ISSN: 1505-8409
Przewodnik Lekarza/Guide for GPs
Bieżący numer Archiwum O czasopiśmie Suplementy Kontakt Zasady publikacji prac
1/2004
vol. 7
 
Poleć ten artykuł:
Udostępnij:
streszczenie artykułu:

Zlicytować szpitale!

Janusz Korwin-Mikke

Przew Lek 2004, 7, 1, 102-103
Data publikacji online: 2004/02/24
Pełna treść artykułu Pobierz cytowanie
 
Postawienie na nogi opieki zdrowotnej w Polsce nie wymaga żadnej filozofii. Nie jest ani trudne – ani nie do pojęcia. Mamy przykład jednej branży medycyny, która od 12 lat działa praktycznie bezbłędnie – i trzeba tylko pójść tym tropem. Tą dziedziną jest weterynaria.


Od 12 lat nie widziałem w prasie ani jednego artykułu o tym, że weterynarz nie przyjął do kliniki chorego psa, odmówił wyjazdu do chorej krowy, po pijanemu operował kota, kupił niepotrzebnie za drogą aparaturę do swej kliniki lub przyjął wyraz wdzięczności. Podobnie byłoby, gdyby dokonano całkowitej prywatyzacji tzw. służby zdrowia. Oczywiście, połączonej ze zwrotem obywatelom pieniędzy płaconych na służbę zdrowia. Z tych pieniędzy utrzymywani są ci, co leczą – oraz cały gang urzędników. Tym samym po likwidacji służby zdrowia na leczenie pieniędzy będzie więcej – a nie mniej.
Pozwolę sobie na dygresję aktualną. Niedawno przebywałem we Wrocławiu, gdzie (byli) pacjenci i personel nie pozwalają sprzedać mienia zbankrutowanego Szpitala im. Rydygiera w imię dobra pacjentów. Tymczasem odrobina zastanowienia wystarczy, by zrozumieć, że np. aparatu rentgenowskiego nie kupuje się po to, by postawić w kącie – lecz po to, by prześwietlać nim ludzi. Ponieważ zaś w prywatnych przychodniach aparatura wykorzystywana jest zazwyczaj znacznie intensywniej, niż w państwowych (proszę popatrzeć jak działają aparaty EKG w przychodniach – a jak w spółdzielniach!), przeto po sprzedaży chorym się polepszy, a nie pogorszy.
Za komuny istniało (pod różnymi nazwami) ministerstwo troszczące się o jakość wyżywienia w stołówkach i restauracjach. Ministerstwo zniknęło – jakość wyżywienia wyraźnie wzrosła. I dokładnie to samo by nastąpiło, gdyby zniknęło Ministerstwo Zdrowia ze swymi przybudówkami.
Jest to, oczywiście, jak w każdym ustroju socjalistycznym problem polityczny. Prywatyzacja weterynarii była możliwa tylko dlatego, że psy nie mają prawa głosu. Gdyby je miały, to – jako stworzenia jeszcze głupsze od ludzi – niewątpliwie domagałyby się powołania Rasowego Funduszu Zdrowia, Kas Chorych Kotów – oraz Systemu Powszechnych (czytaj: Przymusowych) Ubezpieczeń. Ale jest to również problem polityczny w innym sensie. W normalnym kraju (niewiele zostało już na świecie normalnych krajów) pacjent wyjmuje z kieszeni pieniądze i płaci lekarzowi. W kraju socjalistycznym pieniądze są najpierw odbierane ludziom w formie...


Pełna treść artykułu...
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.