
Bez kasy trudno postawić system na nogi
Przed szefostwem resortu zdrowia wiele wyzwań, którym musi stawić czoła. Brak ciągłości finansowania świadczeń przez Narodowy Fundusz Zdrowia, zwiększające się długi polskich szpitali, nierozwiązany problem kolejek w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Czy Ministerstwo Zdrowia zna sposób na to, aby w końcu naprawić system na lata? O tym dyskutowali uczestnicy sesji inauguracyjnej konferencji Priorytety w Ochronie Zdrowia 2025.
Przed rozpoczęciem sesji inauguracyjnej głos zabrał wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz. Przyznał, że organizacja ochrony zdrowia nigdy nie była łatwą dziedziną w zarządzaniu, jednak staje się dużo trudniejsza z uwagi na nowe zagrożenia związane z brakiem środków na finansowanie procedur medycznych.
– Nie jest tajemnicą, że z Narodowego Funduszu Zdrowia na 2025 r. brakuje 17 mld zł, co oznacza, że przychody ze składek zdrowotnych nie kompensują wydatków – powiedział Jerzy Szafranowicz, wskazując na trudności NFZ związane z regularnym płaceniem za świadczenia.
Jerzy Szafranowicz
Zdiagnozowaliśmy problem, mamy rozwiązania
– Nie boimy się i nie wstydzimy o tym mówić, bo są to problemy wspólne i razem musimy je rozwiązać. Nie chodzi tylko o kwestie płacenia za świadczenia limitowane i nielimitowane. Mamy pewien pomysł na to, w jaki sposób finansować te usługi na bieżąco – zapewnił wiceminister zdrowia.
Dodał, że nie można być głuchym i nie reagować na problemy szpitali powiatowych, których 56 proc. jest zadłużonych.
– Nie możemy tłumaczyć, że to złe zarządzanie albo organy założycielskie, a może kwestia złego finansowania. Zdiagnozowaliśmy problem i przygotowujemy nowelizację ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych z pieniędzy publicznych, tzw. reformę szpitali. Chcemy w niej przedstawić pewne założenia. Po pierwsze chcemy „uszyć” szpital adekwatny do potrzeb mieszkańców. Dlaczego tak się obecnie nie dzieje? Oddziały o różnych profilach zostały zakontraktowane kilkanaście lat temu. Sieć szpitali zamurowała je, co oznacza, że nie ma możliwości ich zmiany – tłumaczył.
Skrócenie kolejek do AOS – nowe rozdanie
Jerzy Szafranowicz dodał, że kolejną kwestią, nad którą resort się pochyla, są kolejki do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Podkreślił, że zniesienie limitów nie doprowadziło do ich zmniejszenia. Wraz ze środowiskiem lekarskim resort wypracował rozwiązania, na które wstępnie wyraził zgodę NFZ. Chodzi o porady pierwszorazowe.
– Zmiana ma polegać na wyznaczeniu określonej mediany dla świadczeniodawców, co niejako wymusi zwiększanie liczby wizyt pierwszorazowych. W interesie pacjentów jest to, aby było ich jak najwięcej. Ma to polegać na tym, że ten, kto przekracza wartość mediany, będzie miał wycenę procedur taką jak dotychczas. Chcąc natomiast wymusić zwiększenie liczby takich wizyt, obniżymy wyceny tym świadczeniodawcom, którzy są poniżej tej mediany – wyjaśnił Marek Augustyn, wiceprezes NFZ, przypominając, że w lipcu 2021 r. zostały zniesione limity przyjęć do AOS.
Marek Augustyn
Z perspektywy czasu okazało się, że wprowadzona zmiana nie spełniła oczekiwań dotyczących skrócenia kolejek.
– Od tego czasu minęły już prawie 3 lata i czas najwyższy, aby zacząć działać. Chcę jednak uspokoić, że te zmiany nie oznaczają odejścia od nielimitowania AOS – zapewnił Marek Augustyn, dodając, że jest to istotna informacja dla wszystkich korzystających z tej formy opieki.
