Marek Misiurewicz

Wiceminister Gadomski o finansach szpitali

Udostępnij:
Czy dyrektorzy, którzy twierdzą, że nie ma możliwości wykonania takiej samej liczby świadczeń jak przed pandemią, muszą się obawiać o finanse? – Od marca zarządzający dostają jedną dwunastą kontraktu miesięcznie, a jednocześnie realizują mniej procedur, nie ponoszą pewnych kosztów, np. związanych z wynagrodzeniem lekarzy kontraktowych i wykorzystywanymi materiałami. Paradoksalnie może się okazać, że w 2020 r. szpitale wykażą lepszą sytuację finansową – mówi wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski.
Polska Federacja Szpitali opublikowała w „Menedżerze Zdrowia” wyniki badań dotyczących finansowania placówek w czasie pandemii COVID-19. Spytano dyrektorów, czy wykonają kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i o okres rozliczeniowy. 94,1 proc. ankietowanych przewiduje ujemny wynik finansowy i uważa, że nie ma możliwości wykonania takiej samej liczby świadczeń jak przed pandemią. 61,8 proc. zasugerowało, aby wydłużyć okres rozliczeniowy. Jak pan to skomentuje?
– Twierdzę, że odpowiedzi na pytanie o finansowanie szpitali są błędne. Dlaczego? Ponieważ zasady finansowania szpitali, a w szczególności ryczałt szpitalny w 2020 r., nie są zależne od zrealizowanych procedur. Finansowanie było zakontraktowane – wyliczone z ryczałtu – i jest niezmienne niezależnie od stopnia realizacji procedur w 2020 r. Powiem więcej, od marca zarządzający dostają jedną dwunastą kontraktu miesięcznie, a jednocześnie realizują mniej procedur, nie ponoszą pewnych kosztów, np. związanych z wynagrodzeniem lekarzy kontraktowych i wykorzystywanymi materiałami. Paradoksalnie może się okazać, że w 2020 r. szpitale wykażą lepszą sytuację finansową. Kłopoty z koronawirusem oczywiście nas nie cieszą, ale takie są fakty. Co z finansami w 2021 r.? Faktycznie, przyszły rok może być wyzwaniem. Jestem gotów zgodzić się z dyrektorami, że jeśli przyjęlibyśmy metodę wyliczenia ryczałtu na rok następny na podstawie tylko i wyłącznie realizacji świadczeń z 2020 r., to wiele podmiotów miałoby problem z budżetem. Dlatego myślimy o wydłużeniu okresu rozliczeniowego. O ile? Zastanawiamy się, będziemy obserwować system. Chcielibyśmy, aby większość podmiotów nadrobiła ten miesiąc, dwa jeszcze w 2020 r. To może się udać, jeśli wdroży się inne systemy pracy, zwiększy aktywność ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Ale nie mówię, że to ostateczność. Jeżeli zauważę, że to się nie udaje, możliwe będzie rozszerzenie okresu rozliczeniowego o trzy miesiące – do pierwszego kwartału 2021 r. – albo o pół roku. Przed nami trudne wyzwanie, aby odsiać tę zawieszoną działalność szpitali, która była absolutnie uzasadniona, i te okresy zawieszenia i ograniczenia usług, które były „nadmiarowe”. Mamy sygnały, że wiele oddziałów zamknęło swoją działalność w pewnym sensie ze strachu, a w tym samym czasie inni walczyli o to, żeby każdego pacjenta przyjąć, każdemu pomóc, leczyć jak najwięcej. Przykładem są liczne ośrodki onkologiczne, które nigdy się nie zamknęły, a ograniczenia wprowadzały jedynie wtedy, gdy na oddziale pojawił się pacjent zakażony lub z podejrzeniem zakażenia – te przerwy wynikały z okresu krótkiej kwarantanny personelu lub konieczności dezynfekcji. Chciałbym, aby te podmioty wyszły z epidemii wynagrodzone.

A może dyrektorzy po prostu bali się o zdrowie pacjentów i personelu?
– Oczywiście, nie mówię o złej woli. Ale proszę zwrócić uwagę, że wszyscy mieli równy poziom startowy, taki sam czas, aby dostosować się do sytuacji epidemicznej. Jeśli dziś docierają do nas sygnały, że niektóre szpitale nadal nie wznowiły działalności planowej i nadal nie wykonują niektórych świadczeń, to przyznaję, że tego nie rozumiem.

Spytam ponownie – czy dyrektorzy, którzy stwierdzili, że nie ma możliwości wykonania takiej samej liczby świadczeń jak przed pandemią, muszą się obawiać o swoje finanse?
– Najważniejszy jest pacjent. Wszyscy musimy wykazać pełną determinację, żeby nadrobić zaległości wynikające z obiektywnych przyczyn, czyli pandemii, i należycie zabezpieczyć potrzeby pacjentów. Szpitale, które ograniczyły swoją aktywność, skorzystają z tego, że NFZ nie dokona pewnej korekty ryczałtu z tytułu obniżenia aktywności, tylko pozwoli te limity rozliczyć w dłuższym okresie, np. do połowy przyszłego roku. W mojej ocenie to sprawiedliwy układ i z uwagi na długi okres możliwy do realizacji bez problemu przez szpitale. Pamiętajmy też to, o czym już mówiłem – nie wszyscy istotnie ograniczyli aktywność. Przykładem jest Narodowy Instytut Onkologii – analizowałem raport zarządczy, z którego wynika, że wykonanie za okres styczeń–maj było wyższe niż zakładany kontrakt. To kwestia determinacji i woli, żeby jak najlepiej zabezpieczyć potrzeby pacjentów […].

Wywiad w całości opublikujemy w „Menedżerze Zdrowia” 5-6/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Przeczytaj także: „Pakulski: Placówki bez zaplecza diagnostycznego i oddziałów intensywnej terapii nie są niezbędne” i „Jak przywracać działalność szpitali w czasie epidemii”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.