Joanna Szeląg: Ocena zdrowia sportowców przez lekarzy POZ? To spowoduje kolejki

Udostępnij:
Jakie będą pierwsze konsekwencje projektu w POZ w kontekście trybu orzekania o zdolności do uprawiania sportu, jeśli wejdzie w życie w obecnym kształcie? - Kolejki do lekarzy rodzinnych, bo każdy przyjdzie do najbliższego lekarza po zaświadczenie, że nie ma przeciwwskazań do uprawiania sportu - przyznaje Joanna Szeląg, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
Obecnie ocena stanu zdrowia sportowców i ewentualne przeciwwskazania do uprawiania danej dyscypliny należy do lekarzy sportowych lub lekarzy mających certyfikat ukończenia kursu wprowadzającego do specjalizacji z medycyny sportowej. Projekt rozporządzenia w sprawie przekazania oceny zdrowia sportowców lekarzom POZ jest już gotowy. Co oznacza?
- Przede wszystkim projekt nakłada na lekarzy rodzinnych obowiązek oceny co najmniej raz w roku stanu zdrowia dzieci i młodzieży do 23. roku życia uprawiającej sport wyczynowy. Według danych GUS czynnych sportowców jest w Polsce ponad 1,3 mln. Poza tym praktycznie każde dziecko uprawia jakąś dyscyplinę sportową w rozmaitych klubach amatorskich i rekreacyjnych. I to jest główną przyczyną kolejek w poradniach sportowych. Organizatorzy rekreacji nierzadko wymagają bowiem bezprawnych zaświadczeń, że dziecko dany rodzaj sportu może uprawiać. Jaki sens ma zaświadczenie, że dziecko może grać w szachy czy ćwiczyć karate w przedszkolu?

Jakie będą więc pierwsze konsekwencje projektu, jeśli wejdzie on w życie w obecnym kształcie? Kolejki do lekarzy rodzinnych, bo każdy przyjdzie do najbliższego lekarza po zaświadczenie. Tymczasem praktyk lekarzy rodzinnych funkcjonuje zaledwie około 6 tys. Czy o to tak naprawdę chodzi resortowi zdrowia?

Czy projekt zmienia zakres badań, które powinny zostać wykonane w POZ w przypadku tzw. sportu kwalifikowanego, czyli sportowców wyczynowych, w porównaniu z tymi, jakie mieli obowiązek przeprowadzić specjaliści z zakresu medycyny sportowej?
- Nie. Dokładnie takie same badania, które przeprowadzają lekarze sportowi, będzie musiał wykonać lub zlecić lekarz rodziny. Uprawianie sportu wiąże się z określonymi obciążeniami i zna je lekarz sportowy, nie lekarz rodzinny, który w ogóle nie uzyskuje takiej wiedzy w toku swojej specjalizacji. Nie muszę więc tłumaczyć, jak wielkie obawy rodzi projekt rozporządzenia, które nie dość, że nie rozwiąże problemu kolejek u specjalistów medycyny sportowej, bo zakres badania zawsze będzie wykraczał poza zakres POZ, to dodatkowo przyczyni się do kolejek u lekarzy POZ, którzy przecież mają wielu innych pacjentów, przy jednoczesnych poważnych niedoborach kadrowych.

Rozumiem więc, że resort zdrowia przenosi ponad 1,3 mln osób do systemu POZ i AOS, ponieważ cześć tych badań będzie musiało zostać wykonanych u specjalistów z danej dziedziny w ramach normalnej konsultacji AOS.
- Tak. Lekarz rodzinny nie ma możliwości wykonania próby wysiłkowej czy Holtera. Także w przypadku obciążeń kardiologicznych, jakie niesie za sobą określona dyscyplina sportu, skieruje do kardiologa. Podobnie w przypadku oceny możliwości uprawiania sportów walki – do neurologa. Na wizytę u specjalisty trzeba poczekać. Czasem nawet pół roku, bo są kolejki. Z badaniami wykonanymi u specjalisty pacjent wróci do lekarza rodzinnego, bo to on orzeka, wizyt może być dwukrotnie więcej niż jest sportowców zawodowych. Oprócz konsultacji projekt zakłada również ogólne badanie lekarskie, ocenę uzębienia, ostrości wzroku, ocenę ortopedyczną. Ponadto badania antropometryczne, czyli ocenę wzrostu, wagi itp, badania laboratoryjne, a potem ich ocenę przy kolejnej wizycie. To wszystko wymaga czasu i zaangażowania personelu medycznego. A pacjenci potrzebujący porady lekarza rodzinnego będą czekali w kolejce.

