Instytut Zdrowia i Demokracji

Robert Mołdach ocenia projekt ustawy o jakości

Udostępnij:
– Projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w trakcie procesu legislacyjnego poprawiano tyle razy, że trudno odnaleźć w nim niektóre oryginalne wątki. Pewne koncepcje diametralnie zmieniono, a inne pojawiły się tylko na chwilę, by ostatecznie zniknąć – uważa Robert Mołdach, sugerując, co dalej powinno dziać się z nowymi przepisami.
Komentarz Roberta Mołdacha, prezesa Instytutu Zdrowia i Demokracji oraz członka Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta:
Trudno wskazać środowisko usatysfakcjonowane brzmieniem projektu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta – i to nie dlatego, że jest to kompromis. Pytanie w takim razie brzmi – co dalej?

W mojej ocenie przy tej skali zmian proces konsultacji w warunkach parlamentarnych powinien być powtórzony lub powinno się istotnie ograniczyć zakres merytoryczny ustawy i zaproponować osobną ustawę koncentrującą się na jakości i bezpieczeństwie.

Co przemawia za takim podejściem? Kluczowa dla zrozumienia perypetii tego projektu jest informacja, która znalazła się w protokole z posiedzenia Komisji Prawniczej Rady Ministrów dotycząca autorstwa części rozwiązań. Wynika z niej, że „Treść projektowanych przepisów karnych oraz przepisów określających znamiona odpowiedzialności karnej, w tym w szczególności zakresu działań i zaniechań mieszczących się w zakresie podejmowanych wobec personelu podmiotów wykonujących działalność leczniczą działań represyjnych została doprecyzowana i przeformułowana w kierunku uzgodnionym z uczestniczącymi w posiedzeniach przedstawicielami Prokuratury Krajowej”.

Spójrzmy w takim razie, jak to zostało dokonane. Jako przykład niech posłuży art. 21 ust. 1 pkt 2 projektu. Stanowi on kwintesencję wadliwych rozwiązań w obszarze odpowiedzialności personelu i zgłaszania zdarzeń. Podzielam pogląd doktora Sebastiana Goncerza wyrażony na Twitterze. Goncerz pisze: „Nikt nie oczekuje, że ta ustawa będzie idealna – jesteśmy dalecy od tego. Jednak musi spełniać pewien akceptowalny poziom. Przykład. Personel jest chroniony przed represjami, tylko jeśli zostali zamieszczeniu w zgłoszeniu za ich zgodą? A jeśli bez zgody, to już można ich zwolnić?”.

Zgadzam się. Nikt nie oczekuje, że ta ustawa będzie idealna, jednak musi spełniać pewien akceptowalny poziom. Omawiany artykuł ma za zadanie chronić przed działaniem represyjnym pozostałych, poza zgłaszającym, członków personelu podmiotu wykonującego działalność leczniczą biorących udział w zdarzeniu. Ale ogranicza tę ochronę tylko do sytuacji, gdy zgłaszający poinformował zainteresowanych o zamiarze złożenia zgłoszenia o zdarzeniu. Kuriozalność tego rozwiązania polega na tym, że nie musi tego zrobić! Może po prostu dokonać zgłoszenia, sam kierując się chęcią retorsji – czyli jest tak, że zapis, który ma chronić przed retorsją, sam do niej zachęca i opisuje warunki, jak w świetle prawa tego dokonać. Tym samym zgłaszający staje się sędzią w sprawie. Może poinformować zainteresowanych, ale nie ma takiego obowiązku. Jeśli tego nie zrobi, biorący udział w zdarzeniu tracą ochronę przed retorsją. I tak ma wyglądać koncepcja prokuratury służąca jakości opieki?

Niewiele trzeba, by dostrzec jej fatalne skutki. A skoro tak, to należy przypuszczać, że po tylu konsultacjach rządowych jest to działanie celowo przenoszące rozstrzyganie o prawie do ochrony uczestników zdarzenia z poziomu instytucjonalnego na personalny, bez żadnego mechanizmu nadzoru. To tylko będzie służyć dzieleniu środowiska, jątrzeniu. Nie mieści mi się w głowie, jak można było takie rozwiązanie po tak wnikliwych konsultacjach zaproponować!

Pomijam już, że wnioskodawca uporczywie ignoruje postulaty środowiska płynące właściwie ze wszystkich stron włączenia do ustawy rozwiązań dotyczących kultury bezpieczeństwa, w tym w szczególności kultury sprawiedliwego traktowania (just culture) i szeroko traktowanej kultury uczenia się (learning culture).

Moim zdaniem na obecnym etapie są tylko dwie opcje. Albo rażące błędy projektu zostaną poprawione na poziomie prac parlamentarnych albo należy ustawę podzielić, przyjąć część kompensacyjną i opracować ze środowiskami nowy projekt poselski skupiony na bezpieczeństwie pacjentów i jakości opieki.

Dla pełnej jasności – warto zauważyć, że choć część kompensacyjna zawiera właściwy kierunek zmian, proponowane rozwiązania także powinny być poddane pogłębionej dyskusji parlamentarnej pod względem skuteczności i efektywności.

Okres przedwyborczy to najgorszy okres na przyjmowanie tak podstawowych aktów prawnych. Bez względu na to, które ugrupowanie jest u władzy i w jakiej epoce parlamentarnej ma to miejsce, każda partia musi na wybory odnotować sukces. Mimo więc głosów wskazujących na potrzebę całkowitego odrzucenia ustawy uważam, że warto tu zachować pewien poziom pragmatyzmu i realizmu. Warto zrezygnować z najbardziej szkodliwych fragmentów ustawy, ograniczyć jej oddziaływanie i pracować nad nowym aktem prawnym w zakresie jakości i bezpieczeństwa sensu stricte. Alternatywnie dostrzegam taką możliwość i chyba także częściowo wolę, by ustawę poddać głębokiej dyskusji parlamentarnej angażującej strony społeczne. Najważniejsze przecież jest dobro pacjenta! Także na wybory.

Przeczytaj także: „W Sejmie – projekt ustawy o jakości”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.