Mamy już e-pacjentów i e-szarlatanów. Dramatycznie brakuje e-lekarzy

Udostępnij:
Niedostatki telemedycyny to zagrożeniem dla zdrowia Polaków. Pacjenci dawno już są on-line. Podobnie szarlatani i spece od leczenia lewoskrętnymi witaminami. Brakuje e-lekarzy z prawdziwego zdarzenia.
To jeden z najważniejszych wniosków zakończonego w Gdańsku Forum e-zdrowia.

- Proszę nie mieć złudzeń, że jeżeli rząd nie zapewnił odpowiednich rozwiązań i narzędzi postęp telemedycyny zatrzymał się. Jest gorzej. Ona się rozwija, tylko w niekorzystnym kierunku – mówiła Maria Libura z Klubu Jagiellońskiego.

Bo pacjenci dawno już są on-line. W internecie sami dowiadują się jak się leczyć. Trudno dziwić się temu, że istnieje zapotrzebowanie na fora dyskusyjne, trudno i temu, że pacjenci wymieniają się między sobą informacjami. Kłopot w tym, że plotek z forów nie ma gdzie weryfikować, a lukę informacyjną próbują wypełnić znachorzy i szarlatani.

- Potrzebną sprawne, wiarygodne i oparte o EBM narzędzia informatyczne. I to pilnie – konstatowała Libura. – I być może to jest ten moment, w którym nasze zacofanie w tym zakresie okaże się cnotą. Bo ucząc się na błędach i sukcesach innych jesteśmy w stanie odpowiednie rozwiązanie wprowadzić lepiej i szybciej niż działo się to w innych krajach – dodawała.

Sekundowała jej Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci. –Przeprowadziliśmy w tej sprawie szerokie badania – mówiła. - I wynika z nich jednoznacznie, że jest silne poparcie społeczne dla projektów telemedycznych. O teleporad po monitorowanie świadczeń, skuteczności leków i ich dawek, prowadzenie terapii – dodawała.

- Pamiętajmy, że jednym z najważniejszych problemów polskiej ochrony zdrowia są choroby przewlekłe – mówił Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP. – Cyfryzacja ma w sobie olbrzymi potencjał w prawidłowym zarządzaniu przebiegiem choroby, oznacza dłuższe i lepsze życie – dodawał.

Informatyzacja ma też w sobie olbrzymi potencjał, gdy chodzi o negocjacje z firmami farmaceutycznymi niższych cen terapii. Objaśnia to przykład hematoonkologii. Odpowiedni rejestr ułatwia w zachodnich krajach podjęcie skutecznych negocjacji między płatnikiem a firmą farmaceutyczną. Bo staje się podstawą zastosowania instrumentów dzielenia się ryzykiem, umożliwia także płacenie wyłącznie za efektywne wyleczenie – to jest tylko w wypadkach, gdy pacjent daje pozytywną odpowiedź na lek.

Czy to możliwe w Polsce? – Nie. Bo w gruncie rzeczy nasze rejestry pozwalają na dokładne odtworzenie dwóch elemnetranych danych: zachorowalności i umieralności – mówił Marcin Węgrzyniak, dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. – Postaramy się to pilnie zmienić.

W ostatnich miesiącach informatyzacja ochrony zdrowia w Polsce znacznie przyspieszyła. Ale – zapóźnienie technologiczne jest spore. Jak zauważa Maria Libura w lukę skutecznie wchodzą szarlatani i znachorzy. W końcu – nomen omen – prekursorem telemedycyny w Polsce był nie kto inny jak… radziecki uzdrowiciel Anatolij Kaszpirowski, który już w latach 90. starał się „udowodnić”, że zamiast narkozy wystarczy seans hipnotyczny dokonany przez niego poprzez telełącza z miejsca oddalonego od pacjenta setki kilometrów.

Co odpowiemy na jego słynne „odin, dwa, tri…”?

Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.