Archiwum

Kadry medyczne – czy mamy z nimi problem?

Udostępnij:
– Budujemy model, który pozwoli – przy pewnych założeniach – przeanalizować trendy, jakie mogą się pojawić, jeśli chodzi o „podaż” lekarzy i popyt na ich usługi – zadeklarował Mariusz Klencki.
Podkomisja stała do spraw organizacji ochrony zdrowia, pod przewodnictwem posłanki Józefy Szczurek-Żelazko, rozpatrzyła 19 marca wieczorem informacje na temat kadr medycznych w systemie ochrony zdrowia (liczba i potrzeby) w podziale na poszczególne grupy zawodowe i specjalności. Stan na 31 grudnia 2023 r. przedstawił w imieniu Ministerstwa Zdrowia dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych Mariusz Klencki.

Jego zdaniem, raport jest „konserwatywny”, gdyż uwzględniono w nim – na przykład w przypadku lekarzy – nie osoby mające tylko prawo wykonywania zawodu, ale te, które pracują faktycznie. Jak wskazał, „nie znajdują potwierdzenia w faktach” krążące w przestrzeni publicznej doniesienia, że Polska ma bardzo niski wskaźnik lekarzy na tysiąc mieszkańców, wynoszący 2,4.

– To nie 2,4, ale 3,6 – podkreślił, dodając, że w grupie krajów OECD znajdujemy się „w środku stawki” i „w dobrym towarzystwie”. To, że na przestrzeni lat 2019–2022 udało się zwiększyć „generowanie nowych lekarzy” i kierowanie ich do systemu, jest jego zdaniem skutkiem tego, że podejmowano różne kroki, aby tak się stało. Dzięki takim działaniom liczba aktywnych lekarzy wzrosła aż o 8 proc.

Lekarzy nie brakuje, są tylko źle rozmieszczeni
Mariusz Klencki przyznał, że w różnych regionach kraju nasycenie lekarzami jest różne, największe w Warszawie (5,8) i województwie mazowieckim, w innych wskaźnik ten jest dwa razy mniejszy. Jak jednak stwierdził, „i tam obserwujemy wzrost”. Dzieje się tak dzięki rozszerzeniu bazy placówek kształcących kadrę lekarską, np. w woj. warmińsko-mazurskim i na Podkarpaciu.

– Efekt nie jest sztywny i nie zawsze dzieje się tak, że osoba kończąca studia w danym regionie tam zostaje, ale bardzo często tak właśnie jest – zaznaczył.

Dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych poinformował także, iż zmienia się struktura wiekowa lekarzy, a to dzięki „efektowi wzrostu frakcji lekarzy, którzy są stosunkowo młodzi”, uzyskanego na skutek zwiększenia liczby studentów medycyny w ostatnich latach.

Zgodził się, że średnia wieku lekarzy jest wciąż wysoka, ale w jego ocenie dzieje się tak z powodu wysokiej aktywności zawodowej medyków, którzy mogliby już przejść na emeryturę. Dodał, że to nie znaczy, iż „mamy jakiś alarm, bo nam się ta kadra starzeje”.

Podkreślił natomiast, że w latach 2005-2022 „dynamicznie rosła” liczba miejsc kształcenia lekarzy i na przestrzeni tego czasu zwiększyła się o 162 proc., czyli więcej niż 2,5 razy.

W edukacji kadr trzeba postawić na dydaktyków
Mariusz Klencki podał, że do tej pory „koncentrowaliśmy się na miejscach”, natomiast mniejsze znaczenie przywiązywano do kadry, która kształci przyszłych lekarzy. Obiecał, że resort zajmie się teraz tą kwestią, zwłaszcza że „uczelnia przestała być konkurencyjnym miejscem pracy dla lekarzy”, jeśli chodzi o strukturę zarobków.

– Departament Analiz w MZ podjął się nieco karkołomnego zadania stworzenia modelu, który pozwoli – przy pewnych założeniach – przeanalizować trendy, jakie mogą się pojawić, jeśli chodzi o „podaż” lekarzy i popyt na ich usługi. Jeśli chodzi o „podaż” – wiadomo, ilu jest studentów na pierwszym i drugim roku medycyny, zatem biorąc pod uwagę, że kształcenie w pełni wykwalifikowanego lekarza trwa 10 lat i dłużej, można określić, ilu będziemy mieć specjalistów po upływie tego czasu. Natomiast analiza popytu jest trudniejsza, gdyż „dużo zależy od tego, jak będzie zorganizowany system”, czyli jaka będzie w nim rola lekarza, jak będą zorganizowane środki techniczne wspomagające system, jakie będzie obciążenie pracą biurokratyczną – mówił ekspert, przyznając, że „to jest słabsza strona tego modelu”.

Przekazał jednak, że niezależnie od jej słabych stron „analiza jest optymistyczna z punktu widzenia pacjenta”.

– Za parę lat powinniśmy mieć zjawisko nienotowane w dziejach, czyli „nadpodaż” lekarzy – ocenił. Także dlatego, że do systemu może wkroczyć sztuczna inteligencja, która przejmie część obowiązków lekarzy i ich rola zacznie się zmieniać.