Wiceszef NFZ zaznaczył, że placówki medyczne będą miały kwartał na dostosowanie się do zmian i zwiększenie liczby wizyt pierwszorazowych.
– W czwartym kwartale tego roku NFZ powie „sprawdzam”, żeby zobaczyć efekty wprowadzonej zmiany. Nowe rozwiązanie będzie stosowane w cyklach kwartalnych. Pierwsze naliczenie wynagrodzenia dla świadczeniodawców AOS po zmianach zostało zaplanowane na czwarty kwartał tego roku – przekazał Marek Augustyn.
Jakub Adamski z Departamentu Współpracy w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta (RPP) przyznał, że do RPP spływa coraz więcej skarg dotyczących czasu oczekiwania na konsultacje. – Podejrzewam, że pacjenci po prostu w jakiś sposób sobie radzą i… czekają – przyznał Jakub Adamski.
Podkreślił, że niezwykle ważne jest to, w jaki sposób została wytyczona ścieżka pacjenta oraz jak jest skoordynowana, ponieważ ten element określa odbiór i ocenę całego systemu. Mówiąc o oczekiwaniach pacjentów i skróceniu kolejek do AOS, zgodził się, że istotne jest zwiększenie liczby przyjęć pierwszorazowych.
– To oczywiste, bo to jest element umożliwiający wprowadzenie pacjentów na właściwą ścieżkę leczenia. Ale pamiętajmy, że grupie już leczonych trzeba zakomunikować, że nastąpią zmiany, ponieważ siłą rzeczy one spowodują, że pacjenci niepierwszorazowi będą mieć wizyty u specjalistów rzadziej niż dotychczas. Pacjenci są przyzwyczajeni do tego, że w jakimś cyklu są leczeni przez specjalistów i trzeba ich przekonać, aby kontynuowali leczenie w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) – zauważył Jakub Adamski.
Analfabetyzm zdrowotny
W ocenie prof. dr. hab. n. med. Jacka Jassema z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego źle wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o zachorowalność na choroby nowotworowe.
Jacek Jassem
– Polacy, mówiąc kolokwialnie, dożywają nowotworów. W tej chwili jest 90 tys. zachorowań rocznie. Według prognoz w ciągu kilku lat liczba zgonów z powodu nowotworów może przewyższyć liczbę zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych, które są obecnie główną przyczyną śmierci w Polsce – zauważył.
Zdaniem eksperta są obszary, których poprawa może wpłynąć na zmniejszenie liczby zachorowań. Chodzi między innymi o profilaktykę onkologiczną. Zaznaczył, że w stosunku do sprzedaży tytoniu i alkoholu należy podjąć radykalne kroki.
– Profilaktyka w naszym kraju wygląda fatalnie. Z ogromnym rozczarowaniem przyjąłem decyzję o wycofaniu się z obowiązkowej edukacji zdrowotnej w szkołach. Tutaj całe środowisko medyczne powinno mówić jednym głosem. Jeżeli chodzi o wiedzę o zdrowiu, to mamy katastrofę. Jesteśmy analfabetami zdrowotnymi. Ale to nie jest wina ludzi, że zachowują się nieracjonalnie. To jest wina nasza – środowisk medycznych i polityków, że Polacy nie mają wiedzy na ten temat – stwierdził prof. Jacek Jassem.
Coraz więcej dzieci i młodzieży objętych pomocą psychiatryczną
Doktor Aleksandra Lewandowska, konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, podkreśliła, że przez ostatnie 4 lata udało się wiele zrobić, aby poprawić dostęp do opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży oraz ich bliskich. Wskazała jednak na pewne mankamenty systemu.
– Od kilku lat widzę, że pogarsza się kondycja psychiczna dzieci i młodzieży. Niemal dwukrotnie zwiększyła się liczba małoletnich pacjentów, którzy trafili do systemu związanego z ochroną zdrowia psychicznego. Nie da się skutecznie pomóc dziecku i nastolatkowi, jeżeli nie obejmiemy pomocą i wsparciem całego środowiska, w którym to dziecko funkcjonuje. Udało nam się w tym obszarze dużo zrobić. Mamy trzy poziomy referencyjne, w tym ośrodki opieki psychologiczno-terapeutycznej skoncentrowane na wsparciu całego środowiska dziecka. Mamy zatem narzędzia, ale brakuje płynności we współpracy z resortami edukacji oraz rodziny, pracy i polityki społecznej, czyli współpracy międzyresortowej – przyznała dr Aleksandra Lewandowska.
