzi? Kto w obliczu rozsypania się systemu płac dokona jakichś ruchów porządkujących? Byłyby one bardzo trudne, trudne nawet do wyobrażenia bez desygnowania znaczących środków. A i desygnowanie dużych środków – bez zachowania roztropności – może być marnie wykorzystane.

Artykuł opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 10/2021.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.