Archiwum

Bon zdrowotny atrakcyjny tylko dla zdrowego i bogatego 30-latka

Udostępnij:
Czy wprowadzenie bonów zdrowotnych to dobry pomysł? – Jeśli już, to tylko dla 30-latka ze stabilnymi przychodami i bez poważnych problemów zdrowotnych – mówi w „Menedżerze Zdrowia” Marcin Pakulski. Publikujemy komentarz z cyklu „Zdrowie po wyborach”.
Poseł Konfederacji Janusz Korwin-Mikke w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” – z cyklu „Zdrowie po wyborach” – sugeruje, aby wprowadzić bony zdrowotne.

– Spowoduje to, że zniknie Narodowy Fundusz Zdrowia – czyli monopolista, jeśli chodzi o płacenie za świadczenia medyczne. Inaczej mówiąc, zamiast przymusowego ubezpieczenia w funduszu każdy wybierze ubezpieczyciela, a podmioty medyczne zaczną podlegać rynkowym mechanizmom konkurencji. Takie rozwiązanie sprawi, że menedżerowie będą zarządzać placówkami medycznymi w sposób efektywny, ograniczając zadłużenie – uważa Korwin-Mikke, dodając, że „dziś pieniądze Polaków są zabierane im w podatkach i przekazywane na nieudolną, marnotrawiącą środki ochronę zdrowia”.

– Budżet na zdrowie należy podzielić przez liczbę obywateli i przekazać te pieniądze chorym w formie bonów, z których będą mogli finansować leczenie – o pacjentów będą mogły konkurować wszystkie instytucje publiczne i prywatne. Prywatna ochrona zdrowia powinna zostać dopuszczona do realnej konkurencji z publiczną. Konieczność konkurowania o pacjentów – niezależnie, czy w szpitalnictwie, czy wśród płatników – wymusi systematyczne podnoszenie jakości zarówno publicznej, jak i prywatnej ochrony zdrowia – sugeruje poseł Konfederacji, dodając, że „bez państwowości będzie taniej”.

To rozwiązanie stanowczo krytykuje w „Menedżerze Zdrowia” – pytany w cyklu „Zdrowie po wyborach” – były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Marcin Pakulski.

– Bon zdrowotny to coś atrakcyjnego dla 30-latka ze stabilnymi przychodami i nieposiadającego poważnych problemów zdrowotnych. Kłopot byłby, gdyby starsza osoba ciężko zachorowała – wtedy konieczne jest długotrwałe leczenie, a nie ma możliwości zarobkowania – mówi „Menedżerze Zdrowia”, pytając, kto miałby się wtedy dorzucić do byłego posiadacza bonu, który dawno się wyczerpał – kto miałby za niego płacić.

– Być może takie rozwiązanie sprawdziłoby się w bogatych krajach, jak Luksemburg lub Szwajcaria, ale nie w naszych realiach – twierdzi, proponując pewne rozwiązanie.

– Rządzącym sugeruję rozpoczęcie dyskusji o przywróceniu zasady powszechnego, solidarnego i sprawiedliwego ponoszenia kosztów utrzymania systemu opieki zdrowotnej, dzięki któremu udzielane byłyby świadczenia zdrowotne o optymalnej jakości. Mam też propozycję dla zwolenników republikańskiej lub liberalnej wolności – rozważmy możliwość ubezpieczeń dodatkowych oferowanych przez tę samą instytucję, która pobiera składki obowiązkowe – mówi Marcin Pakulski.

Dlaczego tak?

– Bo jest to prostsze – ta sama umowa, ten sam płatnik. Celowo nie piszę Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Narodowy Fundusz Zdrowia, bo nie jestem ortodoksyjnie przywiązany do obecnych rozwiązań. Dodatkowe składki powinny być oczywiście w zamian za coś. Tym czymś mogłyby być dostęp do lepszych wersji wyrobów medycznych, soczewek, endoprotez, finansowanie zabiegów z użyciem robota chirurgicznego, wyższy standard pobytu w podmiocie leczniczym itd. Raczej nie sposób na przyśpieszenie dostępu do leczenia. Takie rozwiązanie to swego rodzaju balans pomiędzy powszechnym obowiązkiem a dobrowolnością. To też sposób na pozyskanie dodatkowych pieniędzy do publicznego systemu opieki zdrowotnej. Tym, którym zależy na lepszych warunkach leczenia, daje możliwość ich uzyskania, a tych, którym wszystko jedno, nie zmusza do ponoszenia większych wydatków. I tu ważna uwaga – to wciąż są ubezpieczenia o charakterze solidarnym, choć dobrowolnym, a więc system nie traci egalitarnego charakteru. Patrząc od strony świadczeniodawców – to szansa na pozyskanie dodatkowych przychodów, ale w zamian za wyższy standard i zadowalającą jakość. I właśnie jakość byłaby wartością dla wszystkich uprawnionych, nie tylko dla tych, którzy płacą. Dzięki dodatkowym przychodom mielibyśmy przestrzeń do poprawienia warunków pracy i leczenia, co pozwoliłoby zachęcić lekarzy do powrotu do pracy w publicznym systemie opieki zdrowotnej – sugeruje Marcin Pakulski.

Przeczytaj także: „Leczmy ludzi jak zwierzęta”.

Wszystkie materiały z cyklu „Zdrowie po wyborach” są dostępne po kliknięciu w poniższy baner.



 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.