Skandal w Rudzie Śląskiej. Przychodnia zakazuje personelowi kontaktów po śląsku
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 11.01.2017
Źródło: BL, Dziennik Zachodni
Nawet w czasach Bismarcka na Śląsku można było rozmawiać z lekarzem w gwarze. Teraz zakazało tego swoim pracownikom kierownictwo przychodni w Rudzie Śląskiej. Ślązacy mają prawo czuć się urażeni. Bo na szczęście nikomu nie zakazuje się mówieniu po góralsku w Zakopanem, czy „po naszymu” w Poznaniu..
Zakaz ma obowiązywać w w Przychodni Specjalistycznej w Rudzie Śląskiej przy ul. Niedurnego. - Rejestratorki nie mogą się do pacjentów zwracać gwarą. Kierownik popularnej w mieście placówki medycznej - w rozporządzeniu - określiła, jak ma wyglądać modelowa rozmowa. W kontaktach z pacjentami - tylko literacka polszczyzna – pisze „Dziennik Zachodni”.
Dlaczego trzeba było specjalnego rozporządzenia, by zdyscyplinować pracowników? - Niektórzy pacjenci nie życzą sobie zwrotów gwarowych. Nie można mówić do kogoś „babciu”, bo to nie jest nasza babcia, tylko ma swoje wnuki - tłumaczy nam kierownik przychodni dr Alicja Gałuszka-Bilińska. - Nie mam nic przeciwko gwarze, ale nie w kontaktach z pacjentami – dodaje.
Dlaczego nie? Skoro niektóre zachodnie kliniki wręcz szczycą się tym, że zatrudniają pracowników mówiących po polsku? Skoro eksperci eksperci przekonują, że kontakt w języku ojczystym i używanym przez pacjenta na co dzień pomaga w procesie terapeutycznym? Czy gdyby do przychodni przyszedł pacjent anglojęzyczny personel nie byłby zobowiązany do dogadania się z nim w języku obcym? A jeśli próbowałby w obcym: skąd ta niechęć do gwary śląskiej?
Zdaniem dr Małgorzaty Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego i miłośniczki języka śląskiego, cała ta sprawa to „co najmniej nieporozumienie”.
- To pacjent powinien decydować, w jakim języku chce się porozumieć - mówi dr Myśliwiec.
Dr Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej, nie ma wątpliwości: To pierwszy taki przypadek. Nigdy nie było takich problemów. Oczywiście językiem urzędowym w Polsce jest język polski, ale na Śląsku - ze względu na jego językową i historyczną specyfikę - trzeba docenić obecność gwary.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Dlaczego trzeba było specjalnego rozporządzenia, by zdyscyplinować pracowników? - Niektórzy pacjenci nie życzą sobie zwrotów gwarowych. Nie można mówić do kogoś „babciu”, bo to nie jest nasza babcia, tylko ma swoje wnuki - tłumaczy nam kierownik przychodni dr Alicja Gałuszka-Bilińska. - Nie mam nic przeciwko gwarze, ale nie w kontaktach z pacjentami – dodaje.
Dlaczego nie? Skoro niektóre zachodnie kliniki wręcz szczycą się tym, że zatrudniają pracowników mówiących po polsku? Skoro eksperci eksperci przekonują, że kontakt w języku ojczystym i używanym przez pacjenta na co dzień pomaga w procesie terapeutycznym? Czy gdyby do przychodni przyszedł pacjent anglojęzyczny personel nie byłby zobowiązany do dogadania się z nim w języku obcym? A jeśli próbowałby w obcym: skąd ta niechęć do gwary śląskiej?
Zdaniem dr Małgorzaty Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego i miłośniczki języka śląskiego, cała ta sprawa to „co najmniej nieporozumienie”.
- To pacjent powinien decydować, w jakim języku chce się porozumieć - mówi dr Myśliwiec.
Dr Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej, nie ma wątpliwości: To pierwszy taki przypadek. Nigdy nie było takich problemów. Oczywiście językiem urzędowym w Polsce jest język polski, ale na Śląsku - ze względu na jego językową i historyczną specyfikę - trzeba docenić obecność gwary.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.