123RF

Mniej za więcej

Udostępnij:
– Utrzymanie archaicznych form udzielania świadczeń obejmujących najpopularniejsze zabiegi i eliminacja sektora prywatnego z sieci szpitali doprowadza do sytuacji, w której płatnik, wydając więcej na sektor publiczny, przyczynia się do zmniejszenia realnego finansowania świadczeń – pisze Jarosław Kozera w „Menedżerze Zdrowia”.
Tekst Jarosława Kozery:
– Kłopoty systemu opieki zdrowotnej w Polsce zostały opisane i zdiagnozowane wielokrotnie. Do najważniejszych przyczyn jego dysfunkcji zalicza się brak odpowiedniego finansowania, niedobór kadr medycznych i złą organizację. Hasła te wypełniły przestrzeń medialnej dyskusji na temat naszej branży. Nie będę z nimi polemizować. Trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że przy obecnie funkcjonującym modelu udzielania świadczeń problemy te występują.

A jaki jest ten model?

Najlepiej opisuje to udział środków przeznaczanych przez NFZ na poszczególne zakresy świadczeń – dominuje stacjonarne, całodobowe leczenie szpitalne, czyli formy dziewiętnastowieczne, ewentualnie z początku dwudziestego wieku. Nasuwa się pytanie, dlaczego nasz model opieki jest odporny na zdobycze technologii i postęp w farmakologii oraz dlaczego najnowsze szpitale budowane są według XIX-wiecznych wzorców – w zabudowie pawilonowej, w której 20 proc. personelu medycznego tylko się przemieszcza.

Niemal każda debata ekspercka i specjalistyczna analiza systemu ochrony zdrowia kończy się stwierdzeniem „to dla dobra i bezpieczeństwa pacjentów”. Ale czy na pewno? Spróbuję sprawdzić, ile nas to kosztuje i czy rzeczywiście jest korzystne dla pacjentów. Analizę, podobnie jak w artykule „W sieci? To się rozleci!” opublikowanym w numerze 5-6/2019 „Menedżera Zdrowia”, przeprowadzę za pomocą analizatora big data „Pulpit menedżera zdrowia”.

Na podstawie dostępnych danych wybrałem pięć najpopularniejszych zabiegowych grup JGP. Dane z dokładnością do pojedynczych hospitalizacji zostały integrowane z danymi z różnych źródeł, tj. NFZ, CSIOZ. Powstała baza zawierająca ok. 180 mln rekordów, opisująca każdą hospitalizację w okresie 2017– 2018, a integracja z rejestrem podmiotów leczniczych pozwoliła na podziały tych hospitalizacji według form prowadzenia i form własności podmiotów leczniczych. Taka baza w połączeniu z odpowiednim narzędziem umożliwia przeprowadzenie analizy opartej na faktach i dowodach, zgodnie z ideą evidence-based management, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „nie wierzcie piosenkom, czytajcie u źródeł”.

Z opisanej bazy danych wybrano świadczenia zabiegowe i okazało się, że oprócz porodów najliczniejszymi świadczeniami zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym są:
– M15 – małe zabiegi górnej części układu rozrodczego,
– B19G – usunięcie zaćmy – kategoria II,
– F34 – średnie i endoskopowe zabiegi przewodu pokarmowego,
– H83 – średnie zabiegi na tkankach miękkich,
– E27 – koronarografia i inne zabiegi inwazyjne.



Ta lista to duże zaskoczenie, ponieważ znalazły się na niej świadczenia proste, niewymagające zaangażowania kompleksowych zasobów szpitalnych. Z uwagi na fakt, że w strukturze świadczeń odnotowano znaczące różnice między sektorem publicznym i prywatnym, przeprowadzono analizę z podziałem na te sektory. Miało to również na celu sprawdzenie różnic w realizacji analizowanych świadczeń.

Analiza przypadku
Najpopularniejszym świadczeniem udzielanym przez podmioty były M15 – małe zabiegi górnej części układu rozrodczego, które stanowiły ok. 5 proc. wszystkich świadczeń w Polsce (zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym). W sumie pięć grup świadczeń (M15, B19G, F34, H83, E27) stanowiło ok. 16,6 proc. wszystkich świadczeń zrealizowanych w kraju w 2018 r.

M15 – małe zabiegi górnej części układu rozrodczego
Udział jednodniowej formy opieki w sektorze prywatnym wynosi ponad 20 proc. w porównaniu z 0,2 proc. w sektorze publicznym. Średni czas pobytu w placówce w sektorze publicznym jest prawie 2 razy dłuższy w porównaniu z sektorem prywatnym.



B19G – usunięcie zaćmy – kategoria II
Podobnie jak w przypadku M15, udział formy jednodniowej stanowi ponad 95 proc. w sektorze prywatnym w porównaniu z 12 proc. w sektorze publicznym. Średni czas pobytu w placówce również jest o wiele dłuższy w sektorze publicznym w porównaniu z prywatnym. Nie można zapominać, że średni czas pobytu świadczenia wykonywane w sektorze prywatnym to w tym przypadku maksymalnie 1 dzień pobytu (zgodnie z zasadą NFZ dzień przyjęcia i dzień wypisu stanowią 0 dni).



F34 – średnie i endoskopowe zabiegi przewodu pokarmowego
Kolejna grupa świadczeń to F34, gdzie udział jednodniowej formy opieki wynosi ponad 73,6 proc. w sektorze prywatnym w porównaniu z 3,2 proc. w sektorze publicznym. Średni czas pobytu w placówce jest również prawie 3 razy dłuższy w sektorze publicznym w porównaniu z prywatnym.



