Kancelaria Fairfield

Przekonanie, że lekarz nie popełnia błędów, jest szkodliwe

Udostępnij:
– System no fault promuje kulturę redukcji błędów, dzięki ich ujawnianiu, naprawianiu i systemowemu przeciwdziałaniu ich powtórzeniom. Rozwiązania zaproponowane w tym zakresie w ustawie o jakości trudno nawet porównywać z zasadą no fault – mówi w „Menedżerze Zdrowia” adwokat Oskar Luty z Kancelarii Fairfield, podkreślając, że „pomyłki są nieuniknione”.
Ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta, która w marcu powróciła do Sejmu, została w całości odrzucona przez Senat. Jako główny powód podano niekonstytucyjność ustawy, związaną z uniemożliwieniem kompensacji szkód pacjentom, którzy doświadczyli zdarzeń medycznych w placówkach prywatnych i w placówkach publicznych innych niż szpital. Projekt nie znalazł również uznania w oczach organizacji lekarskich, które stwierdziły, że jest on sprzeczny z ideą no fault. Czy pana zdaniem stawiane zarzuty są słuszne?
– System kompensacji nie jest wprost powiązany z systemem no fault. Stąd też zarzuty prawników senackich dotyczą zbyt wąskiego ich zdaniem zakresu sytuacji uprawniających do podniesienia roszczeń kompensacyjnych. Do systemu no fault nie mieli oni uwag. Niemniej jednak prawdą jest, że projekt odszedł od pierwotnej koncepcji no fault.

Rozwiązanie zaproponowane w art. 62 trudno nawet porównywać z zasadą no fault. Propozycja ustawowa upoważnia po prostu sąd do stosowania instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary, a nawet odstąpienia od wymierzenia kary w przypadku popełnienia nieumyślnie przestępstwa narażenia na zagrożenie – art. 160 par. 3 k.k. Przepisy te przewidują oczywiście względniejsze traktowanie medyków popełniających błędy lekarskie, ale – z perspektywy czysto praktycznej – nie jest to istotna zmiana, która znacząco wpływałaby na bezpieczeństwo prawne lekarzy i innych osób wykonujących zawody medyczne.

Jakie są słabe punkty tego rozwiązania zawarte w ustawie?
– Rozwiązanie moim zdaniem w ogóle nie zachęca lekarzy do zgłaszania zdarzeń niepożądanych. Nadal konsekwencją doniesienia na samego siebie jest perspektywa skazania przez sąd karny za przestępstwo. Błędna jest też klauzula rażącego niedbalstwa, w przypadku którego nie można skorzystać z instytucji umożliwiających złagodzenie wyroku. Projektowany przepis stanowi o „rażącym naruszeniu reguł ostrożności wymaganej w danych okolicznościach”. Istotą rażącego niedbalstwa jest jednak takie postępowanie, które narusza najbardziej oczywiste i fundamentalne zasady postępowania ze zdrowiem i życiem – na przykład pozostawienie pacjenta samego z niezatamowanym krwotokiem – nie zaś jakiekolwiek reguły ostrożności. Nieprzypadkowo już rzymscy prawnicy mówili, że rażące niedbalstwo jest podobne do umyślności.

Czym w takim razie jest system no fault? Jak powinny wyglądać zapisy prawne, aby zachęcały lekarzy do zgłaszania szkód na zdrowiu pacjenta?
– Można wzorować się na gotowych rozwiązaniach z prawa lotniczego. System no fault promuje kulturę redukcji błędów, dzięki ich ujawnianiu, naprawianiu i systemowemu przeciwdziałaniu ich powtórzeniom. Kultura pracy w tym systemie wymaga, aby osoby przyznające się do błędów nie były karane, chyba że zachowują się w sposób rażąco niedbały bądź umyślny. Ich błędy ocenia się z uwzględnieniem doświadczenia zawodowego, czyli są stopniowalne – więcej wybacza się rezydentowi niż lekarzowi z 20-letnim stażem. Inaczej podchodzi się do recydywy, a osoby z nietypowym odsetkiem powikłań można reedukować lub po prostu odsuwać od czynności, z którymi sobie nie radzą. To zupełnie inna medycyna, inaczej prowadzona, w której lekarz aktywnie komunikuje własnej społeczności zawodowej, co zrobił źle, aby inni z tego skorzystali. Oczywiście ofiary błędów są zabezpieczane – ich interes nie może ucierpieć z powodu systemu no fault.

Czy powstały w lutym z inicjatywy Naczelnej Izby Lekarskiej projekt o bezpieczeństwie leczenia i zawarte w nim przepisy regulujące kwestie zgłaszania działań niepożądanych i kompensacji szkód zdecydowanie bardziej jest zgodny z ideą no fault niż projekt rządowy?
– Z pewnością. Proponowany art. 10 wprowadza czytelny kontratyp, którego zastosowanie uzależnione jest od zgłoszenia zdarzenia niepożądanego.

Czy dochodzenie szkód w zdarzeniach medycznych na drodze no fault to dobry kierunek?
– System no fault nie wyłącza zasady kompensacji szkód na rzecz poszkodowanych pacjentów, a raczej chroni lekarza, który popełnił błąd, od odpowiedzialności prawnej – ale tylko w ściśle ograniczonych warunkach. No fault koncentruje się raczej na przeciwdziałaniu błędom w warunkach systemu opartego na otwartości, przejrzystości i budowaniu bezpieczeństwa – dokładnie tak samo, jak w informatyce, inżynierii, naukach stosowanych. Przekonanie o tym, że lekarz nie popełnia błędów, bo nie może, jest kontrfaktyczne i szkodliwe. Każdy człowiek popełnia błędy, jest to nieuniknione.

Przeczytaj także: „Karawana idzie dalej – minister odpowiedział na krytykę”, „Projekt ustawy o jakości odrzucony – resort zaskoczony”, „Projekt ustawy o jakości niezgodny z konstytucją?”, „System rejestracji zdarzeń niepożądanych powinien być transparentny”, „Odpowiedzialność cywilna za błędy medyczne” i „Znani aktorzy w filmie samorządu lekarskiego”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.