Wojciech Habdas/Agencja Wyborcza.pl

Czym język sali sądowej różni się od języka sali porodowej ►

Udostępnij:
O tym, dlaczego położnicy mają najwięcej zarzutów trafiających na wokandę i dlaczego warto uczestniczyć w kursie przygotowującym do roli biegłego „Menedżer Zdrowia” rozmawia z prof. Przemysławem Oszukowskim, koordynatorem zespołu do spraw ginekologii i położnictwa Zakładu Szkolenia Biegłych.
Lekarz, który chce być biegłym w procesach sądowych, powinien mieć szeroką wiedzę medyczną, a także legitymizować się długą i wszechstronną praktyką. To oczywistość, przy której zatrzymuje się wielu kandydatów na biegłych.

– Tymczasem bardzo ważna jest także umiejętność napisania opinii, która będzie jasna dla prawnika. Udzielenie precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, czy był błąd w sztuce medycznej, czy też nie. Prawnik nie będzie interpretował wypowiedzi lekarza. Chce się dowiedzieć, czy np. terapia przebiegała zgodnie ze standardami (jakimi, konkretnie), a jeśli nie – jakie były tego przyczyny – tłumaczy prof. Przemysław Oszukowski, kierownik Bloku Porodowego ICZMP i kierownik Kliniki Położnictwa i Perinatologii UM w Łodzi. Zaznacza, że sami biegli nie zawsze ze sobą się zgadzają – w jego wieloletniej praktyce biegłego były takie przypadki. Wtedy liczy się siła prawnych argumentów.

By pomóc lekarzom porozumiewać się z prawnikami, Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego stworzyło Zakład Szkolenia Biegłych (siedzibą jest Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. prof. Witolda Orłowskiego CMKP w Warszawie) – w trakcie cyklu spotkań doświadczeni prawnicy przedstawiają, jak język medycyny przełożyć na prawny, tak aby wypowiedź mogła być argumentem w procesie. Trzeba też przygotować się na zaskakujące kontry. Prof. Oszukowski wspomina, że w jednym z procesów zarzucano lekarzowi, że w wyniku źle poprowadzonej procedury wystąpiły powikłania u wcześniaka, który w chwili urodzenia ważył pół kilograma. Jako argument przedstawiono wycinek prasowy, lakoniczną informację o podobnym porodzie i że „dziecko czuje się dobrze”. Z tym biegły też musi sobie poradzić.

– Nie każdy, kto przejdzie kurs, będzie biegłym – zaznacza prof. Oszukowski. – Ale ta wiedza może się także przydać, gdy np. zostanie się powołanym na świadka. Wtedy łatwiej będzie sformułować odpowiedź, którą prawnik uzna za wyczerpującą.

Doświadczenia z kursu mogą też przydać się w rozmowach z pacjentami lub ich rodzinami zarówno przed np. operacją (czy świadoma zgoda pacjenta jest na pewno świadoma?), jak i w razie ewentualnych problemów po zabiegu. Część spraw w ogóle nie trafiłaby do sądu, gdyby lekarze potrafili komunikować się z chorymi. – Wiele skarg bierze się z niedopowiedzeń – mówi prof. Oszukowski.

Biegłych brakuje. Wiadomo, że hamulcem jest niska wycena ich pracy, ale są też i inne przeszkody – niektórzy uważają, że nie wypada oceniać kolegów, inni nie radzą sobie z twardymi regułami sali sądowej, gdzie bywają ostro przesłuchiwani.

– Położnicy są grupą szczególnie narażoną na zarzuty – mówi prof. Oszukowski. – Poród to wielkie emocje dla całej rodziny i można w tej sytuacji odnieść wrażenie, że na porodach znają się wszyscy.

Tym bardziej warto spotkać się z prawnikami, by na sali sądowej, bez względu na rolę, jaką się tam odgrywa, potrafić mówić językiem dopasowanym nie do sali porodowej, lecz właśnie do sądowej.

Rozmowy z prof. Przemysławem Oszukowskim do obejrzenia poniżej.



 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.