eISSN: 1897-4252
ISSN: 1731-5530
Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska/Polish Journal of Thoracic and Cardiovascular Surgery
Current issue Archive Manuscripts accepted About the journal Supplements Editorial board Reviewers Abstracting and indexing Contact Instructions for authors Ethical standards and procedures
Editorial System
Submit your Manuscript
SCImago Journal & Country Rank
4/2006
vol. 3
 
Share:
Share:

List do redakcji
Szlakiem Amundsena przez daleką Północ

Jacek Wacławski

Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska 2006; 3 (4): 444–446
Online publish date: 2007/01/10
Article file
Get citation
 
 
Zaledwie kilka dni temu szczęśliwie zakończyła się wyprawa żeglarska przez Arktykę; zrealizowało się kolejne marzenie. Przejście Północno-Zachodnie to trasa z Atlantyku na Pacyfik przez Arktykę, od Grenlandii do Alaski. Jej szlak przebiega przez piękne, dzikie tereny, niesie niebezpieczeństwo utknięcia w lodach i zimowania. Pokrywa lodowa w Arktyce ustępuje tylko na kilka tygodni w roku, w wielu miejscach zalodzenie zmniejsza się tylko nieznacznie, niemal uniemożliwiając żeglugę. Dla mnie i moich przyjaciół była to magiczna trasa, wymarzona, pociągająca. Jeszcze raz (chyba już ostatni) zostawiliśmy na kilka miesięcy studia i ruszyliśmy na Północ. Płynęliśmy szlakiem Amundsena, pierwszego, który szczęśliwie pokonał tę legendarną drogę, starając się nie zapomnieć o cechach, dzięki którym dotarł tak daleko. Historia wypraw polarnych jest przede wszystkim wielką lekcją pokory i stosunków międzyludzkich. Wiele wypraw szukających Przejścia Północno-Zachodniego skończyło się wielkimi niepowodzeniami i tragediami, bo arktyczne kłótnie okazały się gorsze od arktycznych zim. Z pewnością mieliśmy wiele szczęścia. Procentowało dobre przygotowanie, ale przede wszystkim to, że mimo trudnego początku udało nam się ułożyć stosunki w załodze i mimo różnic charakterów działać wspólnie. Nie potrafię zapomnieć serdeczności, z jaką spotkaliśmy się w niewielkich wioskach daleko na Północy. Poznaliśmy wielu przyjaciół, ludzi, którzy mimo że znaliśmy się tak krótko, dali nam bardzo wiele. Wróciliśmy z wielkim optymizmem.
Fragmenty dziennika

05.08.2006, Ilulissat, Zatoka Disko, Zachodnia Grenlandia
Góry lodowe
Trudne do opisania. Nieziemskie. Obserwując je codziennie, naprawdę trudno przywyknąć do tego, że rzeczywiście istnieją. Patrzę na nie od trzech tygodni, każdego dnia. I mimo że mamy sporo pracy, spraw, które mogłyby odwrócić uwagę, mógłbym wciąż na nowo przecierać oczy ze zdziwienia. Pamiętam dobrze, jak wypatrywaliśmy pierwszej z nich, jeszcze przed wejściem do Disko Bay, niedaleko Aasiaat. Była schowana gdzieś daleko, za skalistą wysepką, ale wzbudziła wiele emocji. Niedługo potem kolejna, wielka, majestatyczna, jak szlachetna budowla. Ściany z porcelany, nie mogłem oderwać od nich oczu. Połyskiwała w słońcu, idealnie czysta, niewiarygodna rzeźba. Był szał zdjęć, tego nie dało się uniknąć. Wiele radości. Na Antarktydzie nie odważyliśmy się podejść tak blisko żadnej góry lodowej. Kiedy byliśmy już w zatoce, chciałem policzyć, ile jest ich na horyzoncie. Po setnej okazało się, że jest ich coraz więcej, już nie do zliczenia. Zatoka Disko jest ich pełna. Tkwią w bezruchu, a mimo to każdego dnia wyglądają inaczej. Wiele czasu spędziliśmy, pływając między nimi, pewnie dużo bliżej niż jest to bezpieczne, niemal ocierając się o nie. Byliśmy Starym w basenie lodowym, niemal ze wszystkich stron zamkniętym przez wysokie na kilkadziesiąt metrów ściany z lodu, podpływaliśmy do ich krawędzi, obserwując ściekające strumienie wody, błękitne szczeliny, jak dekoracje na idealnie białych powierzchniach. Prąd wciąż ustawia je na nowo, choć trudno to zauważyć, z godziny na godzinę ich układ zmienia się, jest już nie do powtórzenia. Odkrywamy go wciąż na nowo, szukamy wąskich przejść, gór, na które można by się wspiąć, przy których nurkować. Kiedy zbliża się wieczór, całe otoczenie przybiera nowe oblicze. Światło zachodzącego słońca ma tutaj niewiarygodne pole do popisu. Miejsca oglądane przed chwilą, góry, które już poznaliśmy zyskują różne odcienie, nowe wymiary. Fenomenalna pora.
04.09.2006, Cape Lady Franklin, Arktyka Kanadyjska
Morze Beauforta, ta nazwa przykuwa moją uwagę. Magia nazw geograficznych wciąż na mnie działa. Jeszcze kilka lat temu zupełnie bym nie uwierzył, że kiedykolwiek tu dotrzemy, kilka miesięcy temu pomyślałbym, że to wciąż niewiarygodnie długa droga do przebycia. Tymczasem już niedługo Stary minie Przylądek Bathurst i wpłynie na jego wody. I nie sądzę, żeby miało znaczenie, ilu żeglarzy dotarło tu przed nami, choć nie było ich wielu. Myślę, że ważna jest świadomość, że coś już się udało mimo trudności. Przezwyciężyć problemy na lądzie, zdobyć zaufanie ludzi, przezwyciężyć chwile zwątpienia.
Copyright: © 2007 Polish Society of Cardiothoracic Surgeons (Polskie Towarzystwo KardioTorakochirurgów) and the editors of the Polish Journal of Cardio-Thoracic Surgery (Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska). This is an Open Access article distributed under the terms of the Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International (CC BY-NC-SA 4.0) License (http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/4.0/), allowing third parties to copy and redistribute the material in any medium or format and to remix, transform, and build upon the material, provided the original work is properly cited and states its license.
Quick links
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.