Specjalizacje, Kategorie, Działy
Łukasz Cynalewski/Agencja Gazeta

Jesteśmy w połowie drogi do odporności populacyjnej

Udostępnij:
– W pełni zaszczepionych jest około 40 proc. Polaków. Oznacza to, że jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej. Myślę, że ta droga będzie dość długa i żmudna, biorąc pod uwagę zmniejszającą się liczbę zgłoszeń na szczepienia – ocenił były szef GIS dr n. med. Andrzej Trybusz.
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że według przeprowadzonych badań przeciwciała posiada około 60 proc. populacji kraju, a wynika to z przechorowania COVID-19 lub zaszczepienia przeciw tej chorobie. Dodał, że co najmniej jedną dawkę szczepionki przyjęło dotychczas 54–55 proc. dorosłych. W Polsce wykonano dotąd ponad 31 mln szczepień, a w pełni zaszczepionych jest ponad 14,7 mln osób.

Dr n. med. Andrzej Trybusz, odnosząc się do tych słów, zaznaczył, że minister zdrowia powołuje się na badania przesiewowe poziomu przeciwciał. – Odporność po przechorowaniu nie jest zbyt stabilna, występuje w różnym stopniu i zdarza się, że jej poziom dość szybko spada. Przechorowanie nie daje gwarancji, że osoba ponownie się nie zakazi SARS-CoV-2. Zdecydowanie bardziej stabilna jest odporność po szczepieniu – podkreślił doktor.

Ekspert podkreślił, że problem odporności spłaszczamy w dyskusji medialnej, odnosząc się tylko do poziomu przeciwciał, czyli tzw. odporności humoralnej. Oprócz tego bardzo istotna jest odporność komórkowa, oparta na limfocytach T.

Definiuje się, że próg odporności populacyjnej to odsetek osób uodpornionych, po osiągnięciu którego liczba nowych zakażeń zaczyna się zmniejszać. Dla odry, która jest bardzo zaraźliwą chorobą, ten próg wynosi 95 proc. Jeden chory na odrę może zakażać nawet 15–18 osób. Osoba zakażona koronawirusem w wariancie delta może zarazić 5–8 osób. Dlatego uważa się, że próg odporności populacyjnej w tym przypadku wynosi 80–85 proc.

– Biorąc pod uwagę, że w pełni zaszczepionych jest około 40 proc. Polaków, oznacza to, że obecnie jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej. Jak widać, będzie ona dość długa i żmudna, biorąc pod uwagę zmniejszającą się liczbę zgłoszeń na szczepienia – powiedział dr Trybusz.

Były szef GIS przywołał dane przedstawione przez berliński Instytut Ochrony Zdrowia im. Roberta Kocha, które wskazują, że osoby zaszczepione stanowią 0,29 proc. wszystkich przypadków COVID-19 u osób poniżej 60. roku życia i 1 proc. u osób starszych.

– Skuteczność szczepionek nadal przekracza 90 proc., czyli jest bardzo wysoka. Na przykład skuteczność szczepionki przeciw grypie jest na poziomie 50–60 proc. Trzeba apelować o to, żeby osoby szczepiące się przeciwko COVID-19 nie poprzestawały na jednej dawce. Obserwujemy spadek chętnych do przyjęcia drugiej dawki, co jest bezwzględnie konieczne, biorąc pod uwagę chociażby wariant delta, przed którym chronić się możemy przez pełne zaszczepienie – zaznaczył ekspert.

Przykładowo, wśród seniorów powyżej 70. roku życia zaszczepionych lub zapisanych na szczepienie jest około 77 proc. A przecież są to ludzie najbardziej narażeni na ciężki przebieg choroby i na zgony.

– Tych wszystkich, którzy się do tej pory nie zaszczepili, nie przypisywałbym do kategorii antyszczepionkowców. Z różnych badań wynika, że wśród osób, które nie deklarują na razie chęci zaszczepienia, mniej więcej połowa to osoby wątpiące, a więc takie, do których można jeszcze dotrzeć z argumentami i jest nadzieja na ich przekonanie. 15–20 proc. to osoby, z którymi wszelka rozmowa traci sens – to są ci antyszczepionkowcy – podkreślił dr Trybusz.

Były szef GIS wskazał, że według modeli matematycznych czwarta fala masowych zakażeń SARS-CoV-2 przypadnie w Polsce na przełom sierpnia i września, z możliwym szczytem zachorowań na przełomie września i października. Przy czym w rejonach, gdzie odsetek szczepień jest niski, a więc na wschodzie i południu kraju, może być bardziej nasilona skala zachorowań niż na północy i zachodzie Polski, gdzie poziom wyszczepienia jest dość duży.

Dr Trybusz przypomniał, że XX-wieczna pandemia grypy hiszpanki zaczęła wygasać po mniej więcej dwóch latach. Wówczas nie znano przyczyny zachorowań, bo ten wirus został wyizolowany w 1933 r., a więc po 15 latach od pandemii, a szczepionka powstała dopiero w 1943 roku.

– Każda pandemia kiedyś wygaśnie, pojawia się tylko pytanie, jakim kosztem? Hiszpanka doprowadziła do 25–50 mln zgonów. My mamy szansę pozbyć się pandemii w skali kraju i globalnie kosztem stosunkowo niewielkim. Trzeba się jednak szczepić. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy wygaszali tę epidemię poprzez przechorowania z wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak zgony i powikłania – podsumował dr Trybusz.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.