Szpital pozywa matkę martwego dziecka
Redaktor: Janusz Maciejowski
Data: 04.03.2015
Źródło: JM/Gazeta Wyborcza
Prawdopodobnie dojdzie do nietypowej rozprawy - szpitalem ze Zduńskiej Woli a kobietą, która urodziła w nim martwe dziecko. To szpital stawia matkę przed sądem, a nie - odwrotnie. Jakie zarzuty stawia kobiecie?
29 grudnia 2014 r. ciężarna Agnieszka K. położyła się w lecznicy w Zduńskiej Woli (woj. łódzkie), by urodzić córeczkę. Półtora miesiąca później opowiedziała "Dziennikowi Łódzkiemu", co było dalej:
"Akurat na ten dzień miałam wyznaczoną wizytę w szpitalnej poradni K (...) zrobiono mi USG, usłyszałam, że jest bardzo słabe tętno dziecka. A chwilę później - że nie ma już szansy na uratowanie i mam urodzić martwy płód. Nikt nie próbował ratować dziecka. Jestem przekonana, że gdyby od razu zareagowano, zrobiono cesarskie cięcie, to dziecko urodziłoby się żywe" - pisał dziennik.
Pani Agnieszka powiadomiła prokuraturę, która potwierdza, że prowadzą postępowanie pod kątem narażenia zdrowia i życia matki i dziecka.
Trudności w ustaleniu kim jest matka opisująca w mediach anonimowo o swojej sytuacji szpital nie miał trudności. Zresztą zaczęło się już śledztwo.
"Śledczy z Sieradza wysłali do szpitala policję, żeby "zabezpieczyła" dokumentację porodu. Zastanawiają się też nad wyborem biegłego, który pomoże wyjaśnić, czy za śmierć dziecka odpowiada personel lecznicy. W tym czasie szpital kontratakuje: prezes spółki Szpital Powiatowy Barbara Kałużewska wraz z radcą prawnym przygotowują prywatny akt oskarżenia przeciwko pacjentce" - pisze Gazeta Wyborcza.
Jak argumentuje szpital?
- Uważamy, że ten artykuł jest pomówieniem i nie przedstawia stanu zgodnego z prawdą - mówi Małgorzata Kabalska-Stasiak, dyrektorka medyczna szpitala. - Pani Agnieszka zgłosiła się do szpitala z obumarłą ciążą. Stwierdzenia artykułu stawiają w bardzo niekorzystnym świetle zarówno nasz szpital, jak i pracowników. Stąd reakcja.
Szpital się broni, walczy o swoje dobre imię nie tylko z tego powodu, jak twierdzą dziennikarze GW.
"To nie przypadek, że zduńskowolski szpital jest tak wrażliwy na punkcie swojego dobrego imienia. Od ponad roku mówi się o nim tylko źle. W ubiegłym roku nie było chyba miesiąca, by jakaś gazeta albo telewizja nie robiły materiału o tragediach na zduńskowolskiej porodówce" - czytamy w dzienniku.
Od marca 2013 r. społeczną kampanię przeciw szpitalowi prowadzi 32-letni Damian Kunert, który stracił tam syna. W mediach było głośno tej sprawie.
Prokuratorzy wszczęli dziesięć spraw dotyczących nieprawidłowości podczas porodów w Zduńskiej Woli. Chodzi o zdarzenia sprzed kilku lat. Sześć została umorzonych, pozostałe są nadal badane.
Akt oskarżenia przeciwko Agnieszce K. wpłynął do wydziału karnego sądu w Zduńskiej Woli w ostatni piątek z zarzutem pomówienia.
"Akurat na ten dzień miałam wyznaczoną wizytę w szpitalnej poradni K (...) zrobiono mi USG, usłyszałam, że jest bardzo słabe tętno dziecka. A chwilę później - że nie ma już szansy na uratowanie i mam urodzić martwy płód. Nikt nie próbował ratować dziecka. Jestem przekonana, że gdyby od razu zareagowano, zrobiono cesarskie cięcie, to dziecko urodziłoby się żywe" - pisał dziennik.
Pani Agnieszka powiadomiła prokuraturę, która potwierdza, że prowadzą postępowanie pod kątem narażenia zdrowia i życia matki i dziecka.
Trudności w ustaleniu kim jest matka opisująca w mediach anonimowo o swojej sytuacji szpital nie miał trudności. Zresztą zaczęło się już śledztwo.
"Śledczy z Sieradza wysłali do szpitala policję, żeby "zabezpieczyła" dokumentację porodu. Zastanawiają się też nad wyborem biegłego, który pomoże wyjaśnić, czy za śmierć dziecka odpowiada personel lecznicy. W tym czasie szpital kontratakuje: prezes spółki Szpital Powiatowy Barbara Kałużewska wraz z radcą prawnym przygotowują prywatny akt oskarżenia przeciwko pacjentce" - pisze Gazeta Wyborcza.
Jak argumentuje szpital?
- Uważamy, że ten artykuł jest pomówieniem i nie przedstawia stanu zgodnego z prawdą - mówi Małgorzata Kabalska-Stasiak, dyrektorka medyczna szpitala. - Pani Agnieszka zgłosiła się do szpitala z obumarłą ciążą. Stwierdzenia artykułu stawiają w bardzo niekorzystnym świetle zarówno nasz szpital, jak i pracowników. Stąd reakcja.
Szpital się broni, walczy o swoje dobre imię nie tylko z tego powodu, jak twierdzą dziennikarze GW.
"To nie przypadek, że zduńskowolski szpital jest tak wrażliwy na punkcie swojego dobrego imienia. Od ponad roku mówi się o nim tylko źle. W ubiegłym roku nie było chyba miesiąca, by jakaś gazeta albo telewizja nie robiły materiału o tragediach na zduńskowolskiej porodówce" - czytamy w dzienniku.
Od marca 2013 r. społeczną kampanię przeciw szpitalowi prowadzi 32-letni Damian Kunert, który stracił tam syna. W mediach było głośno tej sprawie.
Prokuratorzy wszczęli dziesięć spraw dotyczących nieprawidłowości podczas porodów w Zduńskiej Woli. Chodzi o zdarzenia sprzed kilku lat. Sześć została umorzonych, pozostałe są nadal badane.
Akt oskarżenia przeciwko Agnieszce K. wpłynął do wydziału karnego sądu w Zduńskiej Woli w ostatni piątek z zarzutem pomówienia.