Specjalizacje, Kategorie, Działy

Ciało i dusza to naczynia połączone

Udostępnij:
– Należy sobie uświadomić, że receptory układu nerwowego znajdują się na całym ciele człowieka i jeśli bariera naskórkowa ulegnie uszkodzeniu, to łatwiej dochodzi do zapalenia neurogennego – mówi prof. dr hab. Anna Zalewska-Janowska, kierownik Zakładu Psychodermatologii, Międzywydziałowej Katedry Immunologii Klinicznej i Mikrobiologii, Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. – W zależności od tego w jakim stanie psychicznym znajduje się pacjent lub w jakiej fazie choroby, widać to w obrazie jego dolegliwości skórnych.
Wiadomo, że choroby skóry mają ogromny wpływ na stan psychiczny, a jak wpływa na skórę ma stan psychiczny?

Schorzenia neurogenne znajdują swoje odzwierciedlenie na skórze. Często konsultuję pacjentów na oddziałach psychiatrycznych i widzę, jak ogromny wpływ na zmiany skórne u tych pacjentów ma ich stan psychiczny. W zależności od tego w jakim stanie psychicznym znajduje się pacjent lub w jakiej fazie choroby, widać to w obrazie jego dolegliwości skórnych. Taką chorobą jest na przykład łuszczyca. Dużo łatwiej jest dotrzeć do pacjenta, który rozumie te wzajemne relacje między ciałem i duszą.

Co bardziej cierpi u pacjenta leczonego dermatologicznie – skóra, czy dusza?

Choroby skóry wiążą się ze stygmatyzacją społeczną. Ludzie nie rozumieją, że większością przewlekłych chorób dermatologicznych nie można się zarazić i dlatego odsuwają się od osób cierpiących na dermatozy. To powoduje, że chorzy ci wycofują się z kontaktów społecznych. Trudno powiedzieć, co bardziej cierpi, skóra czy dusza? Wielokrotnie jest tak, że np. jeśli pacjent cierpi na łuszczycę, to ujawnia się u niego psychoza lękowo-depresyjna. W ten sposób impuls ze skóry przesyłany jest do układu nerwowego i tam patologicznie przetwarzany.

Od kiedy właściwie możemy powiedzieć, że istnieje psychodermatologia jako dziedzina nauki i co to właściwie jest psychodermatologia?

Psychodermatologię wywodzić możemy już od Sokratesa, który mówił o holistycznym podejściu do zdrowia człowieka, czyli uwzględnienie biologii choroby, stresorów środowiskowych i kontekstu społecznego. W przypadku dermatologii, ma to kolosalne znaczenie, ponieważ dermatozy, które wyglądają bardzo nieestetycznie, są zwykle widoczne i trudno jest je ukryć. Należy sobie uświadomić, że receptory układu nerwowego znajdują się na całym ciele człowieka i jeśli bariera naskórkowa ulegnie uszkodzeniu, to łatwiej dochodzi do zapalenia neurogennego, w pewien sposób podobnie, jak to się dzieje w przypadku alergii.


Tak więc psychodermatologia jako podejście całościowe jest bardzo stara, natomiast jako nowe otwarcie do pacjenta pojawia się od niedawna.

Na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, gdzie mam przyjemność pracować, w 2008 roku powstał pierwszy akademicki ośrodek psychodermatologii w kraju, a w sumie jeśli chodzi o osadzenie na uczelni to jest to pierwszy taki ośrodek na świecie. Warto podkreślić, że w ramach Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego istnieje sekcja psychodermatologii, której szefem jest prof. Jacek Szepietowski.


A jak to wygląda na świecie?

Na świecie istnieją rozmaite sekcje/podsekcje psychodermatologii przy różnych ośrodkach zarówno klinicznych, jak i badawczych. W Instytucie Karolińska w Sztokholmie funkcjonuje ośrodek kierowany przez prof. Klasa Nordlinda, który prowadzi badania nad neurobiologią skóry. Co roku też odbywa się kongres Europejski Dermatologii Doświadczalnej (European Society for Dermatological Research, ESDR), na którym organizujemy corocznie sesję z zakresu neurobiologii skóry (nazwa psychodermatologii od strony laboratoryjnej), gdzie światowej sławy naukowcy prezentują swoje odkrycia z zakresu psychodermatologii. W Stanach Zjednoczonych działa Towarzystwo Medycyny Psychosomatycznej, z kolei w Europie istnieje Towarzystwo Dermatologii i Psychiatrii.