Aleksandra Lewandowska
Dojrzały pacjent z wielochorobowością
Profesor dr hab. n. med. Tomasz Kostka z Kliniki Geriatrii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi zwrócił uwagę, że obecnie w Polsce żyje 10 mln osób w wieku 60 plus, z czego prawie połowa to osoby w wieku 75 plus, które mają kilka chorób.
– Prawdziwa grupa geriatryczna to osoby, których średnia wieku wynosi 82 lata. Takich chorych mamy na oddziałach. Mają oni po kilkanaście chorób jednocześnie. Nie jest możliwe leczenie każdej z nich przez odpowiedniego specjalistę – mówił ekspert, podkreślając, że system musi być zorganizowany inaczej.
– Jeśli nic nie zmienimy, to nie będzie możliwe skrócenie kolejek do specjalistów. Propozycje lekarzy geriatrów, Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego czy też ostatnie rekomendacje dla rządu i samorządu po drugiej edycji programu PolSenior, czyli ogólnopolskiego badania seniorów, pokazują, w którą stronę należy iść – dodał.
Stwierdził też, że finansowanie jest zupełnie osobną kwestią.
– Jeżeli Czechy wydają dwa razy więcej w stosunku do PKB na ochronę zdrowia niż Polska, przy podobnym dochodzie, to muszą mieć lepszą ochronę zdrowia – wyjaśnił prof. Tomasz Kostka. Ekspert wskazał, że mimo takich nakładów, jakie mamy, można i trzeba myśleć o poprawie funkcjonowania seniorów, którzy w Polsce żyją krócej, mają więcej chorób i są bardziej niepełnosprawni w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej.
– Są propozycje, żeby przenieść opiekę nad seniorami do opieki podstawowej. Widzimy to tak, że w POZ, którą my nazywamy podstawową opieką geriatryczną, jest lekarz geriatra albo lekarz rodzinny po półrocznym przeszkoleniu w kierunku geriatrii. Taki lekarz prowadzi seniora w ten sposób, że konsultuje go z różnymi specjalistami i to za pośrednictwem telekonsultacji. Dzięki temu opieka byłaby blisko pacjenta. Osobną rzeczą jest aktywizacja seniorów, czyli prewencja i rehabilitacja, która powinna się odbywać w centrach opieki geriatrycznej. Jeśli chodzi natomiast o leczenie szpitalne, to powinny to być procedury jednodniowe. Tak jest taniej i lepiej – podsumował.
Do kwestii związanych z profilaktyką odniosła się przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia dr n. med. Beata Małecka-Libera. Jak zauważyła, fakt, że profilaktyka zdrowotna po raz pierwszy znalazła się w sesji inauguracyjnej, pokazuje, że zaczynamy iść w dobrą stronę, tym bardziej, że tytuł sesji zawiera określenie „nowe otwarcie”.
– To pokazuje, że profilaktyka zdrowotna i edukacja staną się dla decydentów priorytetami. Wiceminister Jerzy Szafranowicz wymienił profilaktykę, polska prezydencja podkreśla profilaktykę, dzisiaj mamy „nowe otwarcie” – to daje nadzieję, że rzeczywiście to, czego oczekują dziś już nie tylko eksperci zdrowia publicznego, lecz także klinicyści, stanie się faktem. Jest to tym ważniejsze, że od 2015 r. obserwujemy w Polsce trend spadkowy, jeśli chodzi o przewidywaną długość życia – podkreśliła.
Nie bójmy się biznesu w świecie badań klinicznych
Prezes Agencji Badań Medycznych (ABM) prof. dr hab. n. med. Wojciech Fendler zwrócił uwagę, że system finansowania nauki w Polsce znacząco się poprawił.