eISSN: 1897-4252
ISSN: 1731-5530
Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska/Polish Journal of Thoracic and Cardiovascular Surgery
Current issue Archive Manuscripts accepted About the journal Supplements Editorial board Reviewers Abstracting and indexing Contact Instructions for authors Ethical standards and procedures
Editorial System
Submit your Manuscript
SCImago Journal & Country Rank
4/2005
vol. 2
 
Share:
Share:

Kronika naukowa
Pod żaglami na Kongres ESC
Rejs załogi Śląskiego Centrum Chorób Serca na Kongres Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego w Sztokholmie

Jacek Wacławski

Kardiochir Torakochir Pol 2005; 2, 4: 97-98
Online publish date: 2006/03/21
Article file
- Pod żaglami.pdf  [1.85 MB]
Get citation
 
 
Tegoroczny Kongres Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego stał się dobrą okazją do realizacji odważnej idei prof. Mariana Zembali i grupy kardiologów i kardiochirurgów Śląskiego Centrum Chorób Serca, by połączyć cel naukowy z wyprawą pod żaglami. Przepłynąć Bałtyk, zacumować w sercu Sztokholmu i wrócić do kraju na jachcie – to było dla nas poważne wyzwanie, bo przecież zła pogoda mogła nas zatrzymać na morzu dłużej niż planowaliśmy, a w takim wypadku spóźnilibyśmy się na kongres; nie było też wiadomo, jak poradzi sobie niedoświadczona załoga. Z niemałą obawą jechałem do Gdańska. W marinie na Motławie, naprzeciw Żurawia, czekał jacht Bryza H. Ma klasyczną sylwetkę oldtimera, kadłub i maszty są drewniane, ożaglowanie gaflowe. Klimat starego żaglowca jest fantastyczny – tak pomyślałem, kiedy czekałem na załogę na Bryzie. Następnego dnia na pokładzie byli już wszyscy. Może to właśnie jacht z duszą sprawił, że na jego pokładzie załoga szybko poczuła się pewnie. Bałtyk był spokojny, a my uczyliśmy się obsługi klasycznego ożaglowania Bryzy. Wszystkie prace na pokładzie odbywają się ręcznie, bez pomocy mechanicznych urządzeń. Ma to dużo uroku i daje satysfakcję, kiedy obserwuje się, jak kolejne manewry z żaglami idą coraz sprawniej. Początkowo mieliśmy trochę problemów, ale to tylko poprawiało wszystkim humor i zachęcało do pracy. Wachty na pokładzie zmieniały się co 4 godziny. Neptun nam sprzyjał, szybko płynęliśmy na północ. Pierwszym portem, w którym zacumowaliśmy, było Visby na Gotlandii, z pięknym starym miastem. Kolejnej nocy na morzu ujrzeliśmy zorzę polarną. Ten piękny spektakl zapamiętamy na długo. Podejście do Sztokholmu wiedzie przez szkiery, setki małych wysp i skał – piękny labirynt, który żeglarzom dostarcza wielu wrażeń, ale i radości. Żeglowanie wymaga dużej uwagi, często płynie się w wąskich przejściach, gdzie nasza Bryza ledwo się mieściła, mając tylko kilkadziesiąt centymetrów wody pod stępką. Maciek Drewniany, pierwszy oficer, sprawnie dowodził stawianiem żagli, profesor Zembala precyzyjnie nawigował wśród skalistych wysp, a Michał Hawranek jeszcze nie wiedział, że czeka go wielka niespodzianka. Jedyny ginekolog na pokładzie, Maciek Jędrzejko, szantymen i doświadczony żeglarz, potrafił stworzyć tak wspaniałą atmosferę, że długo będziemy ją wspominać. Miło było wpływać do Sztokholmu, słuchając koncertu szantowego na gitarę, skrzypce oraz akordeon i patrząc na malownicze wyspy, które podsuwały myśl, by kiedyś tam jeszcze wrócić. Przypłynęliśmy na czas. Podczas Kongresu ESC jacht cumował przy honorowej przystani w centrum Sztokholmu, niedaleko muzeum admiralskiego okrętu wojennego Vasa, który zatonął w 1628 r. Okręt ten miał wziąć udział w bitwie z flotą polską na Bałtyku. Bryza stała się miejscem spotkań gości kongresu, a także wizytówką polskiej medycyny (na jachcie umieszczono znaki graficzne Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i Śląskiego Centrum Chorób Serca). Każdego ranka w garniturach schodziliśmy z pokładu, cały dzień spędzaliśmy w centrum kongresowym, by wieczorem wrócić do żeglarskiego życia na jachcie. Kiedy kongres dobiegał końca, oddaliśmy cumy i ruszyliśmy na południe, w kierunku Gdańska. Szkiery wokół Sztokholmu dają wiele możliwości wyboru tras, więc popłynęliśmy zupełnie inną drogą. Ostatnią noc na wodach szwedzkich spędziliśmy w małej zatoce, cumując do skał, skąd o świcie ruszyliśmy prosto do Polski. Mieliśmy przed sobą prawie 3 doby na pełnym morzu. Rejs w towarzystwie zgranego zespołu dobrych żeglarzy przyniósł spokój. Żeglowanie z taką załogą było dla mnie wielkim zaszczytem i fantastyczną przygodą. Ostatniej nocy, kiedy wiał mocny wiatr, a Bryza płynęła pochylona na burtę pod kompletem żagli, Michał dowiedział się, że został ojcem. Na platformie wiertniczej, którą mijaliśmy, znajdowała się bowiem antena sieci komórkowej i przez pewien czas mieliśmy łączność telefoniczną, dlatego rodzinie udało się przekazać wiadomość, że żona Michała sprawiła mu taką niespodziankę. Jak sam powiedział, w ten sposób nasz rejs przeszedł do historii. Pomysł połączenia medycyny oraz żeglarstwa okazał się bardzo dobry i wart jest powtórzenia. Może już w przyszłym roku zorganizujemy kolejny rejs kardiologów i kardiochirurgów? Już czekam na tę wyprawę z niecierpliwością.
Copyright: © 2006 Polish Society of Cardiothoracic Surgeons (Polskie Towarzystwo KardioTorakochirurgów) and the editors of the Polish Journal of Cardio-Thoracic Surgery (Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska). This is an Open Access article distributed under the terms of the Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International (CC BY-NC-SA 4.0) License (http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/4.0/), allowing third parties to copy and redistribute the material in any medium or format and to remix, transform, and build upon the material, provided the original work is properly cited and states its license.
Quick links
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.