Polaka rak boli bardziej

Udostępnij:
Tagi: onkologia
Z naszą opieką paliatywną jest źle. Przykłady? - Pacjent z przerzutami raka i silnym bólem wypisany do domu z receptą na pyralginę i plastry przeciwbólowe, ponadstuletnia pacjentka w stanie agonalnym, która przeżyła noc bez leków przeciwbólowych - wymienia Aleksander Biesiada, lekarz hospicjum domowego w Krakowie.
- Chorzy i umierający cierpią, choć dostępne środki przeciwbólowe mogłyby zapewnić im komfort i odchodzenie bez bólu – mówi Biesiada w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Jego obserwacje potwierdzają wnioski z raportu "Atlas of Palliative Care in Europe 2019", opublikowanego przez Europejskie Towarzystwo Medycyny Paliatywnej (European Association of Palliative Care). Z dokumentu wynika, że Polacy zażywają proporcjonalnie trzy razy mniej silnych leków przeciwbólowych niż średnia europejska i aż dziesięć razy mniej niż Niemcy. A wielu chorych i umierających nie ma szans na uśmierzenie ogromnego bólu.

Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem dr Biesiady w Polsce wciąż mamy niską świadomość, czym jest medycyna paliatywna. – I to zarówno wśród pacjentów, którzy nie wiedzą, że mogą liczyć na taką pomoc, jak i wśród lekarzy. Często z pacjent zostaje wypisany ze szpitala tylko z pyralginą i plastrami, choć to stanowczo za słaby lek, a plastry podaje się dopiero wówczas, gdy pacjent jest wysycony silnymi lekami – mówi dr Biesiada w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Chory na nowotwór nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Pomóżmy mu
Prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia" odpowiedział na pytanie, jak chory na nowotwór odnajduje się w polskim systemie ochrony zdrowia.

- Nie odnajduje się albo ma z tym kłopot. Często w jednym ośrodku rozpoznaje się nowotwór, w innym wykonuje się jedną procedurę, w kolejnym drugą, w następnym trzecią i tak dalej. A bywa, że lekarz z jeszcze innej instytucji prowadzi obserwację po ukończeniu leczenia. Chory "wędruje" od jednej instytucji do drugiej, często z plikiem skierowań w ręce, niepewny i z wątpliwościami. Zagubiony w naszym skomplikowanym systemie opieki medycznej. Nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Wybiera na podstawie zasłyszanych opinii. W pojedynkę organizuje sobie leczenie, nikt nie wskazuje mu najlepszej ścieżki postępowania ani, nie bierze odpowiedzialności za cały proces - przyznał prof. Jassem i wyjaśnił, co można zrobić, żeby tak nie było.

- Rozwiązaniem jest koordynowana opieka – system, w którym pełną odpowiedzialność za opiekę nad pacjentem bierze na siebie jeden ośrodek. Musi on przy tym spełniać wysokie kryteria jakościowe w zakresie infrastruktury i zasobów ludzkich oraz posiadać udokumentowane doświadczenie mierzone liczbą leczonych chorych. Pacjent jest tam prowadzony „za rękę” od rozpoznania poprzez diagnostykę, terapię do wychodzenia z choroby. Nie oznacza to jednak, że wszystko musi być realizowane w tym samym miejscu – to nierealne, bo wysokospecjalistyczne procedury diagnostyczne i lecznicze, np. PET czy radioterapię, wykonują tylko wybrane ośrodki. System zakłada możliwość wykonywania niektórych świadczeń w innych jednostkach na podstawie umów konsorcyjnych. Ośrodek koordynujący musi jednak przejąć całkowitą odpowiedzialność za sprawne przeprowadzenie całego procesu i być z tego rozliczany - powiedział Jassem.

Przeczytaj także: "Prof. Jassem: Chory na nowotwór nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Pomóżmy mu, porównujmy je", "Polscy lekarze diagnozują nowotwory dobrze, ale bezprawnie", "Profesora Wiesława Jędrzejczaka plan naprawczy dla polskiej onkologii" i "Ozdrowieńcy po nowotworach, czyli co naprawi onkolog, to popsuje system".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.