Filip Radwański/Agencja Gazeta

Oddziały zakaźne jak straż pożarna

Udostępnij:
– W Polsce zamykano oddziały zakaźne, bo okazały się deficytowe i przez wiele miesięcy w roku stały niemal puste. A one były przecież trochę jak straż pożarna. Czy ktoś wyobraża sobie, że likwiduje się straż, bo gdzieś od dawna nie wybuchł pożar? – pyta dr Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie oraz członek prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dr Friediger o zakaźnictwie rozmawia z „Dziennikiem Polskim”. Mówi też o dodatkowym wynagrodzeniu i zamykanych oddziałach.

– Kiedyś istniał dodatek za pracę na oddziale zakaźnym dla lekarzy i pielęgniarek, ale znikł i na razie nawet pandemia go nie przywróciła. Mało tego, przez lata trwało w Polsce zamykanie oddziałów zakaźnych. Okazały się deficytowe, gdyż przez wiele miesięcy w roku stały niemal puste. A one były przecież trochę jak straż pożarna. Czy wyobraża sobie, że ktoś likwiduje się straż, bo gdzieś od dawna nie wybuchł pożar? Przecież to absurd. A w Małopolsce zlikwidowano zdecydowaną większość oddziałów zakaźnych, w Krakowie został on tylko u nas i w klinice uniwersyteckiej – przyznaje dr Friediger.

Przeczytaj także: „Ocena rządzących – czy zdali koronawirusowy test?”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.