Żółta kartka od pacjentów dla służby zdrowia. Trwają poszukiwania kozła ofiarnego

Udostępnij:
Aż 85 proc. Polaków jest przekonanych, że państwo nie dba o ich zdrowie, a 70 proc. zauważa, że służba zdrowia jest w stanie krytycznym, lub do niego zmierza – wynika z badań ARC Rynek i Opinia.
Polska służba zdrowia nieodmiennie wypada w badaniach źle, albo bardzo źle. Dlaczego i jak to zmienić? Zapytaliśmy ekspertów.

Izabella Dessoulavy-Gładysz, ekspert Fundacji My Pacjenci:
- We wszystkich realizowanych badaniach Polacy negatywnie opiniują zarówno jakość jak i dostępność do publicznych świadczeń medycznych. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź na to pytanie jest równie złożona jak sam problem.

Jedną z przyczyn są niskie wydatki Państwa na zdrowie, które od lat utrzymują nas w ogonie rankingu krajów OECD. W 2015 r. średnia wydatków rocznych na jedną osobę w krajach OECD wyniosła 3,4 tys. dolarów. Polska z 1,5 tys. dolarów zajmuje jedno z ostatnich miejsc, wyprzedzając jedynie Turcję i Meksyk. Również inny ważny wskaźnik ekonomiczny – procent PKB przeznaczany na zdrowie – umieszcza nas pod koniec listy 36 miejsce wśród 44 krajów. Łącznie, publiczne i prywatne, nakłady na zdrowie wynoszą w Polsce – 6,4 proc., z czego tylko 4,8 proc. to pieniądze publiczne. Resztę wydajemy z własnej kieszeni. To znaczy wydają najbardziej zdeterminowani pacjenci. Reszta płacze i czeka.

Dane finansowe w bezpośredni sposób przekładają się więc na brak dostępu do lekarza, diagnostyki, rehabilitacji. Długie wielomiesięczne kolejki do specjalistów tj. alergolog, okulista, ortopeda to standard. Dlatego z inicjatywy organizacji pozarządowych powstają portale takie jak "kolejkoskop” lub „gdzie po lek”, które mają za zadanie wspomóc pacjentów. Kolejnym od wielu lat nabrzmiewającym problemem jest finansowanie farmakoterapii. Leki w Polsce są za mało dofinansowane. W przeliczeniu na głowę mieszkańca w Polsce to 326 dolarów rocznie. Średnia OECD to 515 dolarów, a więc – znacząco więcej. W krajach OECD państwo dopłaca do leków średnio 57 proc., w Polsce z pieniędzy publicznych pokrywana jest niespełna jedna trzecia wydatków na leki (32 proc.). Resztę pacjenci finansują z własnej kieszeni. Jesteśmy w czołówce rankingu krajów z najwyższym współpłaceniem za leki dostępne w obrocie detalicznym. Ponad 30 proc. pacjentów w Polsce ma kłopoty z wykupieniem zapisanych przez lekarza leków i są to nie tylko seniorzy, ale również osoby chorujące przewlekle.

Pacjenci maja też tylko pozorny wybór świadczeniodawcy gdyż nie mają dostępu do żadnych informacji dotyczących jakości i bezpieczeństwa leczenia . Jak wiec wybrać szpital, w którym najskuteczniej leczy się dane schorzenie i w którym jest najmniej zakażeń szpitalnych? Mamy też za mało lekarzy i pielęgniarek od lat kształcimy za mało kadr w tych dziedzinach. Mamy więc system, który od lat nie może zostać uporządkowany i zracjonalizowany.

Potrzebujemy pakietu daleko idących reform w ochronie zdrowia, jej informatyzacji dającej dostęp pacjentom do informacji i zwiększenia nakładów państwa na ten sektor. Aby reformy zyskały społeczną aprobatę i zaufanie pacjentów powinny być jednak konsultowane z reprezentantami organizacji pacjenckich tak, aby faktycznie uwzględniały ich potrzeby i opinie. A z tym mamy fundamentalny problem.

Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych:
- Ocena naszej ochrony zdrowia, czy też służby zdrowia jest nieodmiennie zła od lat. Bo też ta służba zwyczajnie nie działa tak jak powinna. Martwi jednak szczególnie nie tylko to, że mamy zrozumiałą krytykę pacjentów, ale to jak na tą krytykę reagują politycy. A tą reakcją jest nie poszukiwanie remedium na problemy, a szukanie winnych i kozła ofiarnego. Winni poszukiwani są pośród polityków poprzedniego rządu, oraz w prywatnych firmach działających na tym rynku.

Tymczasem przyczyną niedomagań naszej ochrony zdrowia jest chroniczne, wieloletnie dofinansowanie. A rozwiązaniem jest zwyczajnie wzrost nakładów w tej dziedzinie. Niedofinansowanie jest widoczne nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Tylko, że z tym problemem kraje europejskie radzą sobie znacznie lepiej niż my. Możliwości jest kilka: można zwiększyć wydatki wprost z budżetu, można wprowadzać dodatkowe ubezpieczenia, można też współpracować z sektorem prywatnym, który weźmie na siebie przynajmniej część ciężaru inwestycji. Większa część krajów sięga po te trzy środki naraz, bo sytuacja tego wymaga. My upieramy się wyłącznie przy budżecie. Można i tak – tyle, że bardzo wątpię czy znajdziemy tam wystarczające środki na zaspokojenie wciąż rosnących potrzeb.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.