Fot. arch. J. Szeląg

Medycyna rodzinna – stan agonalny

Udostępnij:
Niedługo może okazać się, że w poz nie będzie lekarzy rodzinnych. Średnia ich wieku w Polsce zbliża się do wieku emerytalnego, a wielu z nich pracuje jako emeryci – mówi dla Termedii dr Joanna Szeląg, członkini zarządu KLRwP.
Czy medycyna rodzinna w naszym kraju umrze?

- Wszystko do tego w tej chwili zmierza. Średnia wieku lekarzy rodzinnych zbliża się do wieku emerytalnego, a wielu z nich jest emerytami pracującymi. Szczególnie to widać w małych miejscowościach i wsiach. Niestety, ze strony ministerstwa brakuje działań, które poparłyby głoszone tezy, że stawia się na medycynę rodzinną. Z jednej strony minister mówi o zwiększeniu roli lekarza rodzinnego, a jednocześnie nie robi nic, co mogłoby zachęcić młodych lekarzy do wybierania tej specjalizacji i w ten sposób uzupełnić niedobory kadrowe w podstawowej opiece zdrowotnej. Wręcz przeciwnie, w swoich wypowiedziach niejednokrotnie podważa wiedzę i kompetencje lekarzy rodzinnych. Poprzez zmiany zapisów prawnych powoduje, że specjalizacja z medycyny rodzinnej staje się jedną z najmniej atrakcyjnych. Lekarz rodzinny może pracować tylko w poz, pediatra i internista w szpitalu, aos lub poz. Poza tym bardzo mało jest rezydentur z medycyny rodzinnej. To powoduje, że medycyna rodzinna może stać się w przyszłości ginącym zawodem.

Czyli że nie wiadomo, kim tak naprawdę ma być lekarz rodzinny i jak poprawić jego rolę?

- Wprowadzenie internistów i pediatrów, które jest opatrzone hasłem wspierania podstawowej opieki zdrowotnej i uzupełniania niedoborów kadrowych, jest niczym innym, jak niszczeniem idei medycyny rodzinnej. To krótkowzroczna i nieprzemyślana polityka. Nierealna również z punktu widzenia internisty i pediatry. Minister chce, aby internista pracował w tandemie z pediatrą, co jest trudne i organizacyjnie, i finansowo. Przy tej stawce kapitacyjnej, gdy jest mała populacja dziecięca, nie jest w stanie utrzymać się żaden pediatra. Taki przykład: jeżeli pracuje tandem i powiedzmy, że pediatra idzie na urlop, to musi być na jego miejsce zastępstwo. W jednostce musi więc być zatrudniony lekarz tej samej specjalności, który może go zastąpić. Nie zastąpi go kolega internista. W populacji wiejskiej zatrudnienie 3 lub 4 lekarzy jest niemożliwe. Planowanie tego typu zmian świadczy tylko o kompletnej nieznajomości realiów przez ministra Arłukowicza. To, co proponuje jest powrotem do starego, skompromitowanego centralistycznego modelu, który się nie sprawdził, bo był bardzo kosztochłonny i nieefektywny.

A te wszystkie zapewnienia ministra o zwiększeniu roli rodzinnych lekarzy, poszerzenie obowiązków itp.?

- Tak, minister deklaruje zwiększenie naszej roli w systemie. W swoich planach przeniósł bardzo dużo obowiązków na nas, ale nie są one realne z kilku punktów widzenia. Po pierwsze wspomniane już wcześniej braki kadrowe a także obciążenia administracyjne, powodują, że trudno jest pracować więcej. W swoim pakiecie kolejkowym minister nie rozszerza naszych kompetencji, bo myśmy zawsze je mieli, a jedynie zwiększa możliwości, np. w postaci wpisania do koszyka świadczeń wielu badań. Problemem jest to, że nie wskazuje źródeł finansowania tych zmian, a to od tego elementu będzie zależała możliwość zrealizowania zamierzeń ministerstwa. Poza hasłami nie ma konkretów, brakuje jakichkolwiek badań pilotażowych, konsultacji ze środowiskiem, sprawdzenia, czy rzeczywiście proponowane zmiany mogą być realne. My nie wiemy, czy proponowane zmiany są możliwe, bo nie wiemy do czego mamy się odnieść, na jakiej podstawie przygotować.

W takim razie jak powinien wyglądać ten model?

- Na całym świecie opieka zdrowotna opiera się na medycynie rodzinnej i lekarzu rodzinnym, zalecane jest wzmacnianie tej gałęzi. W Polsce jest to stosunkowo młoda dyscyplina, bo działa od 20 lat. Ale mamy świetnie wyszkolonych lekarzy rodzinnych, z bardzo szerokimi kompetencjami. Są specjalistami w swojej dziedzinie. To należy wykorzystać. Za tym oczywiście powinno iść finansowanie i danie lekarzom narzędzi diagnostycznych i organizacyjnych. Poza tym należy zdecydowanie poprawić przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi specjalistami oraz poziomami systemu. Natomiast po to, by system mógł sprawnie funkcjonować powinniśmy mieć dwukrotnie więcej lekarzy rodzinnych. A minister jakby o tym zapomniał.

No właśnie, bo przecież na lekarzy rodzinnych pacjenci nie narzekają.


- W badaniach opinii publicznej to najlepiej oceniany segment systemu opieki zdrowotnej w naszym kraju. A to że medycyna rodzinna funkcjonuje tak dobrze, to zawdzięczamy determinacji i poświęceniu lekarzy, a nie działaniom decydentów.

Po co właściwie w przypadku poz pakiet kolejkowy?

- Nie wiem, bo lekarz rodzinny, to jedyny specjalista, do którego nie ma kolejek. Zaproponowany pakiet może doprowadzić do sytuacji, gdy kolejki pojawią się również w tym segmencie. Organizacja systemu i poz nie może polegać na gaszeniu małych pożarów, tu trzeba bardzo dalekowzrocznej polityki, a przede wszystkim koordynacji, w przeciwnym razie najpierw upadnie sektor medycyny rodzinnej, a później posypie się reszta wg praw domina.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.