Wojciech Olkuśnik/Agencja Wyborcza.pl

Obowiązek szczepień przeciw COVID-19 – więcej szkód niż pożytku

Udostępnij:
– Jestem przeciwnikiem obowiązku szczepień, bo tą metodą nie opanujemy epidemii. Szczepienia należy jednak promować jako metodę zwiększenia bezpieczeństwa osobistego – przyznaje Andrzej Sośnierz, lekarz i poseł na Sejm.
Komentarz Andrzeja Sośnierza, lekarza i posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej:
– Już ponaddwuletnia walka z pandemią i prawie roczne stosowanie szczepień dostarcza szerokiej, ale na pewno niepełnej jeszcze wiedzy o naturze wirusa, o dolegliwościach przez niego wywoływanych, ich leczeniu oraz pozwala ocenić skuteczność dotychczas podejmowanych kroków. Ogólna konstatacja brzmi – jesteśmy bezradni wobec nowej zarazy, która kpi z olbrzymiego światowego dorobku wielu nauk i po prostu żyje swoim życiem. Choć są kraje na świecie, którym udało się zapanować nad epidemią za pomocą starej, ale sprawdzonej metody, czyli skutecznego izolowania niezakażonych od potencjalnych lub rzeczywistych źródeł zakażenia.

Mam tutaj na myśli przede wszystkim Chiny i kilka innych krajów, głównie z południowo-wschodniej części naszego globu. Na dodatek, cokolwiek by powiedzieć, jest to chyba najtańsza metoda. I u nas przez krótki czas się sprawdziła, bo przecież w niezwykle zdyscyplinowany sposób przeprowadzona w pierwszych miesiącach 2020 r. narodowa kwarantanna dała efekty i podczas pierwszej fali pandemii w stosunku do wielu innych państw mieliśmy stosunkowo mało zakażeń i niewiele zgonów. Polacy pokazali, że potrafią być narodem zdyscyplinowanym. Niestety, władze państwowe nie dorosły do swojej roli i zmarnowały ten czas. Nie przygotowały się bowiem organizacyjnie do trzymania epidemii pod kontrolą, nie potrafiły przeprowadzić zmian w organizacji opieki zdrowotnej, nie przygotowały służb sanitarnych, nie zbudowały właściwej infrastruktury służącej uporaniu się z problemem. Lista zaniechań jest długa, nie będę tutaj wyliczał wszystkich.

Przyznam, że wiązałem duże nadzieje z wynalezieniem szczepionki. Sądziłem, że nabyta dzięki szczepieniom odporność pozwoli na opanowanie pandemii i jej wytłumienie, tak jak w przypadku wielu innych chorób zakaźnych. Upływający czas zmusza jednak do zweryfikowania pokładanych nadziei. Okazało się, że zarówno odporność nabyta wskutek zakażenia i przechorowania, jak i dzięki szczepieniom trwa stosunkowo krótko. Już po kilku miesiącach i ozdrowieńcy, i zaszczepieni ponownie mogą zachorować. Na szczęście, na co wskazują badania statystyczne przeprowadzone na dużych grupach, powtórne zakażenie przechodzimy zazwyczaj lżej niż pierwsze, podobnie dzieje się w przypadku przyjęcia szczepionki. Również ryzyko zgonu osoby powtórnie zakażonej i zaszczepionej jest kilkakrotnie mniejsze. Szczepionka zwiększa nasze bezpieczeństwo i – mimo że nie chroni w pełni przed zakażeniem – jest niewątpliwie dobrem, z którego rozsądny człowiek może i powinien skorzystać.

Z tego wszystkiego jednak wynika, że zarówno po przechorowaniu, jak i po szczepieniu nadal możemy roznosić epidemię i zakażać innych. Z tego powodu szczepienie raczej spełnia rolę narzędzia ochrony osobistej, nie umożliwia jednak wytłumienia epidemii w skali populacji. To wszystko powinno być jasno uświadomione obywatelom, gdyż niewykluczone, że brak tej wiedzy spowoduje nadmierną niefrasobliwość osób zaszczepionych, które nie zdają sobie sprawy z tego, iż nadal mogą być źródłem zakażenia. W kontekście niniejszych wywodów uważam, że tzw. paszport covidowy zamiast pożytku raczej przynosi szkodę, jego posiadanie bowiem nie daje informacji o tym, czy dana osoba w danym momencie jest nosicielem wirusa. Z tego samego powodu jestem przeciwnikiem obowiązku szczepień, bo – jak już wspomniałem – tą metodą nie opanujemy epidemii. Szczepienia należy jednak promować jako metodę zwiększenia bezpieczeństwa osobistego.

Toczący się obecnie w Polsce spór o to, czy nałożyć obowiązek szczepienia, zaczyna być sporem historycznym. O tym można było dyskutować przed pół rokiem, kiedy nie była jeszcze w pełni znana skuteczność szczepionek. Natomiast w obliczu fali nowej mutacji wirusa powinniśmy przygotować system szybkiego, powszechnie dostępnego testowania na wielką skalę, gdyż tylko szybkie rozpoznanie zakażenia pozwoli możliwie skutecznie oddzielać zakażonych od zdrowych. Do tego potrzebna jest rozbudowa bazy laboratoryjnej do wydolności około pół miliona testów dziennie, potrzebna jest rozbudowa bazy punktów pobierania wymazów, potrzebne jest uruchomienie sprawnego transportu zakażonych, a nie mam tutaj na myśli transportu sanitarnego, który w większości przypadków jest nadmiarowy. Na to wszystko było dużo czasu, który jak zwykle został zmarnowany. I dlatego życzenie – może w świetle mojego wywodu fantastyczne – obyśmy zdrowi byli, jest ciągle na czasie.

Komentarz opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 2/2022.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.