H83 – średnie zabiegi na tkankach miękkich
Następna grupa świadczeń to H83, gdzie udział jednodniowej formy opieki wynosi ponad 73,6 proc. w sektorze prywatnym w porównaniu z 3,6 proc. w sektorze publicznym. Średni czas pobytu w placówce jest również prawie 4,5 razy dłuższy w sektorze publicznym w porównaniu z prywatnym.



E27 – koronarografia i inne zabiegi inwazyjne
Innym typem świadczeń są procedury z grupy koronarografii i innych zabiegów inwazyjnych (E27). Zarówno w przypadku sektora publicznego, jak i prywatnego udział jednodniowej formy opieki jest znikomy, jednak w przypadku sektora prywatnego średni czas pobytu pacjentów w placówce jest o 30 proc. krótszy w porównaniu z sektorem publicznym.



We wszystkich pięciu analizowanych grupach świadczeń średni czas pobytu pacjenta w placówce był zdecydowanie krótszy w sektorze prywatnym w porównaniu z publicznym. W sektorze prywatnym znacznie częściej stosowano jednodniową formę opieki. Pozostaje nam podsumować jeszcze jedną kwestię, tj. średnią wartość świadczenia, czyli kwotę, za jaką publiczna i prywatna opieka zdrowotna leczyła pacjenta. I tu znowu okazuje się, że w sektorze prywatnym można leczyć nie tylko krócej, ale też taniej, a o ile – przekonamy się w dalszej części artykułu.

Ile nas kosztuje dominacja szpitala i brak konkurencyjności w sektorze ochrony zdrowia
Analiza porównawcza pokazuje, jak przedłużone czasy pobytu i nieadekwatność formy udzielania świadczeń wpływają na koszty. W sektorze publicznym jest nie tylko dłużej, ale też drożej. W przypadku pięciu najpopularniejszych grup świadczeń udzielonych w Polsce w 2018 r. średnia kwota przeznaczona przez NFZ w sektorze publicznym była o ok. 50 zł wyższa niż w sektorze prywatnym. Jednak realną wartość świadczeń udzielonych pacjentowi otrzymujemy po odliczeniu wypracowanych zysków w sektorze prywatnym (średnio ok. 5%) i kosztu obsługi długu w sektorze publicznym (ok. 182 zł na świadczenie, co stanowi realny transfer środków przeznaczonych na leczenie do sektora finansowego). I tu proporcje się odwracają. Realnie w zakresie analizowanych świadczeń to sektor prywatny więcej przeznacza na opiekę nad pacjentem – o ok. 51 zł. Jest to ogromna kwota, gdyż analizowaliśmy ok. 16,6 proc. wszystkich świadczeń zabiegowych udzielonych pacjentom w Polsce w 2018 r.



Dlaczego wydając więcej, otrzymujemy mniej?
Populiści wielokrotnie przedstawiali naszą branżę jako tę, w której dochodzi do nieetycznego zarabiania na pacjentach, oczywiście dotyczyło to podmiotów wypracowujących zysk netto. Zarzut ten dotyczył głównie sektora prywatnego. Oczywiście są nieliczne wyjątki publicznych podmiotów wypracowujących zysk (chylę czoła przed ich kierowniczkami i kierownikami), lecz giną one w tej narracji, ponieważ stanowią niewielki odsetek jednostek. Wykorzystując te hasła, niszczy się konkurencję, czy słusznie? Prosta analiza wykazała, że utrzymanie archaicznych form udzielania świadczeń obejmujących najpopularniejsze zabiegi oraz praktycznie eliminacja sektora prywatnego z sieci szpitali doprowadza do sytuacji, w której płatnik, wydając więcej na sektor publiczny, przyczynia się w istocie do zmniejszenia realnego finansowania świadczeń. Zagadnienie to wymaga pogłębionych badań, lecz ta prosta analiza dobitnie obrazuje, że populistyczne hasła pogarszają sytuację polskiego pacjenta. Jak to zmienić? Dać szefom szpitali takie mechanizmy finansowania, aby kierowała nimi racjonalność, w tym przypadku możliwość zmiany form udzielania świadczeń ze stacjonarnych całodobowych na alternatywne. Dlaczego jest to tak ważne? Bo dyskusja powinna rozpocząć się od pytania: Z jakiego powodu w Polsce w XXI wieku na pięciu pierwszych miejscach pod względem liczby udzielonych świadczeń znajdują się procedury, które w znakomitej większości należałoby realizować poza szpitalem? Dopóki nie odpowiemy na to pytanie, możemy bez końca analizować i przekonywać się, które świadczenia powinny mieć krótszy czas pobytu, który sektor jest bardziej wydajny itp. Ale to nie zmieni istoty problemu.



W szpitalach marnuje się i będzie marnować cenne zasoby i deficytowy kapitał ludzki, bezpieczeństwo i jakość opieki nad pacjentem. Formy alternatywne, które możemy upowszechnić dzięki postępowi technologicznemu, są bardziej bezpieczne dla pacjentów, eliminują traumę odizolowania, a przede wszystkim nie narażają na powikłania związane z pobytem na oddziale szpitalnym. A ile nas to kosztuje? To już odrębna historia. Odpowiedzi będę szukał w kolejnej analizie.

Tekst opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” numer 7-8/2019. Czasopismo można kupić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Przeczytaj także: „Warczyński: Wprowadźmy system budżetowy”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.