Między Warszawą a Berlinem: przegrywamy na własne życzenie

Udostępnij:
– Grozi nam, że to nie polskie szpitale przejmą niemieckich pacjentów, a na odwrót: niemieckie polskich. Bo jesteśmy daleko w lesie z przygotowaniami do wprowadzenia dyrektywy transgranicznej – ostrzega Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. Ta sprawa będzie tematem konferencji „Dyrektywa transgraniczna - czy jesteśmy gotowi”. Odbędzie się w połowie drogi między Warszawą a Berlinem, w dniu, w którym nowy akt zacznie obowiązywać - 25 października w Poznaniu.
Rozmowa z Jarosławem J. Fedorowski, prezesem Polskiej Federacji Szpitali.

-Przestrzegał pan przed czarnowidztwem w sprawie wprowadzenia dyrektywy transgranicznej. Nie zmienił pan zdania?
-Nie, co do zasady. Nadal uważam za zasadne obawy NFZ, że dyrektywa transgraniczna spowoduje odpływ części polskich pacjentów do zagranicznych szpitali, np. w Niemczech czy Czechach. I rozumiem, że fundusz czy ministerstwo martwi się o to, że przełoży się na dodatkowe wydatki na ich leczenie. Natomiast zupełnie nie rozumiem, dlaczego nasze urzędy, prócz cieni, nie dostrzegają blasków dyrektywy. Przecież odpływ polskich pacjentów może zostać nie tylko w pełni, ale i z nawiązką zrekompensowany przez napływ do naszych szpitali pacjentów z zagranicy, na przykład z Niemiec. Jeżeli do takiego zrekompensowania nie dojdzie, będziemy mogli mówić o porażce na własne życzenie.

-Gol samobójczy?
- Tak. Mamy przecież bardzo poważne atuty. A w tym wolne moce przerobowe naszych szpitali, które mogłyby, według ocen ekspertów, przyczynić nam 5 mld zł dodatkowych zysków. A dalej niskie ceny, co doceniane jest już i przez zagranicznych pacjentów, i płatników. I okazywane przez nich poprzez rosnące zainteresowanie naszą ofertą.

-Czego nie mamy?
- Wymaganego przez dyrektywę punktu kontaktowego i systemów informatycznych. Polska ma opóźnienia w spełnieniu tych dość skromnych wymogów formalnych. A przez to wisi nad nami realne zagrożenie: polscy pacjenci – jak przewiduje NFZ - i tak odejdą do zagranicznych szpitali, które zaoferują im lepsze warunki leczenia. Ale nie dojdzie do wyrównania rachunków, bo z braku elementarnych narzędzi prawnych czy informatycznych nie pojawią się zagraniczni, na których moglibyśmy liczyć, gdyby nie opieszałość odpowiednich władz.

-Za wzór stawiani są Niemcy, którzy doskonale przygotowali się do wprowadzenia dyrektywy.
- Rzeczywiście. Wspominałem o tym, że Polska ma w wymianie w ochronie zdrowia wiele mocnych atutów. Ale oczywiście na kilku płaszczyznach rynku przewagę nad nami mają nasi zachodni partnerzy. I w przeciwieństwie do nas są mocno zdeterminowani, by swoje atuty wykorzystać. Mają odpowiednie narzędzia prawne, punkt kontaktowy i są zainteresowani uczestnictwem w spotkaniach na temat dyrektywy transgranicznej. Tego ostatniego nie można powiedzieć o polskich urzędnikach. Pragmatyczni Niemcy są zainteresowani nie tylko przyciągnięciem do siebie polskich pacjentów, ale i szukają miejsca, gdzie mogliby ulokować część swoich.

-Będzie o tym można porozmawiać na konferencji „Dyrektywa transgraniczna - czy jesteśmy gotowi”.
Odbędzie się w połowie drogi między Warszawą a Berlinem, w dniu, w którym nowy akt zacznie obowiązywać - 25 października w Poznaniu. Już dziś cieszy się sporym zainteresowaniem. Będzie to nie tylko forum wymiany doświadczeń między Polską a Niemcami, ale i platformą nawiązywania kontaktów między naszą stroną a niemieckimi urzędnikami, płatnikami czy szpitalami – których silnej reprezentacji spodziewamy się w Poznaniu.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.