Archiwum

Łanda o tym, skąd wziąć pieniądze w instytutach

Udostępnij:
- Instytuty często mają „swoje" koszyki. Dla przykładu, chodzi o umieszczanie pacjentów w polu magnetycznym albo stosowanie niepotwierdzonych naukowo, żeby nie powiedzieć wręcz dziwnych technologii przy oparzeniach czy chorobach centralnego układu nerwowego. Konieczny jest przegląd tych koszyków i usunięcie z nich świadczeń o nieudowodnionej skuteczności albo skrajnie nieopłacalnych - przyznaje Krzysztof Łanda w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".
Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia:
- Jak poprawić finanse instytutów nadzorowanych przez Ministerstwo Zdrowia? Wyjaśnię w dwóch punktach.

Po pierwsze, konieczne jest przyjrzenie się wycenie świadczeń nie tylko w instytutach, ale też w szpitalach niższych stopni referencyjnych, w tym w powiatowych. Wiceminister Gadomski powiedział: „Proszę zauważyć, że szpital powiatowy za leczenie pacjenta onkologicznego dostaje 1000 zł, a renomowany instytut, który najczęściej jest szpitalem ostatniej szansy, także 1000 zł. Leczenia w tych dwóch placówkach nie da się porównać". To prawda, ale czy to należy zmienić? Niekoniecznie. Wycena tych samych świadczeń w mniejszych i większych placówkach powinna być różna, czasem wyższa w szpitalach powiatowych, a czasem wyższa w instytucie – to zależy gdzie dane świadczenie zwykle powinno być wykonywane. Nie wszystkie procedury muszą być lepiej wyceniane w instytutach i szpitalach klinicznych. W przypadku, kiedy podwyższymy wycenę całościowo tylko w instytutach, to one zrealizują wszystkie świadczenia, jakie tylko mogą, w tym takie, którymi nie powinny się zajmować. Instytuty powinny się przede wszystkich zajmować procedurami wysokospcjalistycznymi i te powinny być dobrze dla nich wycenione, ale jeśli chcą wykonywać proste zabiegi, to to nie powinno im się opłacać. Jeśli proste procedury będą przepłacane w instytutach, to instytuty nie będą zajmować się tym, do czego zostały powołane, natomiast odbiorą pacjentów szpitalom niższych stopni referencyjnych, a te ostatnie przecież nie wykonają procedur wysokospecjalistycznych

Jedynym zasadnym rozwiązaniem jest ustalenie wysokiej wyceny tych świadczeń, które powinny być wykonywane na najwyższym poziomie referencyjnym, a więc by były opłacalne dla instytutów, z jednoczesną wyceną tych świadczeń obniżoną dla szpitali powiatowych, poniżej kosztów wykonania, by tam były nieopłacalne - o ile nie będzie w ogóle zapisu koszykowego, że tylko szpitale wyższego poziomu referencyjnego mogą dane świadczenie wykonywać. Ale też odwrotnie, niektóre świadczenia powinny się opłacać szpitalom niższych poziomów referencyjnych i tam ich wycena powinna być dużo wyższa niż dla instytutów. Instytut wciąż musi mieć prawo wykonać to świadczenie np. w celach edukacyjnych, ale wykonując je poniesie stratę – instytut nie zarobi na tych świadczeniach, które powinny przede wszystkim wykonywać szpitale niższych poziomów referencyjnych. Taka zróżnicowana wycena wprowadza porządek do systemu i zapobiega podbieraniu sobie pacjentów. To spowoduje, że instytuty nie będą stratne wykonując je, a mniejsze placówki „odpuszczą je", będą zniechęcone do tego, żeby wykonywać te świadczenia.

Po drugie, instytuty często wykonują bardzo specyficzne świadczenia, których nie robi się w ogóle w innych placówkach. Mają więc „swoje" koszyki świadczeń, które są realizowane tylko na najwyższym poziomie referencyjności lub rozliczane są świadczenia, których nikt nigdy formalnie do koszyka nie wpisał. Koszyki instytutów są praktycznie słabo kontrolowane. Nie wiadomo, czy świadczenia, które się w nich znajdują, są technologiami o udowodnionej skuteczności i czy są opłacalne z perspektywy systemu. Dla przykładu, chodzi o umieszczanie pacjentów w polu magnetycznym albo stosowanie niepotwierdzonych naukowo, żeby nie powiedzieć wręcz dziwnych technologii przy oparzeniach czy chorobach centralnego układu nerwowego. Ich wartość kliniczna wydaje się wątpliwa, a jest to często bardzo drogie leczenie. Według mnie konieczny jest przegląd koszyków (i cieszy mnie, że zaczyna się to dziać we wspominanym przez wiceministra Gadomskiego pilotażu) i usunięcie z nich świadczeń o nieudowodnionej skuteczności albo skrajnie nieopłacalnych.

Czy ewentualne oddłużenie instytutów poprawiłoby sytuację w przyszłości? Nie. Oddłużanie psuje zarządzanie placówką, luzuje dyscyplinę finansową. W dłuższej perspektywie nic nie daje – prowadzi do niegospodarności, takiej samej jakby ktoś po prostu płacił np. 10% czy 20% więcej instytutom niż szpitalom niższego poziomu referencyjnego. To konserwuje patologie w systemie. Kluczem jest koszyk świadczeń gwarantowanych, przegląd koszyków instytutów i zróżnicowanie wycen tych samych świadczeń w zależności od tego gdzie powinny być wykonywane, a gdzie raczej nie.

Przeczytaj także: "Gadomski o tym, czy oddłuży instytuty medyczne" i "1 203 286 467 złotych długu, czyli instytuty to kolosy na glinianych nogach".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.