ISSN: 1642-185X
Czasopismo Wokół Energetyki
Bieżący numer Archiwum O czasopiśmie Prenumerata Kontakt
5/2003
vol. 6
 
Poleć ten artykuł:
Udostępnij:
streszczenie artykułu:

Jak trwoga to...

Ryszard Sławiński

Data publikacji online: 2003/10/29
Pełna treść artykułu Pobierz cytowanie
 
Jak trwoga to...

Wiemy na pewno, że prywatyzacja polskiej gospodarki i niektórych segmentów życia publicznego nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Sama, jako pewien proces prowadzona była nazbyt dowolnie, bez jasno określonych reguł. Towarzyszyły jej banalne hasła, wznoszone na doraźną potrzebę. Oprócz ewidentnego bałaganu urzędowego i braku jasnego przesłania oraz konsekwencji dałoby się dowieść, tak się zresztą dzieje, że wiele prywatyzacji odbyło się z naruszeniem prawa, natomiast niemal wszystkie z naruszeniem dóbr i godności ludzi. Nie zamierzam dokonywać prawnej analizy zjawiska, bo nie miejsce do tego, a i kompetencji nie stałoby. Otóż prywatyzacja w roku 2003 kojarzy się ludziom jako proceder złodziejski, skierowany na korzyść niektórych, a przeciwko wszystkim pozostałym, przy czym w wielu środowiskach słyszę, że przede wszystkim przeciwko państwu rozumianemu jako zorganizowane wspólne dobro. Dobro, które chroni tych najbiedniejszych i słabych. Coś jest na rzeczy, skoro nawet organizacja związkowa, jeszcze do niedawna wielka siła polityczna, ba, siła rządząca, jaką jest Solidarność wszelkich świadczeń i dóbr domaga się od państwa. Kiedy w Stoczni Szczecińskiej, sprywatyzowanym tygrysie polskiej gospodarki czasu transformacji dokonano zwyczajnego przekrętu, ludzie do niedawna głoszący prymat gospodarki prywatnej nad państwową pod groźbą pistoletu strajkowego żądali od państwa wsparcia, pieniędzy i opieki. Tak było w Stoczni Gdyńskiej, tak jest w ostrowskim Wagonie czy ożarowskich Kablach. Kiedy rządzone przez lewicę państwo skłania się do udzielenia pomocy, a to w formie wykupu bądź przejęcia akcji, ci sami, którzy się tego domagają natychmiast krzyczą, że rząd Leszka Millera renacjonalizuje gospodarkę, co jest przeciwko doktrynie, demokracji oraz społeczeństwu. Nijak nie daje się tego wszystkiego zrozumieć.
Na drugim biegunie sporu są ludzie. Ci sami, którzy za pierwszej Solidarności wołali: Socjalizm tak – wypaczenia nie, a podczas początku transformacji tak łatwo uwierzyli magicznym zaklęciom w rodzaju niewidzialna ręka rynku, święte prawo własności, prywatne jest efektywne itd., itp. Dziś naprawy swojej krzywdy domagają się od rządu, od państwa. Nie dziwię się, bowiem człowiek, szczególnie ten słabszy i mniej zaradny musi mieć jakieś skrzydła, pod które może się schronić. Z braku innych pozostało państwo. To zanegowane, zaprzeczone. Czy tak musi być? Czy może zrezygnować z...


Pełna treść artykułu...
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.