Specjalizacje, Kategorie, Działy
123RF

Zarządzanie epidemią jest chaotyczne, narusza prawa lekarzy i pacjentów

Udostępnij:
Pracownicy ochrony zdrowia oceniają wprowadzone w Polsce procedury antycovidowe jako dobre, ale większość personelu nie została z nich przeszkolona. Aż 80 proc. lekarzy uważa, że zabrakło też odpowiedniego zaopatrzenia w środki ochrony osobistej, co uznają za jedną z istotniejszych przyczyn rozprzestrzeniania się epidemii i poważne zaniedbanie władz publicznych.
– Ponad 80 proc. ankietowanych pracowników ochrony zdrowia twierdzi, że podczas epidemii zaopatrzenia placówek medycznych w środki ochrony osobistej było niewystarczający. W związku z tym 66 proc. kupowało je samodzielnie, a 44 proc. otrzymywało od darczyńców, 34 proc. dostawało od zwierzchników, a 11 proc. pozyskiwało z innych źródeł. Aż 65 proc. respondentów wskazuje, że zdarzało im się pracować bez pełnego zabezpieczenia w środki ochrony indywidualnej, jak maseczki, kombinezony i rękawiczki jednorazowe, i to nawet w placówkach, gdzie występuje COVID-19. Twierdzą, że zagrażało to ich życiu i zdrowiu, jak również narażało zdrowie pacjentów. Brak środków ochrony indywidualnej uznają za jedną z najistotniejszych przyczyn rozprzestrzeniania się epidemii i poważne zaniedbanie władz publicznych – wynika z ogólnopolskiego badania, które przeprowadził Instytut Nauk o Zarządzaniu i Jakości Wyższej Szkoły Humanitas (WSH) w Sosnowcu.

– Nie ma się co dziwić, że do 30 proc. zakażeń koronawirusem dochodziło w placówkach medycznych. To i tak mało, mając na uwadze to, że pracowaliśmy bez podstawowego sprzętu ochronnego. Jadąc do pacjentów, kombinezon ochronny wykonywałem z worków na śmieci, a maskę z szalika. Wiem, że to brzmi jak ponury żart, ale taka była rzeczywistość. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy pracuję w Europie, czy w jakimś maleńkim kraju w środkowej Afryce – opisuje ratownik medyczny z 13-letnim stażem w zawodzie.

Ponad 85 proc. badanych uznaje za konieczne przeprowadzanie profilaktycznych testów na koronawirusa wśród personelu medycznego. Brak takich testów badani uznają za naruszenie ich praw pracowniczych i przepisów BHP.

- Bywało dni, gdy w pracy chciało mi się ryczeć. Brakowało dokładnie wszystkiego – od płynu do dezynfekcji, po kombinezony. Państwo o nas zapomniało. Zamawianie sprzętu nie przynosiło żadnego efektu. Magazyny były puste, choć dyrekcja stawała na głowie, by to się zmieniło – relacjonuje pielęgniarka z 16-letnim stażem.

Bez procedur
Problemem jest nie tylko niedostateczna liczba środków ochrony osobistej, ale też i znajomość procedur postępowania w sytuacji epidemii. Jedna trzecia ankietowanych pracowników sektora ochrony zdrowia nie zna procedur antycovidowych, określających zasady postępowania z pacjentami podejrzewającymi u siebie zakażenie SARS-CoV-2. Chodzi tu np. o procedurę określającą, dokąd skierować chorego w celu wykonania diagnostyki, jakie kolejno kroki powinien podjąć pacjent podejrzewający u siebie zakażenie itp. W ocenie badanych nieefektywność procedur powoduje, że zarządzanie epidemią jawi się jako chaotyczne, bezplanowe, przypadkowe oraz odbywa się z naruszeniem interesów i praw pacjentów.

– Na początku epidemii mieliśmy do czynienia z totalnym chaosem. Pacjenta, który wrócił z Włoch i miał wszelkie objawy zakażenia, zgodnie z wytycznymi kierowałem do sanepidu, a tam odbijał się od drzwi. W sanepidach nikt nie wiedział, co robić, jakie procedury wdrożyć. Wiem od pacjentów, że kierowano ich na diagnostykę na oddziały szpitalne, które nie przyjmowały pacjentów z uwagi na kwarantannę – stwierdza lekarz podstawowej opieki specjalistycznej, pracujący 30 lat w zawodzie.

Brak komunikacji z pracownikami ochrony zdrowia
Jedną z przyczyn, dla których wskazane powyżej procedury nie funkcjonują właściwie w praktyce, jest – jak wynika z badań - niska jakość komunikacji pomiędzy administracją publiczną a sektorem ochrony zdrowia. Aż 72 proc. badanych oświadcza, że nigdy nie otrzymało informacji o organizowaniu przez instytucje administracji publicznej szkoleń, seminariów lub innego rodzaju spotkań informacyjnych (także w formie zdalnej, np. webinarium), których celem byłoby zapoznanie pracowników ochrony zdrowia z obowiązującymi w Polsce procedurami określającymi zasady postępowania z pacjentami podejrzanymi o zakażenie koronawirusem. Udział w szkoleniach potwierdza zaledwie 32 proc. ankietowanych, z czego tylko 11 proc. uczestniczyło w nich więcej niż jeden raz.

- Gdyby uniknąć niektórych błędów w zarządzaniu, zwłaszcza na początku epidemii, zapewne mniej osób zostałoby zakażonych. Postawę administracji publicznej można streścić: zobaczymy, co się zdarzy. Procedury bezpieczeństwa można było wdrożyć znacznie wcześniej. Już w styczniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego alarmowała, że jesteśmy na prostej drodze do rozwoju epidemii – mówi dr hab. Michał Kaczmarczyk, kierownik badań i rektor WSH.

Dr hab. Michał Kaczmarczyk zapowiada, że wyniki badań prześle do kluczowych instytucji zarządzających ochroną zdrowia. Planuje też dalsze badania, dotyczące m.in. odmrażania gospodarki.

W badaniu wzięło udział ponad 467 osób: lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, elektroradiolodzy i menedżerowie ochrony zdrowia. Autorzy badań zastosowali metodę ankietową, bezosobową oraz pogłębione wywiady z częścią badanych.

Przeczytaj także: „Dr Monika Kowalczyk-Domagała o związku zakażenia SARS-CoV-2 z chorobą Kawasakiego”, „Prof. Brygida Knysz: COVID-19 to nowa choroba, która zostanie z nami na lata”, „Prof. Krzysztof Pyrć o szansach na wygaśnięcie epidemii SARS-CoV-2” i „Prof. Krzysztof Tomasiewicz o możliwościach leczenia COVID-19”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.