Czy psychodermatologia różni się w swoim podejściu przy leczeniu małego pacjenta i dorosłego?

W sumie i tak i nie. Ogólnie różni się o tyle, że przy leczeniu małego pacjenta lekarz musi zejść do jego poziomu i być przez niego zrozumianym, a także zdobyć jego zaufanie w nieco inny sposób niż ma to miejsce w przypadku dorosłego pacjenta. W wielokrotnie okazuje się, że „nie pamięta wół jak cielęciem był”. Leczenie małego pacjenta bywa jednak nieraz łatwiejsze, niż dorosłego – otoczonego dodatkowo licznymi doradcami rodzinnymi, którzy mają bardzo ugruntowaną filozofię postępowania i nasiąknięci są dogłębnie czarnym PR fachu lekarskiego, czerpanego z różnorodnych mediów. Z drugiej strony mały pacjent sam niewiele zrobi, jeśli nie będzie miał wsparcia ze strony rodziców i opiekunów. W każdym jednak przypadku podstawą jest zdobycie zaufania pacjenta i ścisła z nim współpraca.


Z jakimi zaburzeniami psychodermatologicznych mamy najczęściej do czynienia?

Do psychodermatologa najczęściej trafiają pacjenci z trądzikiem, wypryskiem, łuszczycą, pokrzywką, bielactwem, łysieniem, samouszkodzeniami i atopowym zapaleniem skóry.


Czy można wyodrębnić zespół chorobowy, który można by nazwać psychodermatozą?

Psychodermatologia to swoisty parasol dla wszystkich schorzeń, które powstają przy udziale stresorów środowiskowych. Stres, to wszelkie bodźce, które wytracają organizm z równowagi. Schorzenia alergologiczne i dermatologiczne powstają przy udziale stresorów środowiskowych. Dlatego byłoby dobrze, by medycyna pojmowana była nie tylko w sensie biologicznym, ale szerzej – psychobiologicznym i społecznym.


Ale dlaczego nie uczy się tego studentów medycyny?
Medycyna nadal zbyt głęboko tkwi w kartezjańskim podejściu do człowieka, które zajmuje się oddzieleniem soma, czyli części biologicznej człowieka od psyche, i mechanistycznego podejścia do leczenia Homo sapiens. Na szczęście od kilku lat obserwuje się powrót holistycznego, hipokratesowskiego bio-psycho-społecznego modelu opieki. Na wielu polskich uniwersytetach medycznych zaczęto już uczyć takiego podejścia do pacjenta, np. na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, Warszawie, Poznaniu prowadzone są fakultety komunikacji z pacjentem oraz jak aktywizować pacjentów do współpracy z lekarzem.


A gdzie Pani się tego uczyła?

Studiowałam w Wielkiej Brytanii na Uniwersytecie w Leeds k/ Manchesteru i jednym z moich couchów i nauczycieli dermatologii oraz psychodermatologii był dr John A. Cotterill. który jest jednym z założycieli Europejskiego Towarzystwa Dermatologii i Psychiatrii, które zwraca uwagę na podejście humanistyczne do pacjenta, a nie tylko postrzega pacjenta przez pryzmat zupełnie odizolowanej, pojedynczej jednostki chorobowej.


Dlaczego tak trudno jest wdrożyć to holistyczne podejście do pacjenta?

Sądzę, że powoli już mamy z tym do czynienia. W wielu szpitalach tworzone są interdyscyplinarne zespoły medyczne, które pozwalają szerzej spojrzeć na pacjentów, niż tylko przez pryzmat poszczególnych chorób.


Kto właściwie powinien leczyć psychodermatozy?

Psychodermatologia, to dziedzina z pogranicza dermatologii, psychologii, psychiatrii, kosmetologii i medycyny estetycznej. W moim zespole na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi znajduje się psycholog i psychiatra.
Jeśli chodzi o dermatozy, to pierwszym konsultantem pacjenta prawe zawsze powinien być lekarz dermatolog, który ściśle współpracuje z lekarzem psychiatrą i psychologiem. Najważniejsze jest interdyscyplinarne – profesjonalne, empatyczne zaopiekowanie się pacjentem i motywowanie go do pełnej współpracy. To takie proste, a jednocześnie często bardzo trudne, ale zawsze bardzo satysfakcjonujące dla całego zespołu medycznego i bardzo pomocne w zapobieganiu rozwojowi zespołu wypalenia zawodowego.

Rozmawiała Alicja Kostecka
 
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.