Prokurator sprawdza, czy dyrekcja szpitala zagraża pacjentom zmuszając lekarzy do pracy ponad siły

Udostępnij:
Tagi: prokuratura
Sprawę obsady kadrowej na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w placówce w Skierniewicach bada prokuratura. Wszystko po doniesieniu pielęgniarek z tej placówki, które ostrzegają, że niedobory lekarzy mogą zagrozić bezpieczeństwu pacjentów.
- Według relacji części lekarzy, którzy pracowali na SOR w skierniewickim szpitalu, zdarzało się, że z powodu braków kadrowych, musieli zostawać na nawet trzech czy niemal czterech dyżurach z rzędu – pisze Onet.

- Dom wariatów! Przecież normalny człowiek nie jest w stanie tego wytrzymać - mówi w rozmowie z portalem jeden z lekarzy, który z pracy w skierniewickiej placówce zrezygnował. - Jeśli ja pełnię dyżur drugą albo i trzecią dobę, to jestem tak nieprzytomny i tak zmęczony, że wręcz mogę stanowić zagrożenie - podkreśla.

Na zarzuty odpowiedział rzecznik skierniewickiego szpitala, Paweł Bruger, dyrekcja placówki monitoruje sytuację na SOR i, jak na razie, jego zdaniem jest ona opanowana. - Na oddziale pracuje obecnie 16 lekarzy systemu w trybie dyżurowym, czyli między godziną 15 a 7 rano- powiedział „Onetowi”. - Obsadę dzienną zabezpieczamy lekarzami szpitala - dodawał.

Rzecznik placówki przekonuje także, że w sytuacjach kryzysowych, gdy kadry brakowało, na SOR wysyłano lekarzy z innych oddziałów. - Jeśli nie było lekarza systemu, to w tym czasie pracę zabezpieczali lekarze specjaliści z innych oddziałów. W związku z tym, jeżeli nie było konieczności udzielenia pilnej pomocy w SOR, lekarz taki mógł być w swoim oddziale - mówi Bruger.

Braki kadrowe były także niedawno jednym z powodów masowego składania wypowiedzeń przez personel w podkrakowskich Proszowicach.

Przeczytaj także: "Załoga do dyrektora w Proszowicach: nie chcemy dać się zamęczyć dyżurami na śmierć"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.