eISSN: 2081-2833
ISSN: 2081-0016
Medycyna Paliatywna/Palliative Medicine
Bieżący numer Archiwum Artykuły zaakceptowane O czasopiśmie Rada naukowa Bazy indeksacyjne Prenumerata Kontakt Zasady publikacji prac Standardy etyczne i procedury
Panel Redakcyjny
Zgłaszanie i recenzowanie prac online
NOWOŚĆ
Portal dla onkologów!
www.eonkologia.pl
4/2020
vol. 12
 
Poleć ten artykuł:
Udostępnij:
streszczenie artykułu:
Wspomnienie

Doktor Helena Kuleszo-Kopystecka (1939–2020)

Dariusz Kuć
1
,
Marek Czech
2
,
Tomasz Dzierżanowski
3, 4, 5, 6

1.
Białostockie Hospicjum dla Dzieci Zakład Medycyny Paliatywnej, Uniwersytet Medyczny w Białymstoku
2.
kapelan Hospicjum „Dom Opatrzności Bożej” w Białymstoku
3.
kierownik Pracowni Medycyny Paliatywnej w Zakładzie Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego, Warszawski Uniwersytet Medyczny
4.
dyrektor medyczny Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej
5.
wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej
6.
zastępca redaktora naczelnego czasopisma „Medycyna Paliatywna/Palliative Medicine”
Medycyna Paliatywna 2020; 12(4): 222–224
Data publikacji online: 2020/12/11
Pełna treść artykułu Pobierz cytowanie
 
Metryki PlumX:
9 października 2020 r., w wieku 81 lat, zmarła dr n. med. Helena Kuleszo-Kopystecka, jedna z założycielek hospicjum w Białymstoku.
Urodziła się 2 marca 1939 r. w Wilnie. Po ukończeniu studiów medycznych w 1963 r. rozpoczęła pracę w Zakładzie Fizjologii Akademii Medycznej w Białymstoku. W 1972 r. obroniła doktorat, po czym od 1976 r. pracowała w Regionalnym Ośrodku Onkologicznym w Białymstoku. Przez całe życie pomagała chorym na raka – wiele lat jako lekarz szpitala onkologicznego, potem białostockiego hospicjum przy ulicy Sobieskiego. Najważniejszym motywem zobowiązującym do powołania w 1987 r. Towarzystwa Przyjaciół Chorych była śmierć z powodu raka płuc jej ojca.
Doktor Helena Kuleszo-Kopystecka mówiła dzien­nikarce Polskiego Radia Białystok: „Bałam się śmierci. Na oddziale, na którym pracowałam, na moim dyżurze umierał mój ojciec. Byłam tam lekarzem. Lekarzem, który zleca jakieś leczenie, jakieś postępowanie. Uważałam, że wystarczy podawać leki i to zaspokoi wszystkie potrzeby umierającego człowieka. A to nieprawda. Dwadzieścia trzy lata, które przepracowałam na oddziale onkologii, nie nauczyły mnie prawidłowego opiekowania się chorym. Bałam się widoku cierpienia mojego ojca, nie mogłam znieść jego cierpienia. Nie potrafiłam mu towarzyszyć. Nie umiałam właściwie postąpić, nie odnalazłam się w tej roli. Nie umiałam przy nim zostać. Nie potrafiłam stanąć obok Ojca i mu towarzyszyć. Była przy tym pielęgniarka i to ona, a nie ja, mu towarzyszyła. Strach przed śmiercią w tym przypadku wziął górę. To było straszne, ciężkie doświadczenie dla mnie. Wypisywanie aktu zgonu własnego ojca jest doświadczeniem rozdzierającym. Nie odnalazłam się i to mnie bardzo bolało przez całe życie. Chciałabym odwrócić tę scenę, ale się nie da. Teraz w sposób zupełnie dojrzały mogę sprostać zadaniu przy umieraniu moich chorych w hospicjum. Przez posługiwanie chorym umierającym uczymy się towarzyszenia, uczymy się obrazu śmierci. Ktoś, kto posługuje umierającemu, otrzymuje więcej, niż daje. Bo cóż daje? Obecność. Ale za to uczy się śmierci, oswaja się z nią, przestaje się jej tak bardzo bać” (z reportażu „Proszę mi umyć stopy” Agnieszki Trofimiuk).
To doświadczenie upewniło ją, że „Bóg z największego nieszczęścia wyprowadza jakąś dobrą rzecz” (wywiad w książce „Zbudować dom”, Białystok 2015). Drugim motywem była sytuacja odsyłania pacjentów onkologicznych, którzy nie mogli być leczeni przyczynowo, ze szpitala ogólnego do onkologicznego i z powrotem, aż w...


Pełna treść artykułu...
© 2024 Termedia Sp. z o.o.
Developed by Bentus.