W ocenie skutków regulacji zapisano, że wydatki systemowe w związku z tą regulacją nie zostaną zwiększone. To chyba jednak niemożliwe.
- Każdy rozsądny człowiek widzi, że to niemożliwe. Ale rzeczywiście takie są założenia. Całość zmian ma nie zwiększyć obciążeń finansowych NFZ i nie zwiększyć obciążeń finansowych i organizacyjnych świadczeniodawców. Kto, gdzie i za co w takim razie będzie badał tych sportowców? Zastanawia mnie również co innego. Po co w ogóle wymóg badania sportowców i wystawiania im zaświadczenia, tym bardziej u lekarza, który nie ma do tego ani możliwości ani odpowiedniej specjalizacji? U podstaw tej idei jest właśnie dbałość o zdrowie sportowców i tym samym chęć uchronienia ich przed obciążeniami zdrowotnymi i konsekwencjami z nimi związanymi. Ale ten kto przygotował ten projekt zupełnie nie wziął pod uwagę ani bezpieczeństwa sportowców, ani bezpieczeństwa pacjentów, ani bezpieczeństwa systemu, ani idei i logiki wykonywania badań sportowców. Orzekanie o możliwości uprawiania konkretnej dyscypliny sportu wykracza daleko paza ramy ogólnej wiedzy o pacjencie, do jakiej ma dostęp lekarz poz. Może się okazać, że po wykonaniu wszystkich, opisanych w rozporządzeniu badań, lekarz poz nadal nie będzie wiedział, czy ich wyniki uprawniają do wystawienia zaświadczenia kwalifikującego do uprawiania konkretnego rodzaju sportu, gdyż nie zna szczególnych obciążeń, towarzyszących danej dyscyplinie.

Jakie ryzyko niesie za sobą nie do końca kompetentna ocena stanu zdrowia sportowca?
- Brak wiedzy zarówno o przeciwwskazaniach jak i obciążeniach, jakie mają miejsce przy uprawianiu określonego rodzaju sportu, uniemożliwia rzetelną kwalifikację do uprawiania sportu wyczynowego. Rodzi to również ryzyko i odpowiedzialność zawodową lekarzy. Wydaje się więc, że projekt rozporządzenia jest nieprzemyślany. Raptem z sytuacji, gdy do kwalifikowania do uprawiania sportu trzeba mieć specjalizację z medycyny sportowej lub certyfikat ukończenia kursu wprowadzającego do specjalizacji z medycyny sportowej, ministerstwo przechodzi do tego, że zaświadczenie może wydać każdy lekarz i nie trzeba mieć żadnego przygotowania w tym kierunku. Efektem takich regulacji może być pogorszenie bezpieczeństwa zdrowotnego zawodników, na dodatek kosztem pogorszenia sytuacji innych pacjentów, którzy będą potrzebowali porady lekarza rodzinnego. Dlatego Ministerstwo powinno skupić się na eliminowaniu niepotrzebnych zaświadczeń do różnych zajęć amatorskich, by tym samym umożliwić dostęp sportowców do poradni medycyny sportowej, a nie na przesuwaniu kolejek do innej części systemu i utrudnianiu sportowcom dostępu do dedykowanej im opieki.

Liczymy na to, że minister, po wysłuchaniu głosu wielu środowisk lekarskich, pozostawi kwalifikację do uprawiania sportu wyczynowego specjalistom medycyny sportowej na dotychczasowych zasadach. Lekarze rodzinni, jak dotychczas, kwalifikowaliby do sportu szkolnego w ramach bilansów. Natomiast należałoby tez jasno podkreślić, że aktywność sportowa amatorska i rekreacyjna nie wymaga żadnych badań i zaświadczeń lekarskich. Wystarcza w zupełności zgoda rodzica czy samego zainteresowanego. To prawdopodobnie w znacznym stopniu rozwiązałoby problem, który leży u podłoża zmian w rozporządzeniu.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.