ISSN: 1642-185X
Czasopismo Wokół Energetyki
Bieżący numer Archiwum O czasopiśmie Prenumerata Kontakt
6/2003
vol. 6
 
Poleć ten artykuł:
Udostępnij:
streszczenie artykułu:

Czy to jest przyjaźń... czy to jest kochanie?

Ryszard Sławiński

Data publikacji online: 2003/12/16
Pełna treść artykułu Pobierz cytowanie
 
Pamiętamy ten piękny wiersz z piosenki w wykonaniu Marka Grechuty, ale niektórzy pamiętają go ze szkoły jako nudny utwór wieszcza. Dlatego myślę, że wiele dokonań literackich bądź muzycznych doczekując się popularnych adaptacji i wykonań stają się na nowo, choć nieco inaczej piękne, a do tego docierają dosłownie pod strzechy. Nie wszyscy się ze mną zgodzą. Wielu zżyma się, słysząc Grande Valse Brillante śpiewany przez Ewę Demarczyk z muzyką Zygmunta Koniecznego do wiersza, a ściślej do poematu Juliana Tuwima. Pamiętam mnóstwo świętego oburzenia na wrocławskiej polonistyce po premierowym wykonaniu tej wielkiej pieśni. Po krótkim czasie nawet wybaczono umuzycznienie wiersza, ale przeistoczenie wiersza pisanego do kobiety na pisany do mężczyzny do dziś uznaje się za profanację. Tyle tylko, że po blisko czterdziestu latach od powstania Grande Valse Brillante nikt już nie zastanawia się nad tymi niuansami. Pieśń żyje własnym życiem, weszła do kanonu wielkich wydarzeń kultury. Można jedynie zapytać, co by było, gdyby Tuwim nie napisał wiersza, Konieczny muzyki, a Demarczyk nie odśpiewałaby go wielkim głosem z tak wielkim mistrzostwem? Nic wielkiego by nie było, bo jeśli się czegoś nie pozna, lub się o czymś nie wie, to tego nie ma. Jeśli nawet pisarz napisze książkę wspaniałą a nawet genialną, a nikt jej nie przeczyta, to jej po prostu nie ma. Wulgaryzując nieco problem – widać jak na dłoni, a czasem słychać, że dzisiejsi politycy jeśli nie występują w telewizji lub nie przemawiają w radiu, to ich nie ma. Co więcej, bardzo często, coraz częściej masowy widz czy raczej telewidz, jeśli nawet o czymś słyszał, ale telewizja tego nie pokazała, to częściej skłonny jest wątpić w prawdziwość informacji o tym wydarzeniu. Stajemy się oglądaczami. Obraz telewizyjny stał się fetyszem, jedynym najczęściej źródłem informacji i przeżyć wyższego rzędu. Jeśli nawet oglądałoby się telewizję przez całą dobę, obojętnie – publiczną czy komercyjną, to bez przeczytania książki czy posłuchania dobrej muzyki z płyty CD, lub tej czarnej marki Muza, czy obejrzenia spektaklu teatralnego w prawdziwym teatrze, z udziałem prawdziwych aktorów, będziemy się stawać coraz ubożsi intelektualnie, pozbawieni szerszych horyzontów i tego intymnego kontaktu z czymś, co jest tylko nasze, a nie wszystkich – czyli niczyje.
Wracam do tematu. Czy to jest... właśnie, co to jest? Już kapitalizm, czy wciąż socjalizm? A może...? Nie, z całą pewnością nie. Bo...


Pełna treść artykułu...
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.