Brakuje leków dla chorych na raka

Udostępnij:
Firmy farmaceutyczne wprowadziły limity na leki dla pacjentów z padaczką, rakiem prostaty czy piersi. Efekt jest taki, że leków nie można kupić w aptekach. - To niepojęte, że musimy ciężko chorych ludzi odsyłać z kwitkiem. Jest nam przykro, że nie możemy im pomóc - skarżą się aptekarze
Izabela Góral, kierowniczka jednej z trzech aptek w Porębie pod Zawierciem, musiała odesłać z kwitkiem pacjenta z receptą na zola dex - lek stosowany m.in. u chorych z nowotworem piersi i prostaty.
- To osoba, która od lat kupuje w naszej aptece. Chciałam zamówić dla niej ten lek, bo się akurat skończył, ale okazało się, że nie mogę tego zrobić, bo sprzedałam już w lipcu siedem opakowań, czyli limit, jaki wyznaczył producent.

W firmie Astra Zeneca, która produkuje zola dex, zaproponowano jej napisanie podania wraz z uzasadnieniem. Czas oczekiwania na rozpatrzenie podania - siedem dni. - To straszne, że nie mogę zamówić leku, kiedy pacjent go potrzebuje - mówi farmaceutka.

Jan Stasiczek, szef apteki przy ul. Beskidzkiej w Chorzowie, miał podobny przypadek z lekiem Arimidex stosowanym na raka piersi i także produkowanym przez Astra Zeneca.
- Siedem opakowań to bardzo mało. Wystarczy, że pojawi się jedna nowa chora w okolicy i już dla niej nie ma leku. Zadzwoniłem do firmy. Powiedzieli, że mogę dostać specjalną zgodę na zwiększenie limitu, ale najpierw musi do mnie przyjechać ich konsultant. Tylko że teraz to chyba nie przyjedzie, bo ludzie są na urlopach. Potem dowiedziałem się, że może jednak będzie można sprawę załatwić przez telefon, tylko muszę napisać podanie z uzasadnieniem - skarży się Stasiczek.

Pacjent odesłany z kwitkiem lub taki, któremu na lek każe się czekać, ma prawo złożyć na aptekę skargę winspektoracie farmaceutycznym. - Mamy już takie skargi od chorych. Ale skarżą nam się też apteki, że firmy narzucają im limity - mówi Izabela Majewska, wojewódzki inspektor farmaceutyczny.

Problem dotyczy nie tylko firmy Astra Zeneca. Limit na degretol - lek na padaczkę - wprowadziła też firma Novartis. - Proceder dotyczy przede wszystkim firm farmaceutycznych, które wycofały swoje leki ze standardowej sprzedaży poprzez wszystkie hurtownie farmaceutyczne i wykorzystując to, że dla ich leków nie ma zamienników, wprowadziły limity dla aptek - mówi Stanisław Piechula, szef Śląskiej Izby Aptekarskiej.

Dlaczego tak się dzieje? Limitowane leki są w Polsce tańsze niż za granicą. Hurtownie gotowe są kupić każdą ich ilość, by potem z zyskiem sprzedać na Zachodzie w ramach tzw. eksportu równoległego. Takie transakcje są legalne, ale dla firm farmaceutycznych oznacza to mniejsze wpływy.

Producenci, broniąc swoich interesów, zaczęli więc sprzedawać swoje leki prosto do aptek. Wtedy pojawiło się nowe zjawisko - apteki zaczęły kupować je w ogromnych ilościach i odsprzedawać hurtowniom.
- Nazywamy to odwróconym łańcuchem dostaw. Jest niezgodny z prawem, ale na Śląsku było bardzo wiele aptek uczestniczących w tym procederze. Dzięki takim transakcjom ich obroty urosły do kilku, a nawet 10 mln zł rocznie. To dlatego firmy farmaceutyczne wprowadzają limity - mówi Majewska.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.