iStock

Nic dwa razy się nie zdarza – czyli ne bis in idem

Udostępnij:
Jerzy Sowiński i Jędrzej Skrzypczak – na przykładzie sprawy zakończonej postanowieniem Sądu Najwyższego – opisują zasadę obowiązującą w każdym cywilizowanym postępowaniu karnym, a także w zakresie odpowiedzialności zawodowej lekarzy. Chodzi o ne bis in idem. Oznacza ona to, że ta sama osoba nie powinna być powtórnie sądzona i ukarana za to samo.
Analiza Jerzego Sowińskiego i Jędrzeja Skrzypczaka z Wielkopolskiej Izby Lekarskiej:
– Ciekawą wykładnię reguły ne bis in idem przynosi jedno z niedawnych orzeczeń Sądu Najwyższego.

Stan faktyczny w jednej ze spraw zakończonych postanowieniem Sądu Najwyższego z 8 października 2020 r. (sygn. akt I KK 21/20) przedstawiał się następująco. Otóż pewien dr n. med. J.N. orzeczeniem Okręgowego Sądu Lekarskiego w (...) został uznany za winnego tego, że w okresie co najmniej od 11 maja 2017 r. do 15 listopada 2017 r. (daty mają w tym przypadku bardzo istotne znaczenie), będąc kierownikiem Oddziału Otolaryngologicznego T. Sp. z o.o., na stronie internetowej T. Sp. z o.o., jak również na własnej stronie internetowej, będąc do tego nieuprawnionym, posługiwał się tytułem naukowym profesora oraz stopniem naukowym doktora habilitowanego, naruszając art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz art. 62 zd. II Kodeksu etyki lekarskiej, za które wymierzono mu karę nagany. Od tego orzeczenia odwołał się obwiniony, który przedstawił okoliczności związane z ubieganiem się przez niego o stopień naukowy doktora habilitowanego i zaprezentował własne stanowisko co do ich oceny. Naczelny Sąd Lekarski jednak utrzymał w mocy zaskarżone orzeczenie. Od orzeczenia sądu odwoławczego kasację wniósł obrońca obwinionego, podnosząc wiele zarzutów, m.in. naruszenia zakazu tzw. ne bis in idem. Odnosząc się do tej kwestii, SN zauważył, że już sama data powołanego w kasacji orzeczenia, które miałoby konstytuować stan powagi rzeczy osądzonej względem czynu będącego przedmiotem postępowania w niniejszej sprawie, prowadziła do jednoznacznego wniosku, że o żadnym naruszeniu zasady ne bis in idem mowy w tym przypadku być nie może. Bo – jak podkreślono w uzasadnieniu decyzji SN – to, że NSL wcześniejszym orzeczeniem z 28 czerwca 1995 r. utrzymał w mocy orzeczenie Okręgowego Sądu Lekarskiego w (...) z 9 lutego 1995 r., którym wymierzono obwinionemu karę upomnienia za przewinienie dyscyplinarne nieuprawnionego używania stopnia naukowego doktora habilitowanego, w żadnym razie nie rozciąga stanu powagi rzeczy osądzonej na wszystkie przyszłe, identyczne zachowania obwinionego. Granice przedmiotu postępowania wyznaczane są przez zdarzenie historyczne, którego dotyczy dane postępowanie. Każde późniejsze zachowanie, choćby nawet identyczne względem tego już osądzonego, może stanowić podstawę odrębnej odpowiedzialności za nowe przewinienie dyscyplinarne – także za ewentualne dalsze nieuprawnione posługiwanie się przez obwinionego tytułem czy stopniem naukowym, wykraczające poza opis czynu przypisanego obwinionemu przez OSL w tej sprawie.

Stąd też wskazywanie przez obwinionego i jego obrońcę na wystąpienie takich okoliczności, z uwagi na wcześniej osądzone przewinienie obwinionego sprzed ponad 20 lat, jest oczywiście argumentem błędnym, sprzecznym z elementarną wiedzą z zakresu prawa i procesu karnego. W ocenie SN, Naczelny Sąd Lekarski miał podstawy, by zaaprobować ustalenia sądu I instancji meriti co do braku uprawnień obwinionego do posługiwania się stopniem naukowym doktora habilitowanego. Jak zaznaczono, nie było rolą sądów dyscyplinarnych oceniać jakość postępowania w przedmiocie nadania stopnia naukowego przez odpowiedni podmiot, jak i tym bardziej uznawać, że obwinionemu taki stopień przysługuje pomimo braku stosownego aktu administracyjnego. Krótko mówiąc, obwiniony nie miał habilitacji. W tym kontekście wolno na marginesie zauważyć, że w świetle ówczesnego stanu prawnego uchwała o nadaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego stawała się prawomocna z chwilą jej zatwierdzenia przez Centralną Komisję. Decyzja Komisji o odmowie zatwierdzenia uchwały o nadaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego, niezależnie od ewentualnych uchybień proceduralnych (w tym przekroczenia terminu do podjęcia decyzji w tym przedmiocie), jako obowiązująca w obrocie prawnym była dla sądów dyscyplinarnych wiążąca. Przeciwne stanowisko prowadziłoby do oczywiście bezpodstawnego przyznania organom dyscyplinarnym kompetencji ww. organu.

Zatem faktycznie nic dwa razy się nie zdarza i za to samo nie można być pociągniętym do odpowiedzialności zawodowej po raz kolejny. Jeżeli jednak taki sam czyn lekarz popełnił w innym okresie, to oczywiście ta zasada nie będzie działać. Jak się wydaje, w opisywanym przypadku orzeczona wcześniej kara przez sądy lekarskie nie zadziała wychowawczo, gdyż ukarany lekarz decydował się ponownie na popełnienie takiego samego lub podobnego przewinienia zawodowego. W tym przypadku obwiniony zawzięcie twierdził, że taki tytuł naukowy mu się należał. I być może tak nawet było. Nie było tylko prawomocnej decyzji w tym zakresie. I to był problem. Ale to kolejny dowód i przestroga (pisaliśmy już kiedyś o takiej sprawie), że należy bardzo ostrożnie używać wszelkich stopni czy tytułów naukowych lub zawodowych i posługiwać tylko tymi, które faktycznie (na podstawie odpowiednich dokumentów) przysługują. Na koniec jeszcze jedna techniczna uwaga w kwestii zasady ne bis in idem: jak widać bardzo ważne i doniosłe w konsekwencjach jest dokładne określenie czasu przypisanego lekarzowi przewinienia zawodowego w orzeczeniu sądów lekarskich.

Artykuł opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 2/2022.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.