Dyrektor Klencki nadmienił, że wzrost liczby czynnych lekarzy w Polsce zależy także od napływu przedstawicieli tego zawodu z Ukrainy – w tej chwili jest ich ok. 6 tys., czego zazdroszczą nam kraje ościenne, m.in. Czechy, gdyż zajmują się tam w dużej mierze uchodźcami z tego kraju. Nadmienił, że za kilka lat część z nich wróci do ojczyzny, ale większość – 70–80 proc. – nie wyjedzie, bo zostaną u nas także ukraińscy pacjenci, zwłaszcza ci starsi i chorzy, więc „ta siła nam się przyda”.

Gorzej jest z innymi kadrami niż lekarze
Przedstawiciel resortu zdrowia, przechodząc do tematu pielęgniarek i położnych, stwierdził, że w tej grupie zawodowej sytuacja nie wygląda tak optymistycznie jak w grupie lekarzy i można się spodziewać, że w najbliższych latach „liczba pielęgniarek osiągających wiek emerytalny będzie większa niż liczba pielęgniarek kończących studia i wchodzących do zawodu”.

– Nie mamy tej zastępowalności pokoleniowej – orzekł, ale zaraz wyjaśnił, że „ta luka będzie się zmniejszała”, jednak nie osiągniemy stanu równowagi ani w ciągu roku, ani dwóch, niemniej jednak „trend jest pozytywny”.

Podobnie jest z położnymi, jednak biorąc pod uwagę analizę potrzeb i spadającą liczbę porodów, „sytuacja może nie być aż tak dramatyczna”.

Mariusz Klencki zapewnił, że podejmowane są działania, aby poprawić sytuację, jeśli chodzi o niewystarczającą liczbę pielęgniarek i położnych. To, po pierwsze, rozszerzenie katalogu kompetencji tych grup zawodowych o nowe uprawnienia, m.in. wystawianie recept, skierowań na badania diagnostyczne, kwalifikowanie do szczepień, uprawnienia do stwierdzania zgonu w ramach czynności ratunkowych czy nowe specjalizacje. Do tego dochodzą środki unijne na wsparcie systemu szkolenia podyplomowego i dofinansowanie szkolenia specjalistycznego oraz system zachęt do podejmowania studiów na pielęgniarstwie i położnictwie.

– Trwają też prace dotyczące regulacji zawodów pielęgniarki i położnej, będzie zmiana ustawy – poinformował, dodając, że zmiany będą szły w kierunku wspomożenia tych grup zawodowych.

Diagności, fizjoterapeuci i farmaceuci – tu jest znacznie lepiej
Przedstawiciel resortu odniósł się także do kwestii dotyczących grupy zawodowej diagnostów laboratoryjnych – ich liczba, jak podał, w latach 2009–2022 wzrosła o 6 proc., a do zawodu wchodzi więcej osób, niż go opuszcza.

– Sytuacja jest stabilna – ocenił.

Natomiast w przypadku fizjoterapeutów jest jeszcze lepiej, bo ich liczba zwiększyła się o 17 proc., do czego przyczyniła się ustawa o zawodzie fizjoterapeuty, która „podniosła jego rangę” i zachęciła do jego podejmowania. Wprawdzie ostatnio spadła liczba studentów zgłębiających tę dziedzinę, ale to „nie stanowi zagrożenia”.

Za optymistyczne Mariusz Klencki uznał także dane dotyczące farmaceutów, których liczba w analizowanym okresie wzrosła o 8 proc. i „nie widać zagrożeń na horyzoncie”.

Przyznał, że w analizie nie znalazły się informacje na temat innych zawodów medycznych, które nie są jeszcze uregulowane, zatem brakuje takich danych w systemie. Poinformował, że ustawa o niektórych zawodach medycznych – a konkretnie 15 – będzie procedowana pod koniec marca.

Raport mija się z prawdą?
Po przedstawieniu przez dyrektora Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w MZ informacji członkowie podkomisji i zaproszeni na obrady goście przeprowadzili merytoryczną dyskusję, podczas której skrytykowali raport resortu jako mało wiarygodny i nieodzwierciedlający rzeczywistości.

Poseł Krzysztof Bojarski z Koalicji Obywatelskiej ocenił wręcz jego wynik jako „zakłamany” i stwierdził, że „trzeba dokonać bardzo profesjonalnej analizy”. Dyskutanci zarzucali autorom analizy, że nie wzięli pod uwagę wszystkich czynników – wpływających na teraźniejszość i mogących mieć wpływ na przyszłość. Oraz to, że niektóre dane różnią się nawet o kilkanaście procent od tych podawanych m.in. przez GUS czy samorządy zawodowe.

– Po dokładniejszej analizie raportu i zebraniu uwag debatujących wystąpię do Ministerstwa Zdrowia z wnioskiem o jego uszczegółowienie, co pewnie będzie wymagało czasu, więc zapewne wrócą do tego tematu w lipcu – zadeklarowała na koniec posiedzenia Józefa Szczurek-Żelazko.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.